Pierwszy raz zobaczyłam ten dom 4 lata temu, kiedy byłam w Brzeziu. Brzezie jest dzielnicą Raciborza, niedaleko czeskiej granicy. Większość domów pamięta jeszcze czasy przedwojenne. Są odrestaurowane, wokół nich dużo kwiatów. Widać, że mieszkańcy dbają o swoje ogrody. W oddali widać góry.
Wybrałam się na ulicę Brzeską. Jest to główna trasa, którą można dojechać do granicy Czech. Z drugiej strony jest miasto Racibórz. Obok pięknych domów znajduje się budynek, który na pierwszy rzut oka przypomina mały zameczek. Przeraża swoim wyglądem, dokoła drzewa, które zdają się wchodzić w mury.
Furtka zakręcona drutem i zamknięta na głucho, tak ,żeby nikt do niego nie wszedł. Pierwszy raz myślałam, że jest to opuszczone domostwo, właściciele najprawdopodobniej poumierali, albo gdzieś wyjechali. W tym roku postanowiłam ponownie zobaczyć tą dziką budowlę rodem z horroru. Na pewno nie poszłabym tam wieczorem. Tak samo jak wtedy furtka była zamknięta na głucho, dom sprawiał wrażenie niezamieszkanego. Co mnie zaskoczyło, do tarasu prowadziła ścieżka, więc ktoś tam wchodził. Na górze była data 1905 rok i herb, czyli kiedyś należał do kogoś bogatego.
Postanowiłam dowiedzieć się od kogoś mieszkającego tutaj o historii tego małego pałacyku. Dom został pobudowany przez bogatych niemieckich mieszkańców, którzy tutaj mieszkali przez całą II wojnę światową, a po niej zostali wysiedleni do Niemiec. W ich siedzibie zamieszkał z rodziną bardzo ważny wojskowy – pułkownik. Mieszkańcy Brzezia nie lubili go, a on też za bardzo nie szukał z nimi relacji sąsiedzkich. Całe życie towarzyskie tej miejscowości wiązało się z kościołem (mieszkańcy są bardzo pobożni). Jedynie matka pułkownika chodziła do kościoła i starała się nawiązać relacje z sąsiadami. Kiedy umarła, wszyscy szykowali się na pogrzeb, ale syn ją sam pochował na miejscowym cmentarzu. Podobnie pochował żonę. Pewien starszy pan twierdzi, że to on mieszka w tym domu, rzadko wychodzi, i tak naprawdę nikt go już dawno nie widział.
Gdy patrzyłam na ten opuszczony dom, zastanawiałam się, jak człowiek może tak mieszkać jak pustelnik bez przyjaciół, rodziny, bliskich. Może sobie na to zasłużył. Teraz nie wiem czy to jest prawda, a może tylko legenda. Dlaczego ta furtka jest zardzewiała, jakby nikt od lat jej nie otwierał a firanki w oknach pamiętają czasy, gdy ktoś tu nie mieszkał od bardzo dawna…
Komentarze ( )