etapy_zycia_człowieka.jpg

Rodzina powinna być domem, a rodzice największym wsparciem. Każdy człowiek ma prawo do własnego zdania, nie zważając na wiek.

Schemat, z którym spotkałam się w wielu książkach z perspektywy dorosłych, to przedstawienie osób w wieku 10-13 jako małe dzieci (w negatywnym rzecz jasna znaczeniu) wcale nie zepsute, nie mające pojęcia o otaczającym ich świecie. Grupa 14-16 to nastolatkowie w czasie tak strasznego buntu młodzieńczego. Następnie osoby będące stałymi imprezowiczami, nie mają za grosz szacunku do starszych. Kończąc to, zostają młodzi, naiwni dorośli dalej nie mający pojęcia o życiu, i już ci pełnoprawni dorośli, jednak cały czas pouczani przez starszych od siebie.

Spróbuje skupić się na grupie buntowników, gdyż sama do niej należę. Możliwe, że nie mam do końca obiektywnego spojrzenia na tę sytuację, jednak z perspektywy tej zbuntowanej nastolatki to żaden bunt. Małe dzieci przez pierwsze lata swojego życia są całkowicie zależne od swoich dorosłych autorytetów. Nic w tym dziwnego, uczą się funkcjonowania i zachowań zgodnych z prawami rządzącymi się ich światem poprzez naśladownictwo. Ta dekada daje już pewne wiadomości. Czasem myślę, że ludzie osiągając pewien wiek ,zapominają o swoim życiu przed 25 rokiem życia. A ich powiedzenie “Kiedy ja byłem w twoim wieku…” to tylko stek nawymyślanych lub nałożonych na prawdę kłamstw. Ale najprawdopodobniej przekonam się o tym dopiero przekraczając magiczny wieku zapomnienia. Poznając owe prawa człowiek zaczyna się dopiero usamodzielniać się. Myślę, że te buntownicze lata to nic innego jak wyrażanie swojej opinii. Człowiek po kilkunastu latach życia, wreszcie jest na to gotowy. “Odkrywając” coś nowego chce się tym podzielić, a rodzic wydaje się w tej sytuacji najlepszym słuchaczem. Niestety rzadko się nim okazuje. Dla takiego rodzica to nic innego jak dziecko, które nie powtarza słowa po słowie za nim (czyli coś strasznego). Jednak źle jest kiedy jesteśmy córeczkami lub synkami mamusi czy tatusia, ale być samodzielnym wcale nie jest lepiej. Ludziom wydaje się, że mają prawo do naśmiewania się z osób będących blisko z rodzicami, gdyż a) sami mają trudne relacje, lub b) jest to tak rzadkie w ich świecie, że aż śmieszne.