Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami, za siedmioma dolinami stał ogromny pałac. Należał on do króla Macieja i jego żony, królowej Aleksandry. Małżeństwo było bardzo udane. Królowa była bowiem niezwykle piękną
i dobrą kobietą. Króla natomiast wyróżniały ogromna hojność i mądrością, które dobrze wykorzystywał w swych rządach. Oboje cieszyli się dużym szacunkiem ze strony poddanych.
Do pełni szczęścia brakowało im tylko jednego – od zawsze upragnionego dziecka. Gdy w końcu na świat przyszła długo oczekiwana córka pary królewskiej, rodzice małej księżniczki nie mogli opanować swej radości. Natychmiast urządzono huczne przyjęcie, na które zaproszeni zostali wszyscy mieszkańcy miasteczka oraz inni monarchowie z pobliskich miejscowości.
Księżniczka Emilia była oczkiem w głowie swych rodziców. Nie brakowało jej niczego. Żyła w szczęściu i dobrobycie. Mimo rzadko spotykanej, wielkiej urody, jaką została obdarzona, nie była wzorem do naśladowania. Była bowiem bardzo chytra. Nadszedł czas, kiedy dziewczyna osiągnęła wiek, w którym wydaje się za mąż młode księżniczki. W dniu osiemnastych urodzin, zgodnie ze zwyczajem, do jej zamku przybyli władcy innych królestw, wręczając pięknej księżniczce drogie prezenty. Miało to nakłonić ją do wyboru jednego z przystojnych królewiczów.
Pod koniec uczty przyszedł pewien starzec, jeden z miejscowych rolników, człowiek biedny, ale kochający rodzinę królewską niemal tak mocno jak swoją. Gdy wszedł, na sali zapadła grobowa cisza.
– Księżniczko! Piękna księżniczko Emilio! Przychodzę do ciebie, aby dać ci tę różę. Nie jest to jednak zwykła róża. Dbaj o nią, a nigdy nie zaznasz biedy i niedostatku! – powiedział mężczyzna wręczając jej kwiat. Ta róża nie była ani piękna, ani zapachem nie wyróżniała się spośród innych róż. Emilia odebrała podarowanie jej “chwastu” jako kpinę.
– Straż! Straż! Zabrać stąd tego wieśniaka! – zawołała ze złością.
Starzec został natychmiast wyprowadzony z pałacu i słuch o nim zaginął.
Gdy królewicze zgromadzeni na uczcie księżniczki zobaczyli jej karygodne zachowanie od razu opuścili mury pałacu. Nikt bowiem nie chciał dzielić życia z taką osobą. Jej przyjaciele, poddani, słudzy, a nawet rodzina postanowili wygnać Emilię z miasteczka. Chcieli, aby zobaczyła jak wygląda prawdziwe życie, na które trzeba zapracować ciężką pracą i licznymi wyrzeczeniami.
– Nie możecie mi tego zrobić! Jestem przecież księżniczką! Nikt nie będzie mi mówić, co mam robić! – krzyknęła oburzona Emilia.
– Przykro nam córeczko, ale dopóki nie zmienisz swojego postępowania nie możesz wrócić do pałacu! – z wielkim bólem odpowiedział król Aleksander, przytulając przy tym roztrzęsioną żonę.
Księżniczka Emilia dalej trzymała w dłoni szaroburą różę. Wybiegła z zamku i ze łzami w oczach zaczęła pędzić w stronę lasu. Nie był to jednak zwykły las. Nikt nigdy nie wchodził w głąb tajemniczych roślin. Drzewa wyglądem przypominały ogromne potwory, które tylko czekają, aż nastanie noc. Wtedy podobno zaczynają wyć do księżyca, a stare i okropne czarownice zlatują się na krwawe sabaty. Długie gałęzie drzew zdawały się niemal dotykać Emilię wbiegającą do ciemnej gęstwiny.
Księżniczka usiadła na trawie. Była ledwie zauważalna, gdyż po całym lesie rozciągnęła się mgła utrudniająca widoczność.
– Ku ku! Ku ku! – odzywała się kukułka.
– Kraaa! Kraaa! – wołała co jakiś czas wrona.
– Auuu! Auuu! – słychać było wołania wilka.
Najbardziej słyszalnym dźwiękiem był jednak płacz młodziutkiej Emilki. Cały czas trzymała w rękach ohydny kwiat. Z każdą łzą, która spadała na jej szare płatki róża stawała się coraz bardziej czerwona i coraz bardziej przypominała wyglądem prawdziwy kwiat. Gdy Emilia trochę się uspokoiła spojrzała na prezent od starca. Nie widziała w nim już zniewagi dla “jej królewskiej mości”. Od kwiatka zaczęło bić ogromne światło. Wtedy księżniczka spojrzała na różę z bliska. Zobaczyła w niej samą siebie! Ale nie taką piękną jak zawsze. Emilia zobaczyła
w odbiciu swoje wszystkie wady. Wszystkie krzywdy, jakie kiedykolwiek wyrządziła innym. Wszystkie obelgi, jakie kiedykolwiek wypowiedziała do bliskich i nieznajomych. Wszystkie psikusy, jakie kiedykolwiek zrobiła. W tym momencie dotarło do niej, jak złym była człowiekiem. Postanowiła się zmienić.
Aby odpokutować swoje winy została w dzikim lesie jeszcze przez siedem lat. Gdy minął okres, po którym uznała, że rzeczywiście stała się dobrym człowiekiem wróciła do pałacu. Miała przy sobie różę, która zawsze pomagała jej w zmienianiu samej siebie na lepszą.
– Córeczko! Tęskniliśmy za tobą! – krzyknęła królowa Aleksandra na widok ukochanego dziecka.
– Mamo! Tato! Przepraszam za swoje zachowanie! Wiem, że byłam okropna, ale się zmieniłam – powiedziała księżniczka Emilia drżącym głosem.

Księżniczka Emilia spotkała mężczyznę swojego życia. Nie był on ani królewiczem ani bogaczem. Był on synem starca, rolnika, biedaka, od którego Emilia otrzymała zaczarowaną różę. W dniu ich ślubu kwiat niespodziewanie usechł, po prostu przestał być potrzeby, bo: “Nieważne jest to, co na zewnątrz, tylko to, co nosimy w sercu”