Od ostatniego mojego artykułu związanego ściśle z grą poznańskich zespołów i ich rywali na najwyższych szczeblach rozgrywkowych piłki nożnej minęło blisko półtora roku i w związku z tym postanowiłem wykorzystać nadarzającą się sposobność, by dziś taki tekst napisać.
W listopadzie 2019 roku ukazał się mój ostatni tekst na temat Lecha Poznań. W tym roku pojawiła się świetna sposobność, by znów napisać o tej tematyce. Choć z pewnością smuci fakt, iż przez prawie półtora roku niewiele się u nas zmieniło. Minęło sporo czasu, a jedyne co “Kolejorz” zyskał przez ten okres, to wicemistrzostwo Polski w sezonie 2019/2020 i choć brzmi to całkiem nieźle, to styl i atmosfera przewijająca się wśród kibiców nie zaspokoiła rozbudzonych apetytów poznaniaków, wyczekujących kolejnego trofeum od sezonu 2014/2015. Wówczas Lech, pod wodzą Macieja Skorży, zwyciężył w Ekstraklasie, lecz od tego czasu zmieniło się sporo, ale nie wszystko przemawia za tym, że na lepsze. Jednak nasze piękne miasto i jego okolice w tym sezonie zyskały nową perspektywę, gdyż na najwyższym szczeblu rozgrywkowym pojawiła się królowa – Warta Poznań. “Zieloni” awansowali z Fortuna Pierwszej Ligi, wygrywając dwa mecze barażowe. Co ciekawe, nie tracąc żadnej bramki, a strzelając trzy i wszystkie po… rzutach karnych – rzeczywiście były to dość ciekawe okoliczności, ale może faktycznie szczęście się nieco uśmiechnęło do doświadczonego przez los klubu. Na pewno przez cały ten okres nie zmieniło się jedno – wciąż z wypiekami na policzkach oglądam każde spotkanie – teraz weekend ekstraklasowy jest dłuższy, przynajmniej o dodatkowe 90 minut meczu Warty.
Czasu znak…
Na kolejne Derby Poznania Wielkopolanie musieli czekać aż 25 lat. Dokładnie tyle czasu minęło, od kiedy ostatni raz Lech mierzył się z Wartą na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, wówczas nazywającym się pierwszą ligą. Rzeczywiście od tego czasu zmieniło się bardzo, bardzo wiele. Bardzo dużo znanych klubów zniknęło z piłkarskiej mapy naszego kraju. Niewielu zespołom udało się powrócić na dawne tory. Choć tutaj trzeba wspomnieć, że największe sukcesy “Zieloni” odnosili bardzo dawno temu, zdobywając dwukrotnie mistrzostwo Polski w latach 1929 oraz po wojnie w sezonie 1946/1947. Jak widać czas płynął, kilka nawet razy nazwa klubu się zmieniała, lecz wiara w zespół Warty przetrwała wiele długich lat. Jednocześnie obecna dyspozycja zespołu i sytuacja klubu daje nadzieję i powody do optymizmu na przyszłość. Bardzo możliwe, że największe sukcesy dopiero nadejdą. Jednak nie zawsze Derby Poznania rozgrywały się pomiędzy tymi klubami. Przez najwyższą polską ligę przewinęła się także Olimpia Poznań. Natomiast o tytuł najlepszej drużyny w Wielkopolsce rywalizowała także Amica Wronki czy Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski. Warto też nadmienić, iż Warta Poznań powstała w roku 1912, a Lech w 1922 roku, dziesięć lat później. Data powstania Warty czyni ją jednym z najstarszych klubów w Polsce. Ale może zostawmy teraz historię nieco na uboczu…
Lokalne święto
Poznań to wspaniałe miasto i bardzo lubi się wyróżniać w wielu aspektach. Tak jest również z punktu widzenia piłkarskiego. Derby Poznania to ewenement na skalę światową, gdyż wszędzie derby są meczami nienawiści, a u nas jest to spotkanie… przyjaźni. Tylko u nas można zobaczyć kibiców “Zielonych” oraz “Kolejorza” siedzących wspólnie na tych samych krzesełkach tych samych trybun. Jest to święto wielkie dla Poznania do tego stopnia, iż było wielu kibiców, takich jak ja, którzy na jednym nadgarstku przywiązany mieli szalki Warty, a na drugim Lecha, ot taka przyjaźń i szacunek. Wreszcie, po dwudziestu pięciu latach, w niedzielę 20 wrześnie 2020 roku Derby Poznania ponownie zostały rozegrane na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Traf chciał, że mecz rozgrywany był jeszcze wówczas, gdy na trybunach mogli zasiadać kibice i tak przy ul. Bułgarskiej zasiadło ich aż 17. tysięcy. Spotkanie ostatecznie rozstrzygnął rzut karny w 90. minucie. Jakub Moder, dziś grający już w Brighton & Hove Albion F.C., czyli zespole grającym w najwyższej klasie rozgrywkowej Anglii – Premier League, dał zwycięstwo “Kolejorzowi, uustalając wynik meczu na 1:0. “Zieloni” z pewnością czuli spory niedosyt, gdyż ów mecz był bardzo zacięty i nikt nie odstawiał nogi. Wielu kibiców twierdziło nawet, iż to “Warciarze” bardziej zasłużyli na komplet punktów, no ale los chciał, by było inaczej. Tak było w 5. kolejce PKO Bank Polski Ekstraklasie, jednak już w piątek 26 lutego 2021 roku Warta miała okazję do rewanżu, gdyż ponownie Derby Poznania rozgrywane były w ramach meczu 19. