Finał Odysei Umysłu już za nami. Jakie są sekrety przygotowywania przedstawienia od podstaw. Czym jest i co skrywa owa Odyseja?
Finał 27. edycji konkursu „Odyseja Umysłu” już za nami. W tym roku polskie drużyny odniosły wyjątkowy sukces na Finale Ogólnoświatowym w USA. Aby to osiągnąć, trzeba było zająć wysokie miejsce w Finale Ogólnopolskim, a wcześniej zabłysnąć jeszcze na Eliminacjach Regionalnych. Czy to wszystko jest świeczki warte? Tak lub nie. Każdy ma ochotę skosztować zwycięstwa choćby jednym ugryzieniem. Mniam!
Ale czy faktycznie o to w tym wszystkim chodzi? Zależy dla kogo. Czasem trzeba dokonać wyboru. Odyseusz wybrał drogę bliżej Scylli, sześciu z jego towarzyszy musiało za to zapłacić życiem, ale sam okręt i reszta załogi dzięki temu ocalała i popłynęła dalej. Tak więc my zdecydowaliśmy, co chcemy osiągnąć, choć czasem występują przy tym skutki uboczne, ale dzięki determinacji i wspólnej pracy osiągnęliśmy sukces. Niekoniecznie USA. Niekoniecznie morze banknotów, niekoniecznie złote banany, kokosy i ze srebra termosy. Lecz sukces według naszej własnej miary.
Ależ się rozpisałem! Miało być o tym, co mi dała Odyseja. Co mi dała Odyseja? Hmm, co mi dała Odyseja… Medal, dyplom, smycz i po znajomości zniżkę do odysejowego sklepiku? Chyba nie… Tutaj chodzi o coś innego. A o co?
Jeszcze pod koniec ubiegłego roku nasza grupa, w której pracować mieliśmy przez kolejne ponad pół roku, spotkała się po raz pierwszy. Każdy każdego wcześniej znał, chociażby z widzenia. Na początku trudno było wpasować się w odysejową atmosferę (mówię z punktu widzenia nowego Odyseusza). Pierwszych kilka spotkań ograniczało się do wyboru problemu, którym się zajmiemy. Następnych kilka do wyboru książki, na podstawie której miało być nasze przedstawienie (które to wydawało się nazbyt odległe, aby jego tematem się dokładnie zajmować).
Ach, jakiż to był błąd! Przez te kilka zajęć bylibyśmy zdolni stworzyć przynajmniej ze dwa takie przedstawienia. Potem nadeszła jeszcze przerwa świąteczna, ferie, aż w końcu na ukończenie występu zostały dwa tygodnie. Przez ten czas nasze spotkania odbywały się codziennie, a tempo było trzykrotnie wyższe.
W końcu się udało. Po burzliwych naradach wybraliśmy książkę, na podstawie której miało powstać nasze dzieło. Była to magiczna „Alicja w Krainie Czarów”, która zwyciężyła nad “Hobbitem” i kilkoma innymi znakomitymi powieściami. Zabraliśmy się więc za projektowanie odpowiednio kreatywnej, a jednocześnie funkcjonalnej scenografii. Początkowym pomysłem było zrobienie ogromnej ramki na wzór ekranu telewizyjnego. Później ekran wyewoluował na wielką książkę z przewracanymi stronami. A potem przyszło olśnienie! Jego zamysłem było zbudowanie dwustronnej scenografii, której jedna strona byłaby „akcją na żywo”, a druga dokładnym jej przeciwieństwem, czyli „zakulisami”. Pod koniec „live-u”, czyli obłąkanej herbatki, Kapelusznik mówi:
„Zawsze jest czas na picie herbaty, a nigdy nie ma czasu na zmywanie naczyń”.
Aby dodatkowo uwydatnić efekt „dwóch stron” w scenie, kiedy Kapelusznik i Marcowy Zając zmywają naczynia w domu, padają słowa:
„Zawsze jest czas na zmywanie naczyń, a nigdy nie ma czasu na picie herbaty”.
Jednym z ważniejszych elementów scenograficznych był zegar – znak członkowski. „Alicja w Krainie Czarów” ma 12 rozdziałów, a zegar 12 godzin, więc na tarczy, na miejscu każdej godziny był odpowiednio jeden rozdział. Bardzo “błyskotliwy” był również stół z kręcącym się ciastem, domek Zająca oraz drzewo – ścianka fotograficzna.
Odyseja dała mi umiejętność organizacji. Dzięki wspomnianym doświadczeniom wiem już, że nie należy niczego odkładać na później. A praca przy rekwizytach nauczyła mnie, że razem, z odpowiednim podziałem zadań – według indywidualnych możliwości i zaangażowania, można zdziałać cuda. Coś jeszcze, Kacper? Tak. Dzięki Odysei wiem, że na wszystko można znaleźć sposób. Od tej pory zawsze staram się wyszukiwać niesztampowe rozwiązania na typowe i nietypowe problemy.
No właśnie, Odyseja nauczyła mnie też być oryginalnym. Tutaj nie liczą się typowe pomysły, liczy się to, co błyskotliwe i zaskakujące. Co jest również ważne, w Odysei Umysłu nieistotne są schematy. No, może oprócz kolejności występów na eliminacjach i wytycznych co do przedstawienia. I jeszcze paru innych rzeczy.
Gdybym mógł, przeżyłbym to wszystko jeszcze raz. Doświadczenie zdobyte dzięki naszej wspólnej pracy zostanie przez wszystkich z pewnością dobrze wykorzystane, a prezent od Odysei na długo zapamiętany. I ten metaforyczny, i ten rzeczywisty. W końcu rabatu na zakupy w odysejowym sklepiku nie dostaje się codziennie.
Komentarze ( )