Słysząc słowo moda, przed oczami pojawiają nam się zdjęcia pięknych kobiet, które na barwnych i kuszących okładkach prestiżowych pism swoim uwodzicielskim spojrzeniem i idealnym uśmiechem reklamują luksusowe produkty i styl życia dostępne tylko dla elity. Ich zadaniem jest sprzedać bajkę, w którą my, przeciętni zjadacze chleba, znudzeni swoją szarą codziennością, poszukując od niej ucieczki mamy uwierzyć. Jak powszechnie wiadomo doskonale im się to udaje. Tysiące dziewcząt marzą o tym, aby ktoś je zauważył, wychwycił spośród tłumu tych przeciętnych i sprawił, aby oświetlone reflektorami pławiły się w splendorze. Chcą być modelkami. Taką samą ambicję ma Jesse, protagonistka filmu pt. „Neon Demon” w reżyserii Nicolasa Windinga Refna.

Na film ten natknęłam się zupełnie przypadkiem, przeglądając sieć. Do seansu zachęciły mnie intrygujący opis i (jako że jestem wzrokowcem) piękny, wielobarwny plakat. Gdybym jednak miała kierować się opiniami widzów, z pewnością ominęłabym go szerokim łukiem, lecz tym razem, w związku z tym, że żaden z oceniających nie przedstawił argumentu innego niż: „nie rozumiem” , postanowiłam je zignorować. Muszę przyznać, że nie pożałowałam.

„Neon Demon” opowiada historię szesnastoletniej Jesse, która jest aspirującą modelką (w tej roli Elle Fanning). Aby zwiększyć swoje szanse na osiągnięcie sukcesu, dziewczyna przeprowadza się z małego, rodzinnego miasta do Los Angeles. Jej piękno, młodość i bijąca od niej energia sprawiają, że odnosi wielki sukces, niestety przyciągają też wrogów. Jesse wzbudza zazdrość i zawiść konkurentek, które przy niej stają się ”niewidzialne” dla potencjalnych zleceniodawców. Cała ta mieszanina niesamowicie intensywnych emocji wkrótce doprowadza do tragedii…

Reżyser filmu opowiedział banalną historię w niekonwencjonalny sposób, sprawiając, że stała się ona wyszukana i dosyć trudna do odbioru. Obraz przepełniony jest dwuznacznymi symbolami mającymi skłonić widza do myślenia i refleksji nad poruszaną kwestią. Obnaża ludzką bezwzględność w dążeniu do celu. Rzuca światło na to, jak toksyczny i jadowity bywa świat mody, w którym nie ma miejsca na słabość i człowieczeństwo, a prawdziwe przyjaźnie nie istnieją.

„Neon Demon” jest absolutnym majstersztykiem w kwestii audiowizualnej. Refn karmi odbiorcę kalejdoskopowymi i nietuzinkowymi obrazami, które oprawione w ramę spokojnie mogłyby stanowić wystawę prawdziwej, czystej sztuki. Ścieżka dźwiękowa, za którą odpowiada Cliff Martinez również pozostaje bez zarzutu. Inspirowana filmami Alfreda Hitchcocka wprowadza niepokój i stanowi miłe uzupełnienie całości.

Podsumowując, moim zdaniem film „Neon Demon” jest wartym uwagi i godnym polecenia dziełem. Daje do myślenia i stanowi przestrogę dla młodych dziewcząt, które marzą o tym, aby być częścią świata modelingu, który kojarzy im się jedynie z bajecznością. Nie myśląc o czyhającym na nie niebezpieczeństwie, zatracają się w blichtrze i nawet nie wiedzą kiedy zostają pożarte. Dosłownie.