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Pierwsza połowa była dość powolna i działo się tam niewiele. Po trzech kwadransach zawodnicy schodzili do szatni, gdy na tablicy wyników widniał rezultat 0:0. Tutaj warto na chwilę się zatrzymać i zwrócić uwagę, iż w związku z szeroko zakrojoną modernizacją stadionu Warty Poznań mieszczącego się przy Drodze Dębińskiej, “Zieloni” swoje spotkania rozgrywają na dobrze utrzymanym stadionie nieistniejącego już zespołu – Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski i to właśnie w Grodzisku rozgrywany był ten mecz. Warta cały czas czeka by móc rozegrać mecz w “Ogródku”. Teraz wróćmy do spotkania. Świetne wejście w drugą połowę zaliczyli właśnie gospodarze. Doskonałe, dokładne i precyzyjne dogranie piłki z prawego skrzydła i pewnie piłkę do bramki posyła Mateusz Kuzimski – najlepszy snajper “Zielonych” w tym sezonie. Sprytnie uniknął obrońców Lecha i silnym strzałem skierował futbolówkę między nogami bramkarza Mickey’ego van der Harta do siatki. Goście długo się męczyli z bardzo skutecznie broniącym się przeciwnikiem, jednak nawet najtwardsza defensywa wreszcie musi ulec naciskom, tak było również i tym razem. Około 70. minuty do strzału dochodzi nowy napastnik Lecha Poznań – Aron Jóhannsson. Wygrywa pojedynek powietrzny o piłkę z obrońcą gospodarzy i głową pokonuje bramkarza gospodarzy Adriana Lisa. Czas leci, “Kolejorz” dominuje, natomiast Warta stara się odgryzać. Sędzia dolicza trzy minuty. Do końca meczu pozostaje kilkadziesiąt sekund i wtedy Alan Czerwiński wrzuca piłkę w “szesnastkę” gospodarzy. Jan Sykora źle przyjmuje piłkę, bramkarz Warty nie zdołał jej wyłapać i jest teraz w parterze. Pod bramką “Zielonych” powstaje wielki kocioł. Dobitka Bartosza Salamona zostaje zblokowana i wreszcie do futbolówki doskakuje Portugalczyk Pedro Tiba, mija rywali, odbiegając nieco na ubocze w stronę prawego autu, patrząc z perspektywy nacierającego Lecha i pomiędzy obrońcami Warty, tuż obok Roberta Janickiego posyła piłkę do siatki. Ławka rezerwowych “niebiesko-białych” wyskakuje by cieszyć się całym zespołem. Trener gospodarzy Piotr Tworek już wtedy wie, iż mieli wszystko, by wygrać to spotkanie, jednak nawet punkt nie został dopisany do ich dorobku. Jeśli żadna z drużyn nie opuści Ekstraklasy na rzecz niższej ligi, to okazja do rewanżu nadarzy się dopiero w najbliższym sezonie 2021/2022. Z pewnością podopieczni Piotra Tworka będą jeszcze bardziej zmobilizowani.
Jak wygląda to dziś?
Mamy dziś poniedziałek 8 dzień marca. Warta Poznań grała dziś na własnym boisku z płocką Wisłą, a spotkanie zakończyło się wynikiem 2:0 dla “Zielonych”. “Wiślacy” tym razem nie mieli absolutnie nic do powiedzenia. Warta Poznań zdobyła gola już w 3. minucie spotkania, dlatego czas działał na ich korzyść. Tym samym klub z Poznania jest najlepiej punktującym zespołem z całej Ekstraklasy po wznowieniu rozgrywek “na wiosnę”. Tymczasem w trakcie weekendu Lech Poznań jako pierwszy zespół Ekstraklasy w tym sezonie rozgrywek zwyciężył z Pogonią Szczecin na ich własnym stadionie – dotychczas jeszcze nikomu ta sztuka się nie udała. Jednocześnie rewanżując się za dotkliwą porażkę “na własnych śmieciach” 0:4. “Portowcy” ulegli na swoim terenie dopiero w meczu rozgrywanym w ramach 20. kolejki PKO BP Ekstraklasy, przegrywając 0:1. Co ciekawe po tym spotkaniu Lech ma za sobą trzy zwycięstwa z rzędu – ze Śląskiem Wrocław (mecz w Poznaniu), wspomniany mecz derbowy z Wartą w Grodzisku Wlkp. oraz ostatni mecz wyjazdowy w Szczecinie z Pogonią. Ponadto, “Kolejorz” przerwał fatalną serię, gdyż w ostatnich 4 meczach rozgrywanych w Szczecinie w Ekstraklasie (z wyłączeniem tego z ostatniej niedzieli 07.03) nie wygrał żadnego, aż do dziś. Być może aura wokół zespołu Dariusza Żurawia, która była dramatyczna po odpadnięciu z Pucharu Polski, po przegranym meczu z Rakowem Częstochowa w Poznaniu (0:2), zacznie się poprawiać i Lech pokusi się o emocjonującą końcówkę sezonu, przed nimi jeszcze 10 spotkań. Warto również wspomnieć, iż oprócz twierdzy Szczecin pękła także inna ściana – twierdza Wrocław. Warszawska Legia zwyciężyła ze Śląskiem 1:0 i tym samym po 20. kolejce Ekstraklasy nie ma już żadnej drużyny w lidze, która nie przegrała meczu na swoim boisku. Czekamy zatem na kolejne spotkania z udziałem Warty i Lecha, oby przyniosły jak najwięcej punktów poznańskim zespołom!
Komentarze ( )