Byłam tam…

 

Macie tak czasem, że zastanawiacie się, dlaczego istniejemy?

Bezsensowne pytanie. Chyba każdy dojrzewający człowiek tak ma. Często zaglądamy w przeszłość, ale to tylko nam szkodzi. Przynajmniej mnie. Przeszłość jest zegarem. Zepsutym zegarem, w którym wskazówki się nie cofną. Po co zostawać w tyle? Ludzie, w tym ja, zamykają się w sobie, ponieważ tam pozostają. Nie chcę się tam zatracić, ale już chyba za późno. Sama wszystkim mówię, żeby żyli teraźniejszością. To, co kiedyś było, przygnębia mnie. Były chwile szczęśliwe, jak i te nieciekawe. Smucę się każdym wspomnieniem. Nawet tym miłym, bo wiem, że ono już nie powróci i nigdy nie przeżyję tej chwili na nowo.

Staram się nie okazywać po sobie niczego. To jest dla mnie dobre, ponieważ wiem, że nikt nie wykorzysta moich słabości, których, prawdę mówiąc, nie zna nikt. Kiedyś zbyt mocno otworzyłam się na pewną osobę. Oczywiście, wykorzystała to, ale dzięki niej wiem, że ludziom nie można w pełni ufać.

Uwielbiam marzyć. Wiem, że to całkowicie przyziemne, ale jednak cudownie jest się czasem zatracić w sobie. Niektórzy myślą podczas tego procesu o różnych materialnych rzeczach. Samochodach, wycieczkach w tropikalne miejsca, pieniądzach. Ja zastanawiam wtedy, czy jest gdzieś takie miejsce, do którego pasuję. Miejsce, w którym każdy jest dobry i daje bezinteresowną pomoc, a nie ciągle oczekuje jakiejkolwiek zapłaty za byle jaką sprawę. Może lepiej, żeby nie było tam w ogóle ludzi? Sama nie wiem, czy długo bym wytrzymała bez żadnego złudzenia. Rozumiem to, że każdy ma swoje demony. Rozumiem też, że nie wszyscy są w stanie je zwalczyć i są po prostu sparaliżowani. Jak ktokolwiek może wygrać taką niewyrównaną walkę? Nie wiem. Może nie można działać samemu?Miejsce moich marzeń jest daleko stąd. Wyobrażam sobie malutki domek z werandą. Dookoła nie ma nikogo i niczego. Widzę tylko piękne, bezchmurne niebo z drobnymi, kontrastującymi, jasnymi punkcikami. To gwiazdy, mogłabym całe życie patrzeć na ten inspirujący widok, wraz z moją ukochaną osobą. Nie musielibyśmy rozmawiać, bo przecież mowa jest źródłem nieporozumień.

Tej nocy musiałam wyjść z domu. Może to dziwne, ponieważ raczej jestem aspołeczna, ale po prostu nie mogę wytrzymać w nieciekawej atmosferze. Muszę poczuć na twarzy chłodne, wieczorne powietrze. Jest ciemno i zimno, ale nie boję się. Wiem, że po prostu muszę iść. Poszłam do pewnego miejsca. Zawsze tam chodzę, gdy jestem w takim stanie. Jest to wielki klif. Lubię patrzeć na wszystko z góry. Jak zwykle, podeszłam jak najbliżej krawędzi. Nagle osunęła mi się noga. Otworzyłam oczy.

Czuję, że coś się lekko kiwa. Wiem, że to nie ja. To bujany fotel, na którym półleżę. Rozglądam się dookoła i widzę, znajome mi miejsce. Często tu bywałam oczami wyobraźni. Czyżby moje marzenie się spełniło…?