“Stowarzyszenie Umarłych Poetów” to jedna z wielu lektur szkolnych. Dla mnie jednak okazała się wyjątkowa…
MUSZĘ JEDNAK OSTRZEC, ARTYKUŁ ZAWIERA ‘SPOJLERY’, a właściwie opiera się na tej książce i ujawnia jej treść oraz przesłanie.
W kanonie lektur szkolnych jest wiele nudnych, pisanych archaicznym językiem książek, które nas zwyczajnie męczą. Jednak zdarzają się i takie, które potrafią nawet zmienić naszą perspektywę na otaczający nas świat. Tak było w moim przypadku, dlatego zdecydowałem się napisać ten tekst. Książka Nancy H. Kleinbaum dosłownie przeszyła mnie. Na ten moment jest to najlepsza książka, jaką kiedykolwiek miałem okazję przeczytać. Pochłaniałem ją dosłownie i bardzo szybko ją przeczytałem, a mam ochotę powtórzyć przygodę, w jaką porwała mnie ta historia i losy uczniów Akademii Weltona i nie tylko. Książka powstała na podstawie równie świetnego filmu, który także bardzo mi się spodobał. W rolę jednej z kluczowych postaci wciela się znany aktor Robin Williams. Jednak cała obsada wspaniale spełniła swoje zadanie i film jest naprawdę poruszający – polecam.
Carpe Diem!
Z łaciny “Chwytaj dzień!”, to zdanie można uznać właściwie jako tytuł wartości, które uczniom przekazuje nowo przybyły nauczyciel – John Keating. Gdy zaczyna uczyć, miejscowi, zarówno młodzież, jak i pedagodzy, są nieco zniesmaczeni jego zachowaniem. Taka sytuacja jest czymś nowym dla uczniów. Właściwie jest to dobra odmiana, ponieważ mają oni mniej nauki, gdyż nauczyciel właściwie pomija podręcznik serwowany przez Akademię. Ten, który odmienił nieco szkołę – “kapitan”, bo tak kazał siebie nazywać – odwołał się do utworu Walta Whitmana “Oh captain, my captain”. Tytuł tego akapitu bardzo dobrze oddaje wartości, jakie przekazywał uczniom nauczyciel. Chciał, aby stali się oni wolnomyślicielami i nie bali się marzyć. Właśnie przez to stał się obiektem kpin wśród innych pedagogów. Początkowo dyrektor Nolan przymykał oko na jego działania, gdyż właściwie przeczyły one “czterem filarom” Akademii, którymi były: “dyscyplina”, “tradycja”, “honor” i “doskonałość”. Poglądy, które wprowadził Keating, przeczyły tym filarom, mówiąc delikatnie. Co więcej, nauczyciel zaczął zachęcać uczniów, by kierowali się tymi wartościami, gdy kazał im wyrywać strony z podręcznika – cały wstęp! Wówczas rażąco złamał regulamin, a co więcej, nie zrealizował podstawy programowej. Wyraził swoją bardzo krytyczną opinię wobec tekstu, który tam był. Autor tych kilkunastu stron uczył, jak “prawidłowo” oceniać poezję. Keating kategorycznie się z tym nie zgadzał. Uważał, iż żadnego utworu nie należy oceniać jakąkolwiek miarą oraz, co wynika z dalszej części książki, nie zgadzał się, by jakikolwiek utwór poezji wyodrębniać od pozostałych utworów. Przekazał, iż czytanie takich tekstów nie zastąpi tak szlachetnych i potrzebnych dziedzin jak na przykład medycyna, jest jednak namiętnością, której każdy człowiek potrzebuje podświadomie. Udowadniają to również metody prowadzenia Stowarzyszenia, które Keating przekazał kilku młodym chłopakom.
Chodzi oczywiście o Todda Andersona, Neila Perry’ego, Knoxa Overstreeta, Charlesa Daltona, Richarda Camerona, Stevena Meeksa i Gerarda Pittsa. To młodzi, pełni uśmiechu, ludzie, którzy chodzili wspólnie do jednej Akademii i zawsze trzymali się razem. To właśnie oni przywrócili do życia Umarłych Poetów i wznowili tym samym spotkania w grocie nad strumykiem, nieopodal Akademii, w jednym z pobliskich lasów Vermontu. Niektórzy trafiają na swojej drodze dziewczyny z jednej z miejscowości położonej niedaleko Akademii. Są to m. in. córka dyrektora – Chris Nolan czy Gloria, jedna z uczennic innej ze szkół w tym rejonie. Każdy z uczniów przeżywa jakieś dramaty i ma swoje problemy, troski, utrapienia, jednak to Neil Perry ma największe zmartwienie. Młody chłopak, cieszący się życiem, kochający teatr i marzący o aktorstwie, popełnia samobójstwo w skutek chorych ambicji swojego ojca, który chciał, by ten ukończył medynę i został lekarzem. Późnym wieczorem tego samego dnia, w którym doszło do awantury po udziale w przedstawieniu Neila, strzelił on sobie w głowę z rewolweru przodka. Była to późna noc około północy. Wiadomość ta dotarła szybko do Akademii Weltona. Uczniowie byli przerażeni i zasmuceni tragicznym wieczorem, ale to Todd Anderson, najbliższy przyjaciel zmarłego, oprócz smutku, odczuł wściekłość i zabolała go jego bezczynność. Doskonale wiedział, jaki jest ojciec Neila i wiedział, że to on jest odpowiedzialny za to wydarzenie. Jako jedyny z członków Stowarzyszenia nie podpisał fałszywych zeznań obciążających Keatinga. Dyrektor Nolan był wściekły i postanowił, że ukarze profesora. Jego zdaniem to właśnie nowy nauczyciel angielskiego był winien działań zdesperowanego ucznia, dlatego właśnie przygotował te zeznania, wywierając presję na młodych mężczyznach. Niedługo po odejściu nauczyciela, Akademia błyskawicznie wprowadziła dodatkowe obostrzenia i jeszcze więcej dyscypliny skumulowało się wśród lasów Vermontu.
