sunset166637_1920.jpg

Już kultowe zdanie „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”, które mimo mijającego czasu jest nadal aktualne i takie jeszcze długo pozostanie.

Z autopsji mogę napisać, że to bardzo trafione i prawdziwe stwierdzenie.

Sama kieruję się tą myślą przy poznawaniu nowych znajomych.

Moim zdaniem czasy antyku już minęły i żeby podziwiać człowieka nie wystarczy, że emanuje od niego seksapil, lecz to, co ma do zaoferowania jako osoba, mianowicie chodzi mi o inteligencję, mądrość, wyjątkowe spojrzenie na świat czy imponujący sposób bycia.

Co mi po niewyobrażalnie umięśnionym bożyszczu, jeśli jest głupi i nieciekawy, a jego jedyną pseudozaletą jest pewność siebie, która także nieszczególnie mi się podoba?

Przeważającą część moich znajomych poznaję przez internet, nierzadko nie wiem na początku jak wyglądają, ponieważ nie jest mi to do niczego potrzebne i nie chcę oceniać ludzi na podstawie wyglądu, najprościej rzecz ujmując-nie daję sobie możliwości nawet podświadomego zaszufladkowania ich przez pryzmat wyglądu.

Ode mnie nigdy nie przeczytają pytań typu ,,ile masz w bicepsie?”, tylko „o czym myślisz?”, bądź „jak się czujesz?”. Staram się poznawać ludzi od środka, od sedna, a nie ich powierzchowną skorupę, na którą nawet nie mają wpływu.

Uważam, że można zobaczyć człowieka, jednocześnie wcale go nie widząc.

Według mnie najcenniejsze jest to, co ktoś ma do powiedzenia oraz co sobą prezentuje.

Dobrym przykładem mojego sposobu patrzenia na ludzi jest historia o „Pięknej i Bestii”. Można kochać i szanować kogoś za to, kim jest w głębi, a nie za cudowny wygląd.

Mam też przykłady z własnego życia. Tym przykładem jest mój znajomy z internetu, Michał.

Poznałam go na jednym z komunikatorów, długo nie chciał się pokazać, myślę, że się siebie wstydził. Rozmawialiśmy tak spokojnie, bez żadnych wymagań ani szczególnych oczekiwań względem siebie, czasem trwało to dłużej, czasem wymienialiśmy tylko „Dzień dobry/Dobranoc”.

Niczego większego ani dłuższego się nie spodziewałam.

Z czasem zaczęliśmy pisać więcej i więcej, w tym czasie ja dalej nie wiedziałam, jak on wygląda, to nawet nie było ważne. Bardzo go polubiłam, interesował mnie tym co i w jaki sposób pisał, mogliśmy rozmawiać i rozmawiać. W ten sposób zaprzyjaźniłam się z człowiekiem bez twarzy, który mimo wszystko dla mnie był piękny. Teraz, kiedy wiem jak wygląda-całkiem zwyczajnie, powiedziałabym nawet, że bez fajerwerków, on dalej jest dla mnie piękny, po prostu, jako osoba.

Nie powinniśmy patrzeć na wszystko oczami, bo finalnie możemy nie zobaczyć nic, ani piękna, ani dobra, zwyczajnie nic. Jeśli ktoś naprawdę chce poznać drugiego człowieka, powinien zamknąć oczy a otworzyć uszy by wysłuchać oraz serce by zrozumieć.

Praktykując od dawna tę metodę, jeszcze się nie zawiodłam, może już czas byście i Wy spróbowali?