wieliczkajezioro
(fot. Kopalnia Soli "Wieliczka")

Było koło godziny trzeciej nad ranem. Mój tata właśnie podjeżdżał pod dom Weroniki i Michała. Ich tata – pan Jakub wygrał czterodniową wycieczkę na zwiedzanie Krakowa i okolic dla pięciu osób. Jako że razem z ich mamą, panią Katarzyną, było ich czworo, postanowili zabrać mnie. Z Weroniką chodzimy razem do klasy, a Michał jest moim chłopakiem, więc oboje przekonali swoich rodziców żebym pojechała z nimi. Byłam im bardzo wdzięczna, bo w planach było też zwiedzanie Kopalni Soli w Wieliczce. Zawsze chciałam tam pojechać.

Z myśli wyrwał mnie głos mojego taty:

–Jesteś pewna, że wszystko wzięłaś – zapytał.

–Tak tato, na pewno. – Przez ostatnie kilka dni mój tata był dość niespokojny, jakby się czymś martwił, czegoś obawiał. Nie wiem dlaczego. Może to coś w pracy? Od wielu lat pracuje jako policjant, ale jeszcze nigdy nie widziałam go takiego. Nie był przeciwny mojemu wyjazdowi, ale raz zapytał się mnie, czy na pewno chcę jechać. Mówił to tak, jakby prosił mnie, żebym nie jechała, a przynajmniej tak mi się wydawało.

–To dobrze.

Tata wyjął moją walizkę z bagażnika i podszedł ze mną do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili otworzyła mi przyjaciółka.

– Cześć Weronika – wyszeptałam.

– Cześć Julka, dzień dobry panie Adamie – odparła.

–Dzień dobry – odpowiedział mój tata drżącym głosem.

–Zapraszam do środka – powiedziała.

Postawiłam walizkę w przedpokoju i udałam się do salonu. Przywitałam się z rodzicami Weroniki i poszłam poszukać Michała. Był na górze w swoim pokoju i kończył się pakować. Po kilku minutach przyszła do nas Weronika. Razem obmyślaliśmy plany na nadchodzący tydzień, w końcu w przerwach pomiędzy zwiedzaniem mieliśmy sporo wolnego czasu. Usłyszałam, że mój tata już wychodzi, więc poszłam się z nim pożegnać.

–Uważaj na siebie, dobrze? – zapytał tonem, jakby ostatni raz mnie widział.

–Będę uważać, nie martw się tato – opowiedziałam przytulając go z całej siły.

–Zaopiekujemy się nią Adamie – powiedziała pani Kasia uśmiechając się do niego.

–Dziękuję. No to do zobaczenia, miłego wyjazdu – odparł mój ojciec całując mnie w czoło.

–Dziękujemy, do widzenia.

Chwile po tym, jak mój tata wyszedł, wzięliśmy swoje torby, zapakowaliśmy je do samochodu i ruszyliśmy w drogę. Byliśmy gdzieś w połowie trasy, więc zrobiliśmy postój. Parking był zupełnie pusty, no cóż, było wpół do piątej, ale po chwili podjechał jakiś czarny samochód. Nie interesowało mnie, kto nim jedzie, bo i po co? Zauważyłam jednak, że wysiada z niego jakiś mężczyzna ubrany w czarny garnitur. Poszedł chyba do toalety i po chwili wrócił. Wsiadł do auta, ale nie odjechał. Może na kogoś czekał? Kilka razy zerkałam w jego stronę, zaniepokoiło mnie to, że ciągle się nam przygląda. Postanowiłam powiedzieć Michałowi o moich spostrzeżeniach.

–Michał, widzisz ten czarny samochód? – zapytałam drżącym głosem.

–Tak, a co?

–Ten facet, który siedzi w środku ciągle się na nas patrzy – wyszeptałam cicho.

–Julka, wydaje ci się. Niby po co miał by się nam przyglądać.

–Sama nie wiem, mam złe przeczucia, to chyba przez mojego tatę. Ostatnio ciągle chodzi poddenerwowany – odpowiedziałam.

–Przewrażliwiona jesteś, przecież nic się nie dzieje, tak? A teraz chodź do auta, bo już jedziemy – żeby mnie pocieszyć wziął mnie za rękę – powiedział łagodnie.

–Dobrze, już idę – odparłam.

