W ramach łamania ogólnie przyjętego obrazu naszej szkoły (“Nazaret to szkoła, gdzie się tylko uczy i uczy”), prawie całe gimnazjum wzięło udział w zimowym balu, który odbył się 17 stycznia 2015 roku. Zabawa przy dobrej muzyce w naprawdę różnych stylach (każdy był usatysfakcjonowany) pozwoliła zregenerować siły przed kolejnym męczącym tygodniem nauki, a piękne sukienki i dostojne garnitury – chociaż na jeden dzień zapomnieć o szkolnym mundurku.
Jak zawsze na początku, trzeba wyjaśnić różnice pomiędzy dyskoteką a balem, bo dla zwykłego, niezaznajomionego z nazaretańskim rozkładem imprez szkolnych człowieka, te dwa terminy (a raczej ich rozróżnienie) mogą przysparzać problemy. Każdy bal jest w pewnym sensie dyskoteką, ale żadna dyskoteka nie jest balem. Skomplikowane, prawda? A więc, już to sprostuję.
Bal jest organizowany w sobotę i trwa o kilka godzin dłużej niż dyskoteka, zajmująca zazwyczaj popołudnia w ciągu tygodnia. Uczniowie mają stroje balowe (dziewczyny sukienki lub bardzo fantazyjne spódnice i równie niezwykłe bluzki, chłopaki garnitury i koszule). Szaleńczą zabawę w rytmach techno poprzedza jakiś taniec towarzyski, w tym roku niespodziewanie taniec belgijski, który w naszej szkole uważa się za podstawy edukacyjne (uczy się go na wyjeździe integracyjnym pod koniec sierpnia, czyli jeszcze przed podjęciem nazaretańskich obowiązków szkolnych). Oczywiście społeczność szkolna poradziła sobie wyśmienicie – JUŻ w połowie piosenki ludzie przestali na siebie wpadać i deptać innym po piętach.
Po belgijce przyszedł czas na część określaną mianem zwyczajnej dyskoteki. Przyznam, że nazwa ta pasuje do przedmiotu, gdyż zarówno muzyka, jak i atmosfera stały się mniej oficjalne. Między tańczącymi grupami, grupkami i parami przechadzały się siostry, pilnujące względnego porządku, a także bardziej biegał niż przechadzał fotograf, uczeń naszego LO, Patryk Frankiewicz, tu i ówdzie błyskając komuś fleszem po oczach lub znienacka atakując z kamerą. I tutaj pojawiał się duży problem – jak dobrze się bawić, by jednocześnie uciec przed wszechobecnym obiektywem? Szybko okazało się, że to niemożliwe – po części z powodu niezwykłych zdolności Patryka, który ze zręcznością Tarzana wspiął się na drabinki i niczym obserwator dzikiej przyrody ze swojej kryjówki na drzewie, miał widok na całą dżunglę uczniów, poruszanych muzyką jakby wiatrem.
Większość bawiących się nie uniknęła także spotkania z obiektywem twarzą w twarz, gdyż w połowie balu zostali rocznikami zaproszeni na zdjęcia do auli. Pozowane, grupowe, indywidualne, z rekwizytami… Przed niezdecydowaną młodzieżą nazaretańską otwierał się szeroki wachlarz możliwości, oferowanych przez Patryka. Nic więc dziwnego, że wiele osób zdecydowało się na kilka opcji przygotowania do sesji.
Po męczącej zabawie na sali gimnastycznej oraz równie wyczerpującej sesji zdjęciowej przyszedł czas na posiłek w postaci pizzy, która czekała w świetlicy. I tu znów można było mieć nie lada dylemat, gdyż zamówiono wiele rodzajów tego wspaniałego dania. Zbyt długie dokonywanie wyboru nie było jednak wskazane, ponieważ mogło się skończyć wgapianiem się w to w puste kartony, to w pełny talerz kolegi/koleżanki obok.
Kiedy szkolna społeczność znalazła się znów w komplecie w sali gimnastycznej, odbył się wybór Króla i Królowej Balu w postaci roztańczonego zadania. Najlepszym z naszych przystojnych kolegów okazał się uczeń klasy I, Radek Szymonek, a wśród płci pięknej największe uznanie zdobyła trzecioklasistka, Magda Jakubowicz.
Po wyborach Para Królewska wykonała niesamowity taniec zwycięstwa, a potem wszystko potoczyło się normalnym, dyskotekowym rytmem – aż do 22.30, kiedy rozbrzmiały rytmy ostatniej piosenki – znów belgijki. Tym razem wyszło znacznie lepiej – po trzech pierwszych przejściach, pełnych okrzyków “Uwaga, moja stopa!” i “Depczesz po moim bucie!” udało się dotańczyć to ostatniego taktu bez ofiar.
Po skończonym tańcu wszyscy nagle skierowali się do szatni, zapewne z chęci jak najszybszego powrotu do domu i pójścia spać po tych kilku godzinach przedniej zabawy na parkiecie nazaretańskiej sali gimnastycznej – zbyt zmęczeni by rozmawiać i wyrażać opinie na temat muzyki, zabawy, jedzenia.
Morał z tego taki, że nawet, a może szczególnie w szkole katolickiej, ludzie potrafią się bawić na dyskotekach, dlatego nie warto ulegać szkodliwym stereotypom, które w większości przypadków są zdecydowanie dalekie do prawdy.