W ostatnim czasie wielką furorę w mediach społecznościowych, a także w prasie robi nowy film, który pojawił się na popularnej platformie internetowej Netflix. Film “Nie patrz w górę” (org. “Don’t Look Up”) to film katastroficzny i czarna komedia w jednym. Postanowiłem “na własnej skórze” sprawdzić fenomen tego filmu. Zapraszam na recenzję i jednocześnie ostrzegam, iż zawierać ona będzie “spoilery”, na recenzję filmu, który pozwala nam na sporą dawkę śmiechu… przez łzy.
Zanim przejdziemy do treści wydarzeń oraz ukrytych znaczeń owej produkcji w moim przekonaniu warto zacząć od znamienitej obsady. Jest to niezwykła okazja by “na wielkim ekranie” obejrzeć wybitne postaci światowego kina. Dość napisać, iż grają tutaj Meryl Streep i Leonardo DiCaprio. Ponadto ekranizację uświetniają Cate Blanchett, Jennifer Lawrence, Ariana Grande, Rob Morgan i Jonah Hill. Niedopatrzeniem byłoby pominięcie autora bardzo ciekawych i przyjemnych dla ucha utworów towarzyszących widzowi. Owym autorem jest nie kto inny jak amerykański kompozytor Nicholas Britell. W moim odczuciu już samo tak duże nagromadzenie gwiazd w tym filmie, daje jasno do zrozumienia jak ważne przesłanie niesie ze sobą ta produkcja. Całość wyreżyserowana została przez Adam’a McKay’a i jest on jednocześnie autorem scenariusza. Praca jest dziełem wytwórni HyperObject Industries, a za dystrybucję odpowiada jedna z największych platform – Netflix. Warto dodać, że jest to film, który dopiero co ujrzał światło dzienne – jego światowa premiera miała miejsce 10 grudnia tego roku. Oprócz licznych odwołań, aluzji, nowych interpretacji, a także materii dosłownej owego filmu na ogromne docenienie zasługują ludzie stojący za kulisami tej produkcji – montażyści, kostiumowcy, scenarzyści – dosłownie wszyscy. Moim zdaniem każdy detal tego filmu jest całkowicie dopracowany i zapewne właśnie w tym tkwi maestria, którą dostrzec można oglądając ten film, na pozór tak prosty, a jak się okazuje zaskakujący w swej złożoności. Jednak to nie garść danych technicznych, a treść całej produkcji wzbudziły zachwyt, a zatem to dobry moment by tam zajrzeć!
Historia opowiada o dwójce astronomów – o doktorze Randall Mindy, a także o doktorantce Kate Dibiasky. Dokonują oni niesamowitego, ale jednocześnie przerażającego odkrycia podczas jednej z rutynowych obserwacji. Przez przypadek natrafiają oni na kometę, której średnica jak się później okazuje, jest tak wielka, iż zdolna unicestwić Ziemię jaką znamy. Z początku odkrycie oczywiście nie wzbudza sensacji, dopiero gdy dwójka naukowców zagłębia się w obliczenia celem odkrycia trajektorii lotu orientują się jak dramatyczne jest to co widzą. Powtórne kalkulacje przynoszą ten sam fatalny wynik. Za nieco ponad pół roku kometa ma zderzyć się z naszą planetą. Wówczas rozpoczyna się wyścig z czasem, jest to początek walki o przetrwanie wszelkich istnień na naszej planecie. Podczas długich i wyczerpujących tygodni zmagań, naukowcy, którzy stają się twarzą teorii o komecie, mierzą się z rozmaitymi przeszkodami – prasą, politykami i zmanipulowanymi przez populistów ludźmi. Trudno tutaj nie odnieść wrażenia, iż jest to jednoznaczna aluzja twórców do naszej współczesności, do całej sytuacji wokół pandemii COVID-19, ale nie tylko także do wielu innych spraw na pozór oczywistych z naukowego punktu widzenia, a w rzeczywistości napotykających na liczne przeszkody. Podczas tej bitwy naukowcy są wyśmiewani, wylewa się na nich ogromna fala hejtu. Tylko środowiska naukowe zdają sobie sprawę z istoty problemu. Trud podjęty przez astronomów kończy się fiaskiem także dlatego, a raczej przede wszystkim przez bezczynność i lekceważenie problemu przez organy władzy. Film ukazuje również niewyobrażalną skalę korupcji i szereg powiązań u szczytów władzy. Prezydent USA, która miała stać na straży dobra i interesu jednego z najważniejszych państw na świecie ignoruje i bagatelizuje doniesienia naukowców, gdyż ujawnienie takiej sprawy może zaszkodzić jej wizerunkowi w trwającej kampanii wyborczej podczas, której ubiega się ona o reelekcję. To wszystko to zatrważająca i katastroficzna wizja, jednak należy postawić pytanie czy zupełnie nierealna w naszym współczesnym świecie? Wszystkie szczegóły mogą być jedynie zbieżnością nazw i symboli lecz czy to musi być science fiction lub typowa fikcja filmowa?
