Rozmowa z Wojciechem Walczakiem, współorganizatorem konkursu „Mag słowa” i Korytarza Różewicz

Czy jest jakiś wiersz Tadeusza Różewicza, do którego czuje Pan szczególny sentyment?

WOJCIECH WALCZAK: – Naturalnie, jest kilka bliskich mi utworów, ale skoro mam wskazać pojedynczy wiersz, to wybieram „Czas na mnie…”, egzystencjalną rozmowę syna z matką rozgrywaną gdzieś pomiędzy tym a innym wymiarem istnienia. Ten utwór to mistrzostwo świata w formule: minimum słów, maksimum treści. Nikt nie powiedział tak wiele o odchodzeniu człowieka z tego świata co właśnie Tadeusz Różewicz. Siłę emocjonalną bijącą z tych kilkunastu słów porównałbym do IX Symfonii Gustawa Mahlera, który muzycznie opisał zanikającymi dźwiękami proces umierania człowieka. To absolutne arcydzieła ludzkiego umysłu, niepoddające się płaskiej interpretacji.

 

Często omawia Pan na swoich lekcjach wiersze Tadeusza Różewicza? Jak reagują nie uczniowie?

– Skłamałbym, mówiąc, że wszyscy moi uczniowie są nastawieni do Wielkiego Maga entuzjastycznie. Gimnazjaliści są jeszcze w wieku, kiedy większość z nich nie myśli o bilansie swojego życia, tylko mknie przez świat jak rozpędzone młode psiaki. Tym bardziej zadziwia mnie, że jest wśród nich tak wielu, na których poezja Różewicza robi piorunujące wrażenie. Jako dowód przytoczę słowa jednej z laureatek tegorocznego konkursu ”Mag słowa”. Podsumowała ona swój list do Wielkiego Maga słowami; „Z pokorą chylę swoje młode czoło przed Panem”. Nikt tej młodej damie nie nakazywał składać hołdu wobec starszego pana, zrobiła to z własnej woli.

Co najbardziej fascynuje Pana w twórczości Tadeusza Różewicza?

– Wszystko mnie tu zachwyca, a najbardziej umiejętność ostrzegania ludzi, że jeśli niczego nie zmienimy, to polityka zmieni się w kicz, miłość w pornografię, muzyka w hałas, religia w naukę, nauka w religię. Nikt nie ma w sobie takiej zdolności przewidywania tego, co będzie za kilkadziesiąt lat , jak miał właśnie On. Ja też z pokorą chylę swoją siwą głowę przed Tadeuszem Różewiczem.

 

Czy często sięga Pan do dzieł tego poety?

– Naturalnie, są utwory, które czytałem kilkadziesiąt, może nawet setki razy. Uwielbiam czytać zapomniane wydanie prozy Tadeusza Różewicza z genialnymi  opowiadaniami np. krótkim, 3-stronicowym „Grzechem”. Poemat „Matka” zawsze wyciska łzy z moich powiek jako hołd oddany każdej Matce, która odeszła. Ja wciąż tęsknię za  moją zmarłą przed prawie trzydziestu laty Mamą…

 

Czy Pana zdaniem w codziennym życiu można odnaleźć motywy z wierszy Różewicza?

– Jak najbardziej, przykładem fotka Tadeusza Różewicza w zbiorku „Płaskorzeźba”. Poeta stoi na niej w… śmietniku. To metafora realiów naszego współczesnego świata. My wszyscy w jakimś stopniu tkwimy w środku rzeczy nieważnych, nietrwałych, niezakorzenionych w tradycji, w rodzinie lub w Bogu. Każdy z nas stoi przed wyborem, czy życie bez Boga jest możliwe czy niemożliwe, co opisał właśnie Różewicz – najbardziej niekatolicki poeta religijny w naszej historii.  Konkluzja Tadeusza  Różewicza o naszej rzeczywistości nie jest optymistyczna – w coraz większym stopniu stajemy się rurami kanalizacyjnymi, zdolnymi przepuścić przez siebie wszystko, przyjąć wszystko, co płynie z prądem. Zwalniamy się, niestety, tylko z myślenia…

Rozmawiała MARLENA URBANIAK 3 e