Czy Keating miał rację?
„Nie czytamy i nie piszemy wierszy, ponieważ są urocze. Czytamy i piszemy poezję, ponieważ jesteśmy członkami rodzaju ludzkiego. Rasa ludzka jest pełna pasji. I medycyna, prawo, biznes, inżynieria – są to szlachetne zajęcia i niezbędne do utrzymania życia. Ale poezja, piękno, romans, miłość – po to żyjemy”. Tymi właśnie słowy nauczyciel skomentował istnienie poezji oraz jej miejsce w kole życia. Ukazuje to, jako całkowicie niezbędną namiętność, której każdy z nas potrzebuje podświadomie lub zdając sobie z tego sprawę i dostarczając sobie właśnie tych przeżyć.
O wartościach, które wniósł całym sobą nauczyciel, można by rozmawiać godzinami. Jest ich wiele, a każdą z nich należałoby szczegółowo analizować i wysysać esencję z tych prawd i poglądów na życie. John Keating jest zdecydowanie najbarwniejszą i najbardziej niesamowitą postacią, którą kiedykolwiek miałem przyjemność sobie wyobrażać w książce. Wyjątkowy, niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju nauczyciel – to skarb. Takim właśnie był John Keatnig. Nigdy nie zapomnę, jak bardzo wewnętrznie zmieniła mnie ta książka oraz jak odmieniła moje spojrzenie na otaczający świat, tym bardziej w takich warunkach i czasach, w jakich przyszło nam wieść życie na tym padole…
Karuzela wyobraźni
Jeśli byście przyszli mnie zapytać: co najpierw zrobić? Przeczytać książkę, czy obejrzeć film? Zdecydowanie polecam najpierw przeczytać książkę. Jeśli najpierw obejrzycie film, wówczas nie doświadczycie tych przeżyć, w jakie porywa nas ta niezwykła powieść. Gdy oddamy się każdej literze, która wybrzmiewa w tym tekście, wówczas z czasem dobrniemy do samej esencji książki i dostrzeżemy jej najróżniejsze płaszczyzny. Dzięki temu przeżyjemy niesamowitą przygodę, której nie zapomnimy bardzo długo, więc zacznijcie od przeczytania książki, inaczej szybko spadniecie z karuzeli, jaką zapewniłaby Wam ta nieprawdopodobnie wciągająca książka. Nigdy nie sądziłem, że kilkadziesiąt stron z literami, akapitami i rozdziałami może zabrać w inny wymiar, aż do teraz…
Jak jest teraz?
Chciałbym jeszcze porównać obecną szkołę do tej, która była w tej elitarnej placówce znajdującej się w lasach Vermontu: dzisiaj szkoła jest bardziej przystępna dla każdego ucznia. Nie zamyka się na nikogo. Docenia każdy światopogląd, nawet, jeśli jest on odmienny od tych wartości, które prezentują prywatnie nauczyciele czy cała podstawa programowa narzucana z ministerstwa. Choć nadal nie jest idealnie, z pewnością jest dużo lepiej. Wówczas należało całkowicie się podporządkowywać przedstawionym tam regułom. Należało żyć zgodnie z tamtym, wąskim modelem zamykającym na wiele pięknych aspektów ludzkiego życia. Dlatego właśnie obecna szkoła jest zdecydowanie lepsza od tamtej, elitarnej placówki. Elitarnej wyłącznie dlatego, że stamtąd wychodzili wykształceni ludzie. Niekoniecznie empatyczni, życzliwi i uprzejmi, ale posiadający wiedzę, którą serwowała tamtejsza Akademia. Serce przegrało tam z mózgiem. Wiedza zwyciężyła nad uczuciami, które przepełniają nas wszystkich, nie powtórzmy tego błędu…
Źródło zdjęcia: https://pixabay.com/pl/photos/vermont-pe%C5%82nia-ksi%C4%99%C5%BCyca-3996250/