Postanowiłam nie zaprzątać sobie tym głowy. Przespałam się jakąś godzinkę. Kiedy się obudziłam Weronika i Michał grali w karty, dołączyłam się do nich. Powoli dojeżdżaliśmy do celu. Po obiedzie mieliśmy w planie zwiedzanie miasta Wieliczka i oczywiście kopalni. Było po południu, kiedy spojrzałam przez okno. Właśnie dojeżdżaliśmy do hotelu. Na zewnątrz stała chyba obsługa, nie wiem jak to się nazywa, bo nigdy jeszcze nie byłam w takim ogromnym hotelu. Otworzyli nam drzwi samochodu, po czym tata Weroniki i Michała dał im klucze od auta i mieli zaparkować. Inni wyjęli nam bagaże i zanieśli do pokoju. W środku było cudownie. Ogromne okna, z których było widać przyrodę, a z drugiej, czyli lewej strony piękne baseny. Po środku ogromne schody, a na nich czerwony puszysty dywan. Po lewej stronie były toalety, a po prawej recepcja. Z sufitu zwisały ogromne lampy, które świeciły na różne kolory. Po bokach stały eleganckie rzeźby. Nagle uświadomiłam sobie, że koło mnie nie ma Weroniki, Michała, ani ich rodziców. Nogi pode mną się ugięły. Nie wiedziałam co robić. Nagle na schodach zobaczyłam Michała, który machał do mnie prawą ręką. Po 5 sekundach byłam przy nim i przytuliłam go z całej siły. Wziął mnie w ramiona i poszliśmy do naszego pokoju. My, czyli ja, Weronika i Michał mięliśmy jeden, a ich rodzice drugi. Pokoje były oddzielone ścianą, po prostu to było studio. Toaletę mięliśmy akurat wspólną. Położyłam się na łóżko, a walizkę wzięłam od obsługi i rzuciłam obok siebie. Spojrzałam na zegarek, który stał na komodzie obok łóżka, była już 14:03. Jak ten czas szybko leci.. Koło mnie miała łóżko Weronika, a koło niej Michał. Szybko się przebrałam i odświeżyłam, po czym zeszliśmy do restauracji, która znajdowała się na parterze. Zamówiłam sobie jakieś danie dnia, tak jak Michał. Weronika zamówiła sobie rybę, a ich rodzice nie wiem, ponieważ poszliśmy zjeść przy basenie, oni zostali w środku. Po posiłku poszliśmy do swoich pokoi, żeby zapakować się na wycieczkę po mieście, a Kopalnię przełożyli nam do zwiedzania na drugi dzień. Spotkaliśmy się przy wyjściu rozmawiając ze sobą. Przeszkodził nam jakiś mężczyzna w czarnym garniturze. Był podobny do.. O nie! To ten, co siedział w samochodzie, gdy mięliśmy postój.

–Przepraszam, gdzie mogę znaleźć toaletę? – zapytał się.

–W hotelu po lewej stroni. – odpowiedziała Weronika uśmiechając się do niego.

–Dziękuję bardzo – odparł, po czym spojrzał na mnie, jakbym była jego największym wrogiem. Odwrócił się na pięcie i wszedł do hotelu. Mocno ścisnęłam rękę Michała, a on spojrzał na mnie łagodnym wzrokiem.

–Widziałeś Go?! To ten, który siedział w samochodzie na postoju – wyszeptałam cichutko.

–Tak, widziałem. Może to przypadek, że go spotkaliśmy – odparł, po czym złożył delikatny pocałunek na moich ustach.

Dzień zleciał szybko. Kupiłam kilka ładnych pamiątek. O godzinie 19:53 zaczęło padać i musieliśmy skończyć zwiedzanie. Zostało nam tylko jedno miejsce do zwiedzania – fontanny, ale na szczęście są przy hotelu i możemy tam pójść w każdej chwili. Gdy wpadłam do pokoju rzuciłam się na łóżko. Byłam taka zmęczona.. Nie dałam rady nawet się rozebrać. Weronika akurat poszła z rodzicami coś zamówić na kolację, a Michał został ze mną i przyniósł mi gorące kakao.

–Jak się czujesz? Zmęczona? – zapytał.

–Tak, ale było cudownie zwiedzać – odpowiedziałam.

– Jutro może załatwię, żebyśmy mieli wolny dzień i się pokąpali w basenach.

