studium.jpg

Czuję się jak detektyw, czytając kryminały. Właśnie tak było podczas lektury Studium w szkarłacie Artura Conan Doyle’a, czyli pierwszej historii o detektywie wszech czasów – Sherlocku Holmesie

John Watson, jako były wojskowy lekarz, próbuje odnaleźć się w Londynie. Szczęście mu sprzyja i poznaje Sherlocka Holmesa, który poszukuje współlokatora. Obaj dżentelmeni postanawiają ze sobą zamieszkać. Detektyw – amator (nazywany tak przez  szanownych panów ze Scotland Yardu), jest bardzo osobliwym człowiekiem. John ma okazję przeżyć to na własnej skórze, ale mimo to nie  zraża się i z każdą kolejną stroną, my czytelnicy, razem z Johnem poznajemy geniusz Sherlocka. Holmes zaskakuje swojego współlokatora szczegółową wiedzą na temat kryminalistyki, jak również brakiem  pojęcia o rewolucyjnej teorii heliocentrycznej – Mikołaja Kopernika, czymś oczywistym dla nas. Sherlock tłumaczy, że wiedza o Układzie Słonecznym jest po prostu w jego przypadku bezużyteczna.

Obaj rozwiązują sprawę pewnego morderstwa. Holmes jako detektyw-konsultant musi przyjść z pomocą  detektywom ze Scotland Yardu. W pierwszej części Studium w szkarłacie udaje nam się poznać mordercę, ale nie za bardzo wiemy, dlaczego to właśnie ta osoba. Wszystko wyjaśnia się w drugiej części, kiedy poznajemy historię zbrodniarza, jak i wszystkie wnioski, które wysunął na  jego temat Sherlock. Siła dedukcji w jego przypadku ma ogromne znaczenie.

Morderca daje swojej ofierze dwie tabletki. Jedna z nich zawiera śmiertelną truciznę, natomiast druga nie zagraża życiu. Oprawca zdaje się na Sąd Boży i pozwala wybrać osobie poszkodowanej pigułkę. Dwa razy udaje mu się przeżyć.

    Uwielbiam podczas czytania kryminałów wyznaczać potencjalnego sprawcę zbrodni, ale jeszcze nigdy nie udało mi się rozwiązać detektywistycznej zagadki. Człowiek przy Sherlocku Holmesie może poczuć się głupio, ponieważ w trakcie lektury przeoczył tyle oczywistych znaków. Morderstwo jest dosyć trudnym przeżyciem dla ludzi. Gdy czytamy książkę kryminalną, czujemy ten dreszczyk emocji – właśnie dokładnie to, co lubimy w tego typu powieściach. Zbrodnia owiana tajemnicą i zagadka do rozwiązania, to nas fascynuje. Przynajmniej tak jest w moim wypadku. Ponadto jestem ciekawa, ile Sherlock Holmes zdołałby powiedzieć o mnie samej, jedynie na podstawie swoich obserwacji i dedukcji.