Jedziemy na południe.
Pogoda dopisuje na szczęście, dlatego zarezerwowane wcześniej terminy wakacyjnych wypadów nie wymagają używania parasola … no chyba, że dla zapewnienia odrobiny cienia.
Bratysława, stolica Republiki Słowacji to trochę zapomniany kierunek turystyczny w Europie. Na ulicach nie widać takiego zgiełku jak w Krakowie, Warszawie lub w stolicach innych krajów.
Obrzeża miasta są nieco zaniedbane i przypominają o tym, że jeszcze całkiem niedawno kraj ten był częścią Czechosłowacji, a miasto nie miało rangi stolicy.
Widoki zmieniają się tym bardziej im bliżej Centrum jesteśmy.
Tu zagościła już zjednoczona i otwarta Europa. Widać nowoczesne sklepy znanych marek, transport publiczny funkcjonuje sprawnie ułatwiając turystom sprawne zwiedzanie licznych i dosyć oddalonych od siebie atrakcji tego miasta.
Autobusy, trolejbusy i tramwaje w kolorze ciemnej czerwieni są bardzo dobrze widoczne i dzięki temu nie stanowi problemu znalezienie dosyć słabo oznaczonych przystanków.
Wiedzieliśmy z tatą o tym już wcześniej i spodziewaliśmy się mało ciekawego miejsca lecz już po godzinie okazało się, że byliśmy w błędzie.
Pierwsze kroki ze względu na odległość od Centrum skierowaliśmy do miejscowości Devin gdzie wysoko wśród skał stoją ruiny średniowiecznego zamku, podobno już w czasach Imperium Rzymskiego był tam posterunek graniczny, poniżej Park Krajobrazowy ujścia Morawy i widokowy szlak turystyczny pobrzeża Dunaju .
Inne atrakcje już bliżej Centrum jak Nowy Most na Dunaju z tarasem widokowym w kształcie latającego spodka, Muzeum Transportu przy nowym centrum przesiadkowym oraz górujący nad miastem pomnik Slavin na terenie czynnego cmentarza wojennego.
Odwiedziliśmy także Stare Miasto i Zamek Królewski, z którego widać Wiedeń i wstęgę Dunaju u podnóża zamku, piękne kamienice pnące się ku górze, katedrę św. Marcina z pałacem biskupim, liczne pomniki z czego wiele poświęconych ofiarom wojny i powojennych prześladowań .
Ciekawostkę stanowi także Niebieski Kościół św. Elżbiety stojący nieco na uboczu, ale ze względu na oryginalny błękitny kolor z zewnątrz i wewnątrz warty odwiedzenia. Ufundowany został przez cesarza Franciszka Józefa I w hołdzie jego zmarłej żonie.
Wycieczka udana chociaż inna od poprzednich a zwrot grzecznościowy “nech sa páči” użyty w tytule oznaczający wiele pozytywnych słów w języku polskim najbardziej do niej pasuje.