–Jejku, ale byłoby fajnie – wyszeptałam.

–A teraz idźmy coś zjeść, bo będzie pyszna kolacja – odparł.

Przytulił mnie mocno i pomógł mi wstać. I tak poszliśmy na kolację. Jejku.. Co ja bym bez niego zrobiła.. Kolacja była pyszna. Cały talerz owoców i smaczny sok. Jadłam delektując się ich smakiem. Wróciliśmy w końcu do pokoju. Byliśmy w restauracji ponad 30 minut, ponieważ tak długo jadłam. Następnie zadzwoniłam do taty. Potem poszłam się wykąpać i weszłam do łóżka. Spojrzałam na zegarek, była godzina 22:49 i 23 sekundy. Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam, bo tylko ja byłam wolna. Weronika z Michałem słuchali muzyki, a ich rodzice poszli się wykąpać. To on! To ten mężczyzna. Podał mi jakiś list, który wzięłam. Następnie zamknęłam drzwi jak najbardziej się da i przestraszona wróciłam do łóżka. To była biała duża koperta, na której był napis “dawna sprawa”. On mnie znalazł. To musi być wróg mojego ojca. Ale się boję, że coś mi zrobi, albo komuś, kogo kocham. Ręce mi się strasznie trzęsą, a w nich mam kopertę. Mam tysiące myśli. Otworzyć, czy nie. Otworzyć czy nie. Otworzę – pomyślałam. Kartka była zgięta na dwa razy. Nagle ujrzałam napis koloru czarnego markerem “To rachunek, za dawną sprawę z twoim ojcem. Przygotuj się na najgorsze”. Zaczęły zbierać mi się łzy w oczach. Wstałam z łóżka i poszłam w kąt pokoju. Zobaczył to Michał, który podbiegł d mnie w ułamku sekundy.

–Co się stało?! – Zapytał zszokowany.

–Przeczytaj – odparłam podając mu kartkę. Kiedy to czytał twarz mu zbladła. Spojrzał na mnie i mocno mnie przytulił.

–Nie martw się skarbie. Obronię Cię. Kocham Cię – wyszeptał mi do ucha całując mnie. Wziął mnie na ręce i położył mnie na łóżku. Usiadł koło mnie i głaskał mnie po czole powtarzając : “Nie płacz. Obronię Cię”. Nagle zrobiło mi się czarno przed oczami i już nic nie słyszałam. Przytuliłam się do poduszki. Chyba zasnęłam.

 

Obudziło mnie poranne jasne światło i cudowny śpiew ptaków. Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się. Rozejrzałam się po całym pokoju. Michał siedział na środku swojego łóżka opierając się łokciami o kolana, a głowę trzymając na pięściach patrząc i uśmiechając się w moją stronę.

–Cześć skarbie– powiedział wstając z łóżka, po czym pocałował mnie w czoło.

–Cześć. Co będziemy dzisiaj robić? – zapytałam się uśmiechając się do niego.

–Niespodzianka. Weź coś do pływania i przyjdź do restauracji – odparł wychodząc z pokoju.

– Będziemy pływać, idziemy na basen – wykrzyknęłam skacząc po łóżku. Ale w pewnej chwili stanęłam nieruchomo. Przecież nie umiem pływać. Nagle zrobiło mi się smutno i głupio. Postanowiłam się tym nie przejmować. Szybko wzięłam prysznic, ubrałam się w kostium, spakowałam ręcznik i inne rzeczy do torby, po czym zeszłam do restauracji. Dzisiaj był stół szwedzki. Można było brać, co się chce. Najadłam się tak, że ledwo co mogłam wstać.

–No to idziemy popływać – powiedziała pani Katarzyna.

–Dzisiaj będzie dzień na odpoczynek – odparł pan Jakub uśmiechając się do nas.

–To chodźmy! – wykrzyknęła Weronika pociągając mnie za rękę.

