Kiedy ubiegłej nocy wsiedliśmy do samolotu wiedzieliśmy, że za kilka godzin będziemy na lotnisku w Londynie. Potem to już kilkadziesiąt kilometrów do wiejskiego domu moich dziadków. Nie mogłam się doczekać ich widoku, dlatego postanowiłam się zdrzemnąć.
Mocne słońce przebijające przez chmury świeciło prosto w oczy. Tata energicznie poklepał mnie po ramieniu co oznaczało, że za chwilę lądujemy. Czas płynął strasznie wolno , ale po chwili moim oczom ukazał się biały domek z niebieskimi okiennicami i ogrodem pełnym kwiatów. Na ganku stała babcia z uśmiechniętą miną, radośnie machająca na nasz widok. Przytuleniom nie było końca, aż wreszcie dziadek zaprosił wszystkich na gorącą czekoladę i pyszne ciasto. Ja od razu pobiegłam na górę by rozpakować rzeczy. Tak bardzo lubię swój pokój na poddaszu, że postanowiłam spędzić w nim jeszcze jakiś czas. Wyciągnęłam książkę i położyłam się na łóżku aby czytać o przygodach nastolatki Ani. Nagle mój wzrok przykuła walizka wystająca spod łóżka. Zeszłam aby sprawdzić co w niej jest. Jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam mnóstwo starych przedwojennych zdjęć. Wiedziałam, że muszę o nie zapytać dziadków. Na dnie było coś jeszcze. To płócienny woreczek z wyszytymi inicjałami. W środku znajdował się stary, męski zegarek. Był cudowny. Wypukłe szkło, ozdobne wskazówki i czarny skórzany pasek z łuską w środku. A na odwrocie te same inicjały: ZK. Włożyłam go z powrotem do woreczka. Zbiegłam szybko do salonu. Wskoczyłam dziadkowi na kolana pokazując moje znalezisko. Dziadek wziął zegarek do ręki i przez chwilę się zamyślił. Miałam wrażenie, że nie słyszy moich pytań. Obiecał wieczorem opowiedzieć mi jego historię.
Po kolacji ponownie przysiadłam przy dziadku aby posłuchać do kogo należał znaleziony przeze mnie zegarek. – To długa historia-powiedział dziadek. –Dawno temu kiedy jeszcze byłem małym chłopcem i mieszkałem z rodzicami w Warszawie, źli ludzie napadli na Polskę- tak zaczął swoją opowieść dziadek. Historia była niesamowita i bardzo wzruszająca. Łzy płynęły po policzkach mojego dziadunia. Teraz już wiem, że jako małe dziecko przeżył koszmar. Niemcy rozdzielili jego rodzinę. Pradziadek poszedł na front razem z dwoma starszymi synami, a on został tylko z babcią. Musieli sprzedać wiele przedmiotów, aby przeżyć. Jednak nigdy nie pozbyli się zegarka należącego do pradziadka Zygmunta. Potem, kiedy dziadek trochę podrósł sam otrzymał tajne zadanie od „Białych Panów” -jak ich nazywał . Bardzo chciał przeżyć wtedy jakąś przygodę i zrobić coś ważnego. Kiedyś poproszono go, żeby raz w tygodniu o określonej godzinie przychodził na Pocztę Główną, podchodził do okienka i mówił:- Dzień dobry. Jestem filatelistą. Czy są nowe znaczki? Dostawał wtedy nie tylko znaczki, ale i koperty, które wkładano pod okładkę klasera. Potem klaser zanosił do znajomego zakładu fotograficznego. Strasznie to było nudne- jak twierdził dziadek-ale po latach okazało się, że to bardzo ważne zadanie, które uratowało wielu ludziom życie. Jemu zresztą też, bo kiedy kolejny raz wchodził do fotografa usłyszał glos:- uciekaj! Nie wiedział o co chodzi, ale biegł z całych sił. Słyszał za sobą strzały. Dopiero w domu okazało się, że postrzelono go w udo. To było tylko draśnięcie, gdyż uratował go zegarek pradziadka Zygmunta. Nosił go zawsze przy sobie w prawej kieszeni spodni. Kiedy wojna się skończyła jego tata cały i zdrowy wrócił do domu. Później wyprowadził się do Londynu, ale zegarek został na zawsze pamiątką dziadka. Obiecał mi , że kiedyś i ja go otrzymam.
Ta historia wywołała we wszystkich wiele wzruszeń. Łzy płynęły po policzkach nie tylko dziadków, ale i moich rodziców. A ja jestem dumna z mojego dziadka bohatera.
Amelia Dziubińska Gim. nr 2 w Mławie
Komentarze ( )