,,Zanim się pojawiłeś” nie jest kolejnym nudnym romansidłem kończącym się happy-endem. To opowieść należąca do tych bardziej osobistych, w której nie brakuje uśmiechu, humoru i wielu emocji. Nie można przy niej ukryć łez.
Kiedy sięgnęłam po książkę pt. ,,Zanim się pojawiłeś”, nie sądziłam, że zostanie w mojej pamięci na długo i wywoła we mnie takie emocje. O powieści usłyszałam od cioci, która właśnie mi ją poleciła. Pamiętam jej słowa- ,,Nie czytałam książki, ale oglądałam film w kinie. Nie pamiętam kiedy tak płakałam. Film godny polecenia.” Nie chciałam oglądać filmu tylko właśnie przeczytać książkę. Przy pierwszej okazji zaszłam do księgarni i ją zakupiłam. I szczerze? Nie żałuje, bo rzadko przy takich książkach płacze się jak bóbr.
Jojo Moyes (bo tak nazywa się pisarka) jest brytyjską autorką bestsellerów i dziennikarką. Tym przebojem wdarła się na wydawnicze listy przebojów. Warto wspomnieć, że książka została przeniesiona na duży ekran i w niedalekiej przeszłości mogliśmy zobaczyć ją w kinach.
Książka ma ponad 380 stron i -moim zdaniem -nie należy do najgrubszych. Okładka przedstawia dwoje zakochanych ludzi i nie zdradza historii książki. Jest pisana językiem powszechnym, codziennym.
Główną bohaterką książki jest Louisa Clarke, dwudziestosześcioletnia dziewczyna, mieszkająca w miasteczku wraz z rodzicami, dziadkiem i siostrą, która samotnie wychowuje dziecko. Jej życie toczy się pomiędzy pracą w kawiarni, spotkaniami z chłopakiem Patrickiem i wymyślaniem co dzień nowych kompozycji ubraniowych, którymi szokuje wszystkich bliskich i nawet tych, których nie zna. Lou ma szalony styl i tak naprawdę lubi nosić wszystko co kolorowe, ale niekoniecznie pasujące do siebie. Jej życie jest nudne i niczym niezaskakujące. Ale Lou nie wie, że straci pracę.
Idąc do pośrednictwa w poszukiwaniu nowego zatrudnienia, nie sądziła, że podejmie się tak trudnej pracy. Zostaje opiekunką, osobą do towarzystwa i -ku jej zdziwieniu- młodego, przystojnego człowieka, który w powodu wypadku stracił czucie w nogach i chęć do życia.
Żadne z nich nie wie, że Lou wywróci życie Willa do góry nogami i odmieni ich oboje na zawsze.
,,Zanim się pojawiłeś” nie jest kolejnym nudnym romansidłem kończących się happy-endem. To opowieść należąca do tych bardziej osobistych, w której nie brakuje uśmiechu, humoru i wielu emocji. Nie można przy niej ukryć łez.
Książka daje także możliwość spojrzenia na życie niepełnosprawnych osób z ich perspektywy. Lou próbuje przekonać Willa do aktywności. Musi pokonać szereg barier do tego stopnia, by w końcu się do niej przekonał. Jedną z nich jest to, że musi pokazać, że po co żyć, że niepełnosprawność nie zamyka mu okna na świat. Udowadnia mu też, że miłość istnieje, że ktoś może go pokochać tak samo, jak kochał go przed wypadkiem.
Po przeczytaniu książki dochodziłam do siebie kilka dni. Nie mogłam uwierzyć w jej treść i w to, że może być pomiędzy kimś tak silna więź po zaledwie kilku miesiącach znajomości. Zrozumiałam też, że w życiu każdego człowieka jest potrzebna bliskość drugiej osoby. Nieważne, jak byśmy od niej uciekali, ona i tak nas znajdzie.
Powieść Moyes jest interesująca ze względu na zakończenie i na przeżycia ukazane w książce. Wielu z was może się wydawać, że to kolejna nudna opowieść. Ale ja temu zaprzeczę. Nic w tej książce nie jest nudne. Może nie jest ona najwybitniejszym dziełem, ale pokazuje problemy, z którymi zmaga się dzisiejszy świat, a przede wszystkim, że miłość nie wybiera. Oczywiście to jest moja opinia, a ilu ludzi, tyle nowych wypowiedzi. Kocha się mimo wszystko, nawet wtedy, gdy nie jest to odpowiedni moment ani czas.
Komentarze ( )