Twarz mi zbladła, ale nic nikomu nie powiedziałam, że nie umiem pływać. Po chwili znalazłam się na miejscu. Każdy basen był różnej wielkości. Nie chciałam wchodzić do głębokiego. Obok było jacuzzi. Już chyba wiedziałam, co będę robić. Położyłam na leżaku swoje rzeczy i zdjęłam sukienkę w kolorowe paski. Podeszłam do basenu i w pewnym momencie ktoś popchnął na mnie dziecko. Straciłam równowagę i wpadłam do najgłębszego basenu. Znalazłam się pod wodą. Machałam rękami i nogami, ale to nic nie dało. Spadałam coraz głębiej i z każdą chwilą woda stawała się ciemniejsza. Nagle przed oczami zrobiło mi się ciemno. Obudziło mnie rytmiczne uderzanie czyjąś ręką o moją twarz. Po krótkim czasie czyjeś usta znalazły się na moich. Otworzyłam oczy wypluwając wodę ze środka. To był Michał, to on uratował moje życie.

–Wszystko w porządku? – zapytał się.

–Tak – odpowiedziałam cicho, uśmiechając się do niego.

–Co się stało?

Szybko opowiedziałam mu całą historię. Wziął mnie na ręce, Weronika rozłożyła ręcznik na leżaku, a Michał położył mnie na nim.

–Teraz nie spuszczę Cię z oka ani na moment – odparł.

–Kocham Cię, wyszeptałam. Zamknęłam oczy i myślałam o dzisiejszym dniu.

–Nie umiesz pływać, prawda?

–Nie, nie umiem – powiedziałam kładąc rękę na czole z ośmieszenia.

–Mogłaś powiedzieć. Nie martw się. Nauczę Cię – odparł całując mnie w usta. Następnie wstał i poszedł do basenu się kąpać. Myślałam co mogłoby się wydarzyć, gdyby nie on, ale to co dla mnie zrobił było.. Nie wiem jak to opisać.. On uratował mi życie.

Chyba przysnęłam na chwilę, bo obudził mnie śmiech Weroniki. Nagle zobaczyłam, że narysowała mi na brzuchu serduszko. Zaczęłam się śmiać i przytuliłam swoją przyjaciółkę.

–Idę to umyć – odparłam śmiejąc się.

–Dobra, leć i zaraz przyjdź – krzyknęła Weronika wskakując do basenu.

W drodze do toalety natknęłam się na dziwną kartkę zawieszoną na ścianie, ale nie zawracałam sobie tym głowy. Dopiero, jak wróciłam spojrzałam na czarny papier, a na nim napis : “Poszukiwany Maciej W. pseudonim: Szwargol. Jeżeli ktoś go zobaczy, niech natychmiast się skontaktuje z nami : tel. xxx xxx xxx “. Pod spodem było jego zdjęcie i napis : “Gwarantowana nagroda”. Prawie upadłam, jak to przeczytałam. To on! To ten mężczyzna, który patrzył się na mnie na parkingu, spytał gdzie znajduje się toaleta i zapukał do moich drzwi. To on! Zerwałam kartkę i poleciałam do Michała cała zapłakana. Jak to przeczytał wziął mnie w ramiona i mocno tulił, potem poszliśmy do jacuzzi. Nie chciałam zawracać sobie tym wszystkim głowy. Czekałam na najgorsze. Dzień jakoś zleciał. Mój skarb nauczył mnie pływać. W końcu nie boję się wody. Kiedy weszłam do pokoju od razu wdrapałam się na łóżko nie myśląc o tym, co mnie dzisiaj spotkało. Zasnęłam niemal natychmiast. Śnił mi się sen, którego nie zapomnę do końca życia. Zabił Michała, a ja nic nie mogłam zrobić. Zaczęłam płakać.

 

Obudziłam się o 9:38 cała roztrzęsiona. Nie wiedziałam, co mam myśleć. Pani Katarzyna odsłoniła okno, przez które wpadło światło dzienne.

–Dzień dobry – odparłam.

–Witaj Julko – wykrzyknęła radosnym głosem. Wtedy do pokoju wszedł Michał z Weroniką.

–Wstawaj! Dzisiaj idziemy zwiedzać kopalnię. Mamy tam być na 11:30 – powiedziała moja przyjaciółka.

–Już wstaję – odpowiedziałam.

Wzięłam ubranie i potrzebne rzeczy, poszłam do toalety, umyłam się i ubrałam. Po zaledwie 15 minutach byłam gotowa. Napisałam ojcu smsa, że u mnie wszystko w porządku i zeszłam do restauracji na śniadanie trzymając Michała za rękę. Na śniadanie były pyszne naleśniki. Uwielbiam to danie. W między czasie myślałam o swoim śnie, ale wmówiłam sobie, że nic nikomu nie może się stać. To przecież tylko sen. O godzinie 11 spotkaliśmy się z przewodnikiem pod kopalnią, który rozdał nam bilety.

