Aleksander Doba, znany podróżnik, kajakarz, człowiek, który opłynął ocean, udzielił nam wywiadu. Poznaj sekrety 4000-milowej wyprawy!
Aleksander Doba w życiu, oprócz kajakarstwa, był też kolarzem, pilotem szybowca, a nawet spadochroniarzem. Jako pierwszy samotnie opłynął Ocean Atlantycki wyłącznie za pomocą siły własnych mięśni. A do tego ma 71 lat. Sam, pytany o wiek, mówi, że ma tylko 19 lat. Do setki.
Podróżnik 17 kwietnia tego roku odwiedził SP 11 w Poznaniu (szczegóły: https://youngface.tv/aleksander-doba-w-naszej-szkole/). Była to świetna okazja, aby przeprowadzić z nim wywiad.
– Jakie emocje towarzyszyły Panu podczas wyprawy?
– Na pewno nie strach, raczej była to odwaga. Do każdej wyprawy byłem przygotowany na 150%. Nie miałem chwil kryzysu, załamania, chęci rzucenia wszystkiego. Stale byłem naładowany pozytywnie.
– Ma Pan w planach jeszcze kolejne „wielkie cele”.
– Swój cel już osiągnąłem. Przy swojej ostatniej wyprawie zbliżyłem się do granic moich, nawet ludzkich możliwości (przetrwałem sztorm o sile 10 w skali Beauforta). Nie chciałbym być na trudniejszej wyprawie, bo mógłbym zginąć. Ja jednak życie sobie cenię, więc więcej wypraw oceanicznych kajakiem nie planuję.
– Lepiej Pan się czuje na morzu czy na lądzie?
– Gdy jestem na oceanie, tęsknię za ziemią i odwrotnie. Teraz jestem tu, więc mnie ciągnie do powrotu na morze.
– Czego najbardziej brakowało Panu na oceanie?
– Niedawno byłem na spotkaniu z przedszkolakami. Były piosenki żeglarskie, a potem pytania od dzieci. Jedna dziewczynka mówi: „Panie Olku, a nie brakowało Panu przytulania?” A ja na to: „Bardzo mi brakowało”. „A mogę się do Pana przytulić?” Przytuliła się, a za nią nadleciało pełno dzieci… Naprawdę brakowało mi bliskości.
– Jest Pan zdania, że dla marzeń warto ryzykować?
– Trzeba marzyć, a część marzeń przemieniać w plany. Należy jednak kalkulować ryzyko, bo życie mamy tylko jedno.
– Jak spędza pan czas na kajaku?
– Wiosłuję średnio 10 godzin. Kiedy nic szczególnego się nie dzieje, rozmyślam i piszę SMS-y do bliskich. Mam działkę, na której moja żona lubi pracować, ale tylko moimi rękami. Moje ręce były zajęte czymś innym, a działka stała się nieco zapuszczona. W czasie wyprawy musiałem więc przemyśleć, co trzeba by poprzesadzać i poprzycinać.
*Wywiad przeprowadzili Kacper Lawiński i Natalia Wasik.
*Autorem zdjęć jest p. Tomasz Stańko.
Komentarze ( )