,,Gwiazd naszych wina” autorstwa John Green’a, opowiada o miłości chorych nastolatków na raka. Hazel i Gus poznają się na kółku wsparcia chorych nastolatków.

Gus był byłym koszykarzem, którego rak pozbawił jednej z kończyn dolnych- nogi, zaś Hazel była piękną dziewczyna walczącą z rakiem tarczycy z przerzutami  do płuc od 13 roku życia. Pomimo chorób, nastolatkowie nie poddają się, walczą z rakiem do samego końca i żyją tak aby każdy dzień był tym jedynym (…). “W bohaterach książki nie ma pretensji do świata, nie pytają >>dlaczego ja?<<, nie chcą by się nad nimi litowano. Jedynie czego chcą, to mieć jak najwięcej czasu, by przeżyć jak najwięcej pięknych chwil”.

Zakochujący się w sobie bohaterowie są uroczy, a śledzenie kolejnych etapów rozwijającego się między nimi uczucia sprawia autentyczną przyjemność. Dopiero, kiedy scenarzyści na powrót przypominają, że historia Hazel i Gusa nigdy nie skończy się słowami: i żyli długo i szczęśliwie, dramatyzm ich sytuacji ścina z nóg. Hazel i Gus są cudowną parą, spędzają każdy dzień jak najlepiej potrafią, wyruszają w drogę do Amsterdamu aby dowiedzieć się od autora ich ulubionej  książki fikcyjnego autora, którą Hazel traktuje jak swoją prywatną biblię. “Cios udręki” Petera van Houtena o Annie umierającej na raka staje się zapalnikiem znaczących dla rozwoju historii wydarzeń, jaki jest dalszy los bohaterów… niestety autor okazał się zadumanym w sobie, nieuprzejmym “burakiem”.

Związek bohaterów wydaję się banalny i taki prosty, lecz Ci młodzi ludzie już w tak młodym wieku muszą się zmagać z jednym wielkim, nieuleczalnym przekleństwem- śmiercią. Zaakcentowanie zwyczajności tego związku, z obowiązkowym piknikiem, nieśmiałymi telefonami i przyziemnością “pierwszego razu”, wydaje się celowym zabiegiem twórców.

Podsumowując nie wolno się poddawać tylko walczyć każdego dnia, żyć pełnią każdego dnia. “Carpe diem”- chwytaj dzień.