W minionym tygodniu, pomiędzy 19. a 25. kwietnia odbyło się kolejne zgrupowanie Akademii żeglarskiej klasy laser 4.7 w ramach kadry narodowej Polskiego Związku Żeglarskiego. W Górkach Zachodnich stawiliśmy się w komplecie. Dziś chcę ponownie przenieść się na brzeg Zatoki Gdańskiej i opowiedzieć o spędzonych tam dniach.
Pogoda podczas tygodnia spędzonego w okolicach Gdańska była bardzo zmienna i różnorodna pod każdym możliwym względem. Na pewno nie sprawiała, iż było nudno czy monotonnie. Na szczęście nikt z naszej grupy nie odczuł konsekwencji zmiennej pogody, wszyscy wróciliśmy do domów zdrowi oraz, co bardzo ważne, bogatsi o nową wiedzę i doświadczenia. Z całą pewnością mogę stwierdzić, iż absolutnie nie były to stracone godziny. W moim odczuciu było dokładnie odwrotnie, kilka dni pod czujnym okiem trenerów poprawiło nasze umiejętności i wzbogaciło wiedzę. Skoro dotarłem do wątku naszych opiekunów, to tutaj, należą się wielkie podziękowania za przekazane informacje, zapewnienie bezpieczeństwa i komfortu podczas wyjazdu! Wraz z nami byli tam – Trener Lew Gołda (MKS “Dwójka” Warszawa), Trener Filip Lewandowski (YKP Gdynia) oraz Trener Maciej Sapiejka (MKŻ Arka Gdynia). Nasza grupa po kolejnej akcji szkoleniowej zna się już naprawdę dobrze i nieźle dogaduje, jednak gdyby nie Trenerzy, nie byłoby mowy o tak dobrej atmosferze.
Jeszcze raz o tej pogodzie…
W tym roku wiosna nie przyszła tak szybko jak w ubiegłych latach. W zasadzie można powiedzieć, że nadal jej nie ma i tylko gdzieś na horyzoncie można dostrzec poprawę pogody. Również i nas ona nie rozpieszczała, jednak śnieg w drugiej połowie kwietnia może dziwić. Gdyby nie zieleniące się za oknem drzewa i krzewy, to oglądając zdjęcia z wyjazdu, moglibyśmy powiedzieć, że zgrupowanie odbyło się w listopadzie czy grudniu. We wtorek czy środę przed zejściem na trening warto było posmarować się kremem przeciwsłonecznym, natomiast już w czwartek czy niedzielę można było szukać ciepłych czapek i miejsca, by schronić się przed śniegiem. Tak jak nadmieniłem, mieliśmy styczność z rozmaitymi warunkami atmosferycznymi. Na szczęście wszyscy byliśmy ciepło ubrani, dzięki czemu mogliśmy swobodnie trenować każdego dnia. Pokazaliśmy również, że niestraszne nam zimno czy nawet opady – choć nie było łatwo – podołaliśmy! Wiadomo – “kwiecień plecień…”, dlatego zostawmy może pogodę nieco na uboczu…
Analiza i wcielenie w życie
Jedną z bardzo ważnych części zgrupowania były odprawy z trenerami. Każda minuta wsłuchiwania się w wykłady, prowadzone przez naszych szkoleniowców, przynosiła rozmaite, cenne informacje, a niekiedy również pewne zaskoczenia. Można było wynieść bardzo wiele informacji, jednak kluczowe, by odnieść sukces, poczynić postęp, było wprowadzenie korekt, wyeliminowanie błędów na wodzie – poprawa naszego pływania w różnych aspektach. W moim odczuciu miarą sukcesu na tym wyjeździe nie było to, z jakim doświadczeniem się na nie przyjeżdżało czy nawet jak wypadało się na tle grupy w rożnego typu ćwiczeniach. Miarą naszego sukcesu po tym zgrupowaniu było to, ile nowych doświadczeń i umiejętności wyniosło się z odpraw i treningów, a także ile informacji zapadło w pamięć, a można było czerpać garściami. Jeśli sporo zapamiętaliśmy, to efekty powinny być długofalowe. Podczas takich spotkań szczegółowo omawialiśmy nagrania z naszych treningów, na bieżąco analizowaliśmy wiele przykładów postaw prawidłowych, a także korygowaliśmy niepoprawne zachowania.