–Dzień dobry – powiedzieliśmy panu Brodaczowi. Nazwaliśmy go tak, ponieważ miał czarną brodę do pasa.

–Witajcie. Dzisiaj zwiedzimy kopalnię. Jak zostanie nam trochę czasu pójdziemy do najgłębszego jeziora w Krakowie. Znajduje się ono na samym dole kopalni. – Odparł. Mówiąc te słowa przypomniała mi się chwila, w której wpadałam do basenu i zobaczyłam to ogłoszenie ścianie. Starałam się tym nie przejmować. Pan Brodacz szedł przodem, za nim Weronika i jej rodzice. Ja z Michałem szłam na końcu. Trzymaliśmy się z ręce i słuchaliśmy, co mówi nasz przewodnik. W środku było ciemno. Po jakimś czasie otrzymaliśmy latarki, żeby oświecić sobie drogę. Spojrzałam w tył. Stanęłam, jakbym była wrośnięta w ziemię. Zobaczyłam go. To był “Szwargol”. On nas śledził. Podbiegłam szybko do Michała.

–Co się stało? Chodzisz ostatnio strasznie zdenerwowana – zapytał.

–Nie, nic mi nie jest – odparłam.

–No dobrze, to chodźmy dalej – wyszeptał. Po tych słowach wziął mnie za rękę pokazując przeróżne rzeźby.

Nie mogę opisać tego uczucia. To co wtedy czułam było nie do opisania. Zatrzymaliśmy się na samym dole kopalni. Przewodnik postanowił, że pójdziemy nad jezioro. Gdy dotarliśmy na miejsce nikogo tam nie było, tylko my. Wokoło świeciły lampy różnego koloru. Były umieszczone na ścianie kopalni. Woda była błękitna, aż było widać dno. Siedzieliśmy sobie nad jeziorem ponad godzinę, wpatrując się w rybki, które w nim pływały. Każda była innego koloru. Miały wielkość pięści. Zbliżała się godzina 19. Musieliśmy już wracać, gdy wyszliśmy zauważyłam, że nie ma Michała. Powiedziałam o tym jego rodzicom, a oni przewodnikowi. Nagle pod kopalnię przyjechała karetka, policja i straż. Nikt nie wiedział, o co chodzi, a ja przeczuwałam najgorsze. Nie można było wejść do środka. Wróciliśmy do hotelu cali zapłakani. Michał, Michał.. Powtarzałam w myślach. Nagle przypomniałam sobie, że za nami szedł Maciej. O nie..! Jak coś mu zrobił?! Z myśli wyrwał mnie dzwonek telefonu. Odebrała pani Kasia. W pewnej chwili musiała siąść, żeby nie upaść. Pojawiły jej się łzy w oczach. Rozłączyła się. Czy chciałam znać prawdę? Nie wiem. Zaczęła wszystko opowiadać.

–Nad jeziorem był wypadek. Jakiś mężczyzna utonął w jeziorze. Trwają poszukiwania. To chyba jest Michał, ale nie mogę tego potwierdzić. Ktoś jeszcze tam był, ale uciekł i są poszukiwania po całej kopalni. – powiedziała.

Łzy spadały jej po policzkach. Nagle wstała i poszła do swojego pokoju, a za nią pan Jakub. Weszłam pod pościel i płakałam. Zasnęłam na kilka godzin, bo byłam roztrzęsiona i zmęczona. Wstałam wcześnie, jeszcze wszyscy spali. Ubrałam się, ogarnęłam i wyszłam. Szłam po chodniku myśląc, że nigdy go już nie zobaczę. Nagle znalazłam się nad jakimś wzgórzu. Na nim rosły kolorowe kwiaty. Spojrzałam w dół. Było głęboko. W tej chwili myślałam tylko o jednym. Myślałam o tym, żeby pójść do niego, do góry. Zaczęłam płakać. Wystarczył jeden krok, żeby znaleźć się przy nim. Napisałam kartkę do ojca, w której pożegnałam się z nim. Doczepiłam ją do mojej bluzy. Wytarłam łzy i podniosłam nogę, żeby rzucić się w otchłań, w której umrę. Nagle za mną pojawił się czyjś głos.