Produkcja stawia wiele pytań i nie daje zbyt wielu odpowiedzi. Nie mam tutaj na myśli warstwy dosłownej scenariusza lecz tę kumulację problemów naszej cywilizacji, tak wiele tematów trudnych zaczepia ten film. Być może to nie jest film? Wiele kwestii poruszonych w ekranizacji to sprawy, o których dyskutujemy każdego dnia ze spotkanymi osobami, czasem w innej postaci lub w innej materii lecz mechanizmy są zupełnie analogiczne i tak samo ukazują chciwość i cyniczność rodzaju ludzkiego. Zapewne celem reżysera było przerysowanie naszego świata codziennego lecz efekt w moim odczuciu jest tak piorunujący, że musiałem chwilę się zastanowić czy właśnie nie obejrzałem jakiegoś dokumentu lub obszernego materiału informacyjnego. Oczywiście używam tej metafory na wyrost, jednak to co obejrzałem zrobiło na mnie naprawdę znaczące wrażenie. Sam zacząłem się zastanawiać czy rzeczywiście Czesław Niemen miał rację śpiewając, iż “ludzi dobrej woli jest więcej (…) i, że ten świat nie zginie dzięki nim”, gdyż ten film raczej nie specjalnie podporządkowywał się tak optymistycznej wizji. Delikatnie mówiąc pesymistyczny scenariusz dołuje widza lecz przede wszystkim skłania do refleksji, a w konsekwencji pobudza do działania. Szczególnie za serce chwyta scena gdy kometa już uderzy w naszą planetę, spełnia się czarny scenariusz, a tymczasem dwójka astronomów wraz z rodziną i przyjaciółmi siedzą przy jednym stole i jedzą obiad. Wszystko stopniowo zaczyna drżeć lecz oni starają się ukryć emocje i dalej kontynuować rozmowę tak jak gdyby nic się nie stało. Ta scena choć na pozór nie nadzwyczajna to po takiej dawce wrażeń chwyta nawet najtwardsze serce i porusza emocje widza.
Być może nie każdy zgodzi się z niektórymi sugestiami jakie niesie za sobą film, jednak dzięki niemu możemy na niektóre kwestie rzucić okiem z zupełnie odmiennej perspektywy. Poglądy rzucane na pewne kwestie nie muszą być wiążące i będące prawdą, ale pokazują jak wiele oblicz może mieć jedna sprawa, na pozór czasem nawet banalnie prosta. To nie jest film dający nadzieję, to film pobudzający do działania, motywujący poprzez czarną wizję jaka została przedstawiona.
W moim przekonaniu jest to jedna z najlepszych produkcji tego roku, zapewne nie każdemu przypadnie do gustu lecz warto obejrzeć ten film i zadać sobie kilka pytań, zdać się na swoje rozmaite refleksje. Jest to niesamowite dzieło reżysera, gdyż zmusza widza do myślenia. To nie jest film oczywisty. Rzuca zupełnie nowe światło na problemy polityczne i finansowe tego świata – jest ich zbyt wiele by każdemu poświęcić kilka słów – jedyne co można zrobić to zobaczyć ten film. Ta produkcja nie przedstawia konkretnych rozwiązań owych problemów, jednak daje nam szansę by uświadomić sobie ich istnienie oraz skalę kłopotów. W mojej opinii nie będzie tutaj nadużyciem jeśli powiem, że jest to obowiązkowa pozycja dla każdego posiadacza platformy Netflix, kinowego widza, dla każdego “Kowalskiego”. Nie jest to film prosty w warstwie metaforycznej, jednak w moim odczuciu to naprawdę dobre kino skłaniające do refleksji, a niektórzy twierdzą, iż takie jest najlepsze i najprawdziwsze. Ze smutkiem stwierdzam, iż nie każdy widz dotrwa do końca. Zapewne znajdą się tacy, którzy nie dadzą mu szansy i wyjdą w trakcie, gdyż uznają, iż owy film narzuca konkretny światopogląd na pewne kwestie – to nieprawda. Poglądy przedstawione w ekranizacji są jedynie jednymi z wielu, popartymi badaniami naukowymi. Jednak są wykorzystane przede wszystkim by na zasadzie bardzo widocznego kontrastu zmierzyć je z ich dokładnymi odpowiednikami “drugiej strony barykady”. Życzę miłego oglądania!
Źródło zdjęcia:
Latarnia Morska Gwiaździste Niebo – Darmowe zdjęcie na Pixabay