Lubicie zwiedzać? Ja tak. Byłam już w wielu ciekawych miejscach i miałam wiele cudownych przygód. Dziś opiszę Wam jedną z nich.
Dzień zapowiadał się słonecznie, a w telewizji mówili, że będzie ponad 30°C. Było rano, godzina ósma, wstałam aby napić się wody i zobaczyłam, że rodzice są już ubrani. Zdziwiłam się, bo to oni zawsze, kiedy ja z moim bratem chcieliśmy iść na plażę, leżeli w łóżku i mówili, że jeszcze chwilę chcą odpocząć. Mama zaczęła mnie poganiać i mówić, że nie ma czasu. Tata w tym momencie obudził mojego brata i szybko zjedliśmy śniadanie, bo nie mogliśmy się doczekać wyjścia. Pytałam mamę, dlaczego się śpieszymy ale ona odpowiadała „Szybciej, bo się spóźnimy”. Zastanawiałam się na co, ale nie powiedziałam tego na głos. Gdy już byliśmy wszyscy gotowi, rodzice zapytali nas czy wolimy iść plażą czy chodnikiem. To chyba jasne, że wybraliśmy spacer na morzem. Stopy obmywały nam pieniące się fale. Na miejsce dotarliśmy około dziesiątej. Najpierw ukazała się wielka plaża z wieloma parawanami. Chwilę potem dotarliśmy jak się okazało do celu naszej podróży, wielkiej siatki z napisem „Tarzan Park”. Cieszyliśmy się, bo chcieliśmy tam pójść i prosiliśmy o to rodziców od dawna. Byliśmy zaskoczeni, kiedy dowiedzieliśmy się, że mieliśmy rezerwację na dziesiątą trzydzieści i dlatego rodzice nas pośpieszali. Trasa w park linowym okazała się dość trudna, ale daliśmy radę. Przez chwilę naprawdę poczułam się jak Tarzan, ale we wcieleniu dziewczyny. Po przejściu całej trasy rodzice zabrali nas na lody. Następnie poszliśmy pozwiedzać okolicę. Gdy mieliśmy już wracać zaczęło kropić. Mama stwierdziła, że zaraz przestanie, więc szliśmy dalej. Nie pokonaliśmy nawet połowy drogi, a rozpadało się na dobre. Nie mieliśmy kurtek przeciwdeszczowych, więc zmokliśmy. Kiedy doszliśmy do pensjonatu, to przestało padać, a na niebo wyszło słońce. Wróciliśmy do pokoju osuszyć się odpocząć i coś zjeść.
To była super przygoda. Byliśmy przemoczeni ale zadowoleni.
Julita Paprocka