2 września 2019 r. nasza szkoła przystąpiła do akcji „Przerwany marsz…” zorganizowanej przez Radę Dzieci i Młodzieży Rzeczypospolitej Polskiej. Polegała ona na symbolicznym dokończeniu przerwanego przez wybuch II wojny światowej marszu do szkoły ówczesnej młodzieży.
Wspólnie z babciami, dziadkami, pradziadkami oraz sąsiadami, którzy mieszkają na naszym terenie i wywodzą się z pokolenia Dzieci Wojny, uczestniczyliśmy w inauguracji roku szkolnego.
Zaproszenie przyjęli :
Panie Józefina Pierzchanowska, Wiesława Lisicka, Regina Kochańska, Serafina Rucińska, Halina Grodek, Krystyna Dąbrowska, Danuta Pierzchanowska, Państwo Wanda i Szczepan Sadowscy, Państwo Klementyna i Stefan Koziara oraz Pan Stanisław Wachowski.
Uroczystości rozpoczęły się o godzinie 8.00 mszą św. w pobliskiej kaplicy, a następnie cała społeczność szkolna, Wójt Gminy Małkinia Górna Pani Bożena Kordek oraz pokolenie Polskich Dzieci Wojny przemaszerowaliśmy na plac szkolny, na którym odbyła się dalsza cześć artystyczna. Odśpiewano wszystkie zwrotki Mazurka Dąbrowskiego, odczytano kilka wspomnień świadków wybuchu II wojny światowej, śpiewaliśmy piosenki i recytowaliśmy wiersze podniosłej treści :
I apel do dzieci wojny, bardzo już dzisiaj sędziwych.
Opiszcie swoje wspomnienia, póki jesteście wśród żywych.
Bo kiedyś świadków zabraknie, gdyż dotrą na kraniec swej drogi.
Niech pamięć o tym zostanie. Dla ludzkości. Dla zwykłej przestrogi.
My, młode pokolenie Polaków pragniemy podziękować wszystkim, którzy zaszczycili nas swoja obecnością w tak ważnym dla nas dniu. Dziękujemy za piękne świadectwo waszego życia i chwilę wspomnień. To dla nas bardzo ważna lekcja prawdziwej historii.
A oto wspomnienia naszych dostojnych gości :
Wywiad z 86-letnim Panem Szczepanem Sadowskim urodzonym w styczniu 1933 roku, zamieszkałym Glina 16.
Wojna wybuchła 1 września, a 9 września doszła do nas. Mój tata poszedł do kościoła w Broku, aby się pomodlić, a gdy z niego wracał zaczęto strzelać z niemieckich samolotów. Wszędzie było rozstawione wojsko. Pamiętam jak tata wrócił z kościoła i powiedział, że Niemcy atakują. Wtedy zaczęto podawać, że wybuchła wojna.
Podczas wojny miałem siedem lat. Do szkoły poszedłem w 1941 roku razem z moim kolega z ławki Antonim Zienkiewicz.
Do szkoły chodziłem sam, rano brałem kawałek chleba i tornister. Zeszyty i podręczniki rodzice kupowali w sklepiku szkolnym, czasami uczniowie pożyczali sobie nawzajem. Uczyli mnie Kruszewski Jan, Kruszewska Małgorzata i Jadwiga Pierzyńska. W szkole pisałem atramentem i stalówką. Stalówki to były pióra, niestety teraz uczeń nie wie co to jest. Każdy miał również w ławce kałamarz. Maczało się stalówkę w atramencie i pisało, niestety zdarzało się, że cały zeszyt był zachlapany i nie umknęło to nauczycielowi. Naukę skończyłem po siódmej klasie.
Wywiad z Panią Wiesławą Lisicką.
Urodziłam się 1932r… to miałam siedem lat, kiedy wybuchła wojna. Dnia 1 września 1939r. tak jak w piosence ,,.. roku pańskiego wróg napad na Polskę kraju ojczystego’’. Taka była piosenka. Wtedy dzieci same chodziły do szkoły, zbierał się z całej wsi i szli razem do szkoły.
W 1939r. uczęszczałam do pierwszej klasy. Jak przyszłam że szkoły, usiadłam w ogrodzie. Był tam dziadek, tatuś i ziemia się bardzo trzęsła. Ja pytałam się wtedy dziadka i tatusia co to się stało ? Tata odpowiedział, że na Polskę jadą czołgi i to sprzęt ciężki. Tata dał mi telefon, który mieli nieliczni z całej wsi , tak zwany słuchawki. To taki telefon, że kabel był w ścianie i na końcach słuchawki. Tata dał mi jedną słuchawkę, abym ja słuchała. Usłyszałam od prezydenta, że nie oddamy Polski, nawet guzika nie oddamy. Zwróciłam się do taty, bo nie rozumiałam co to znaczy. Tata, powiedział, że będziemy walczyć do ostatniej kropli krwi. Wtedy wszyscy ze wsi zaczęli się martwić i zakopywali najważniejsze rzeczy w dołach.
W szkole pisaliśmy piórem była tak zwana stalówka. Stalówka była zamaczana w atramencie, który był na każdej ławce i się moczyło stalówkę. Nauka trwała siedem lat.
Podręczniki były kupowane przeważnie od koleżanek, które skończyły klasę. Gorzej było z zeszytami można było zeszyty, czasem dostać od żołnierzy radzieckich, którzy okupowali się w lasach.
Nauczyciel, który mnie uczył to Pani Twardziak, następnie Pierzyńska. Dyrektorem był Pan Olszewski, który współpracował z Armią Krajową i za to siedział w Polsce Ludowej w więzieniu. Dzięki niemu szkoła w Glinie była na wysokim poziomie, bo tak prowadził dyrektor Olszewski. Dużo z tych uczniów zostało lekarzami i zdobywali wyższe wykształcenia. I to wszystko możemy zawdzięczać dyrektorowi Olszewskiemu.
Pozostałe wspomnienia można będzie znaleźć na stronie naszej szkoły.
Komentarze ( )