–Jestem tutaj. Nie odchodź nigdzie – powiedział tajemniczy głos.

Odwróciłam się powoli. To był on! To Michał. On żyje. Odsunęłam się od przepaści. Zaczęłam biec w jego stronę. Wziął mnie na ręce i zaczął mocno przytulać do siebie. Kiedy postawił mnie na ziemi pochylił się i pocałował mnie.

–Myślałam, że.. – zaczęłam mówić.

–Ale jestem. Mówiłem, że nic nikomu się nie stanie. Byłem w hotelu. Tam dowiedziałeś się, że gdzieś poszłaś. Wszyscy się martwią i Cię szukają.

Wróć ze mną – powiedział.

Wziął mnie za rękę, przytulił do siebie i tak szliśmy. Kiedy dotarliśmy Weronika rzuciła się na mnie tuląc mnie i śmiejąc się.

–Gdzieś ty była?! Wiesz, jak się o Ciebie martwiłam?! – krzyczała.

–Przepraszam, wróciłam – odparłam jej szybko.

Michał usiadł ze mną na moim łóżku i zaczął wszystko opowiadać.

–Wtedy poszliście, a ja miałem was dogonić, tylko, że zatrzymał mnie ten mężczyzna. Zaczął coś mówić o swoim rachunku z twoim ojcem. Nie słuchałem go. Chciałem właśnie iść, bo zniknęliście mi, a on mnie zatrzymał i zaczął szarpać. Chciał mnie wrzucić do jeziora. Uderzyłem go w twarz, wziąłem rozpęd i popchnąłem go na barierkę. Nie wiedziałem, że tak mocno go popcham i wyleci prze nią do jeziora. Próbowałem mu pomóc, ale był za głęboko. Widział to jakiś mężczyzna i zadzwonił pod 112. Potem chodziłem po kopalni, aż znaleźli mnie strażacy. Wyciągnęli z kopalni i poszli wyławiać jego ciało. Opowiedziałem wszystko policji, następnie puścili mnie i wróciłem do hotelu. Tam dowiedziałem się, że Weroniki nie ma i poszedłem jej szukać, aż w końcu znalazłem.

–Wiesz, jak się o Ciebie martwiliśmy?! – wykrzyknęła Weronika rzucając się na brata ze śmiechem.

–Tak, przepraszam was i Ciebie Julko – wyszeptał odwracając się w moją stronę. Po chwili pocałował mnie i zaczął się śmiać.

–Idziemy na basen? Mamy jeszcze 2 godziny, a potem wracamy do domu. – Zaproponowałam.

– Dobrze. Przygotujcie się. Za 15 minut spotykamy się na dole. – Powiedziała pani Kasia. Szybko się przebrałam i wyrzuciłam kartkę z pożegnaniem. Dzień zleciał szybko. Pływałam, kupiłam jeszcze kilka pamiątek i trzeba było już wracać. To był koniec naszej wycieczki. Pożegnałam się z obsługą i wsiadłam do samochodu. Wracaliśmy kilka godzin. Graliśmy w karty i opowiadaliśmy dobie historie o duchach. W domu Michała byliśmy o godzinie 18:54, a 20 minut później przyjechał po mnie tata. Wpadł jeszcze na kawę, a potem pożegnałam się ze wszystkimi i podziękowałam z całego serca. Ta wycieczka będzie w mojej pamięci do końca życia. Może kiedyś się jeszcze trafi podobna. Co będzie to będzie. Zobaczymy.

Opowiadanie Aleksandry Nowak z Kozubszczyzny, która jest uczennicą Gimnazjum nr 11 w Lublinie uczestniczy w konkursie YoungFace.TV i Kopalni Soli “Wieliczka”. Więcej informacji o konkursie można znaleźć na stronie youngface.tv/konkurswieliczka/.

Zwycięzca konkursu otrzyma bilety na zwiedzanie Trasy Górniczej dla siebie oraz całej swojej klasy do wykorzystania w roku szkolnym 2014/2015. Autorów dwóch kolejnych historii uhonorujemy solnymi upominkami.
Więcej informacji o Trasie Górniczej znajdziecie na stronach Kopalni Soli “Wieliczka”: www.kopalnia.pl/zwiedzanie/trasa-gornicza.

Komentarze ()