Praktyka, praktyka, praktyka
Oczywiście sama teoria nie wystarczy! Każdego dnia mieliśmy kilkugodzinną sesję na wodzie. Za każdym razem, w zależności od panujących warunków, czas spędzony na wodzie się zmieniał, jednak każdego dnia udało nam się wypłynąć z portu, spróbować teorię zamienić w praktykę i polepszyć nasz styl pływania w pełnym zakresie. Wykonywaliśmy najróżniejsze ćwiczenia, zarówno te na pozór łatwiejsze, jak i trudniejsze. Każdy dzień przynosił pewne zmiany, korekty – także w sposobie wykonywania zadań. Podczas całego cyklu mieliśmy zarówno warunki zbliżone do tych panujących na jeziorze, a także pojawiały się warunki zatokowe czy nawet typowo morskie. Każda godzina spędzona była bardzo cenna. Nie tylko ze względu na zdobywane doświadczenie. Na początku sezonu bardzo ważne jest jak najszybsze rozpływanie się, wejście w pewne nawyki, przypomnienie sobie, o co w ogóle chodzi na wodzie – tym cenniejsze były sesje odbywane na akwenie.
Bez kondycji ani rusz!
Oprócz sesji na wodzie każdego dnia odbywaliśmy rozmaite treningi, zarówno biegowe jak i ogólnorozwojowe, na zadaszonym boisku i na plaży, ze sztuczną nawierzchnią i tą prawdziwą – każdy znajdował coś dla siebie. Te treningi również urozmaicały cały cykl zgrupowania, a także nadawały większej intensywności. Każdy dzień był nieco inny od poprzedniego i miał inne przesłanie czy nadrzędny cel. Była to także kontynuacja tego, co rozpoczęliśmy z kolei na zgrupowaniu w Zakopanem, które to było typowo kondycyjnym wyjazdem. Gwarantem postępów kondycyjnych również na tym zgrupowaniu była intensywność treningów. Każdy dzień był tym cenniejszy, gdyż styczność z telefonem czy urządzeniami tego typu ograniczało się do maksymalnie godziny w ciągu dnia – można powiedzieć nieco metaforycznie, że w pewnym sensie miało to charakter terapeutyczny. Pomogło oderwać głowę od wyświetlaczy, a także od naszego codziennego życia – szczególnie takiego, jakie serwuje nam kwarantanna trwająca już ponad rok. Z pewnością wyjechaliśmy mocniejsi – fizycznie i psychicznie!
Pełen przekrój warunków
Choć rzeczywiście nieco ironicznie wyraziłem się o pogodzie, to warto wspomnieć, iż taki obrót spraw dał nam możliwość pływania przy rozmaitych warunkach – akwen zatokowy dał nam szansę poczucia się jak na morzu, ale również jak na jeziorze. Były dni z większą falą, ale również i takie gdy wiatr kręcił, a fali prawie nie było. Pełen rozmach pogodowy dawał nam korzystną opcję rozpływania się oraz trenowania techniki w najróżniejszych warunkach wiatrowych. Przy okazji wielu z nas miało “przyjemność” zażycia pierwszej w 2021 roku kąpieli w morzu – niekoniecznie planowanej.
No i na moim przykładzie…
Długo zastanawiałem się czy pisać ten akapit. Od początku chodził mi po głowie, jednak wymaga ode mnie nieco odwagi. W ostateczności uznałem, jednak, iż to dobry pomysł, może komuś pomoże lub kogoś zainspiruje. W klasie laser 4.7 spędziłem nieco ponad sezon. Startując od zera nauczyłem się wielu rzeczy, choć droga przede mną jeszcze długa i kręta to już ‘czegoś’ zdążyłem się nauczyć przez rok. Przez rozmaite czynniki, m.in. COVID-19 w ubiegłym sezonie nie trafiłem na akwen morski na łódce – jedynie Puck, jednak nie jest to typowo morski akwen. Każdy zawodnik na swojej drodze pokonuje rozmaite ‘blokady’ czy przeszkody – zarówno te fizyczne, ale również takie, które gdzieś w nas siedzą. Wprowadzając nieco humoru – tajemnicą poliszynela jest fakt, iż o Górkach krążą legendy. Był to mój pierwszy wyjazd na, nadal, nowej łódce na akwen, na którym potrafi powiać i przyjść sporo fali. Taka wizja przed wyjazdem powodowała u mnie spory dyskomfort czy wręcz strach, obawy. Ciężko to wyjaśnić dokładnie słowami, ale tak było. Z początku nie miałem większych kłopotów – pogoda dopisywała, więc nie ma o czym mówić. Jednak po tak obiecującym początku, nadeszło załamanie pogody. W czwartek, piątek i sobotę pogoda była bardzo zmienna. Wspólnym mianownikiem tych trzech dni była spora siła wiatru panująca na zatoce. Czwartek był bardzo pochmurny, zdarzały się przejaśnienia, ale przede wszystkim przelotne opady, także śniegu. Było dość ponuro, wiał silny wiatr z kierunku zachodniego, więc fala nie była jeszcze tak duża. W piątek i sobotę pogoda była zbliżona – więcej słońca, mniej opadów, a także inny kierunek wiatru (od północno-zachodniego do północnego) w konsekwencji czego większa była również fala – coś z czym styczność miałem “przed pandemią” jeszcze na Optimiście, zresztą tylko kilka razy. Dzięki świetnej opiece Trenerów, rozmowom i pomocy, którą od nich otrzymałem, moja ‘blokada’ bardzo mocno została ukruszona. Na pewno nie zniknęła jeszcze i przez jakiś czas zostanie ze mną, lecz to zgrupowanie dodało mi bardzo dużo pewności i wiary w siebie. Niezwykle cenne było dla mnie wsparcie kadry trenerskiej – chciałbym, aby wybrzmiało to naprawdę głośno – tak wiele zawdzięczam Trenerom, którzy byli z nami na zgrupowaniu. Przynajmniej w taki sposób mogę w jakimś wymiarze wyrazić swoją ogromną wdzięczność. Jeśli tekst ten przeczyta ktoś, kto ma jakieś obawy, lęki czy odczuwa strach, radę mam tylko jedną: powiedz o tym swojemu trenerowi/opiekunowi/mentorowi/rodzicowi. Każdego z nas otaczają ludzie życzliwi, nie wszyscy, ale wielu takich jest – pomogą nam, jeśli tylko głośno powiemy, co nas trapi. Tak było właśnie w moim przypadku i wszystkim życzę takiej walki ze strachem, pośród wsparcia wielu osób.
Podsumowując cały tekst, spędziłem niezwykle cenne chwile w Górkach Zachodnich. Zebrałem spore doświadczenie, poznałem wiele nowych rzeczy, zdobyłem rozmaite cenne informacje, wskazówki i rady. Przy okazji była to świetna szansa na integrację, bliższe poznanie się z osobami z Polski, a także z tymi, z którymi na co dzień mieliśmy styczność na macierzystych akwenach i wydawało nam się, iż dobrze je znamy, choć rzeczywistość weryfikowała takie przekonania. Oprócz intensywnych treningów i wielu odpraw dużo było uśmiechu na naszych twarzach, co świadczy o dobrej atmosferze, która pośród nas panowała – to również było bardzo cenne. Dziękuję także mojemu klubowi za wiele głosów wsparcia i liczną pomoc, którą otrzymałem.
Fot. Regaty Wyścig – Darmowe zdjęcie na Pixabay
Komentarze ( )