We wrocławskim Muzeum Architektonicznym otworzono wystawę poświęconą tauromachii. Do muzeum w celu oglądania dzieł słynnych artystów hiszpańskich, w tym Dalego i Picassa, udałam się z koleżankami i kolegami z klasy 2 e.

Jak dowiedzieliśmy się już na początku wycieczki, podczas oglądania i omawiania pierwszych szkiców, motywem przewodnim wystawy jest postać byka jako zwierzęcia symbolizującego siłę i odwagę oraz związania z nim tauromachia, która przez stulecia inspirowała hiszpańskich mistrzów. Sztuka ta odnosi się do wiekowej tradycji walk z bykami i polowań na nie, jednak ten rytuał w słonecznej Hiszpanii przybierał różne formy. Na samym początku corrida – bo tak to się nazywa – stanowiła rozrywkę tamtejszej arystokracji, której przedstawiciele konno podążali za zwierzęciem. Następnie wydarzenie to zaczęło towarzyszyć życiu niższych warstw społecznych. Walki z bykami rozumiane były wówczas jako bezpośrednia konfrontacja byka z człowiekiem. Wprowadzone w XVIII w. reguły i zasady dotyczące corridy są aktualne do dzisiaj. Z czasem walki z bykami zaczęły nabierać wyrafinowanych cech i z krwawego widowiska przemieniły się w szlachetny rytuał i wieloletnią tradycję. Po śmierci generała Franco zapowiadano rychłą śmierć corridy, jako rozrywki kojarzonej z latami terroru. Tymczasem ilość organizowanych w Hiszpanii walk byków wcale nie zmalała.
Przeciwnicy corrid podkreślają jej nieuzasadnione okrucieństwo, podczas gdy zwolennicy podnoszą wymienioną wcześniej „konfrontację byka z człowiekiem” do rangi sztuki i pełnego pasji wydarzenia.
„Kto właściwie zapoczątkował tauromachię?” – zapytaliśmy i  dowiedzieliśmy się, że byli to Maurowie, czyli muzułmanie zamieszkujący Półwysep Iberyjski do 1502 roku, których bezpodstawnie, jak się później okazało, uznawano za wielkich miłośników polowań na byki. Taką właśnie opinię wyraził o nich Nicolas Fernandez do Moratin – autor jednego z pierwszych opracowań historii tauromachii.
Ciekawym obrazem, o którym opowiedziano nam nieco później, jest dzieło zatytułowane „Inne jego szaleństwa na tej samej arenie”. To praca znanego artysty, jakim jest Francisco de Goya y Lucietes (1745-1828). Goya stworzył serię czterdziestu grafik określonym jednym mianem jako „La Tauromaquia”. Francisco Goya był nadwornym malarzem tworzącym w  epoce romantyzmu. Niektóre z jego prac były mniej lub bardziej realistyczne, wszystkie jednak wzbudzały podziw. „La Tauromaquia” powstawała w latach 1814 – 1816, czyli już w jesieni życia artysty, kiedy zaczął podupadać na zdrowiu.
Moja klasa, oglądając serię szkiców, często podsumowywała ją pełnymi oburzenia określeniami: „Co to jest?! Ja tak w przedszkolu rysowałam!”. Może niektóre prace nie wyglądają realistycznie, ale taki był zamysł autora, a my możemy tylko podziwiać efekt jego pracy.
Udaliśmy się dalej, a w międzyczasie pani, która oprowadzała nas po muzeum, opowiadała o kolejnym artyście, którego prace znalazły miejsce na tej wystawie.
Pablo Picasso to Hiszpan, który zamieszkał we Francji. Malował wręcz genialnie już w wieku sześciu lat. Swój pierwszy obraz namalował, kiedy miał lat czternaście. Przedstawiona na tym obrazie scena była tak realistyczna, że artyści zaczęli… eksperymentować. Tak właśnie rodziła się sztuka nowoczesna. Tauromachia, która była wtedy bardzo modnym tematem obrazów, szkiców i tym podobnych dzieł, została porównana do walki dobra ze złem.  Sztuka Picassa niekiedy kojarzona jest tylko z abstrakcją, jednak jak najbardziej nie jest to prawdą.  Niezwykle spodobał mi się tekst, którym ,jak podpowiada informator, Picasso wyraźnie podkreślał, iż „… nie ma abstrakcyjnej sztuki. Zawsze trzeba od czegoś zacząć. Potem można usunąć wszelkie ślady rzeczywistości”. Artysta dążył do uzyskania absolutnej esencji kształtu zwierzęcia i odkrycia istoty jego fizyczności wraz z muskulaturą i siłą.
Kolejnym punktem wycieczki była kolekcja szkiców Pabla Picassa zatytułowana „Carmen” . Zwiedzający zareagowali dość sceptycznie, zanim dowiedzieli się, o co chodzi. Na pierwszy rzut oka prace przestawiają zniekształcone twarze, dziwne miny, głowy byków o niecodziennych proporcjach itp. Jednak jeśli zerkniemy na to w odpowiedniej kolejności, to spostrzeżemy coś nowego. Dziewczyna o imieniu Carmen jest bohaterką noweli Prospera Merimee z 1845 roku. Akcja historii dzieje się w Andaluzji i opowiada o losach żołnierza Jose, który opętany miłością do Carmen jest gotowy dla niej zabić. Wybranka jednak nie odwzajemnia jego uczuć i wybiera wspólne życie z pewnym pikadorem. Picasso przy pomocy symetrycznych form stworzył trzydzieści osiem szkiców.
Trzecim i ostatnim artystą, o którym nam opowiedziano, był Salvador Dali. W przeciwieństwie do Picassa i Goyi,  w życiu Salvadora tauromachia nigdy nie pełniła roli wiodącego tematu – postacie torreadorów, byków czy Minotaurów występowały dużo rzadziej niż np. u Picassa. Spowodowane to było negatywną opinią jego żony Gali, która uważała corridę za barbarzyńskie widowisko. Prace Dalego opierały się na elegancji i kompozycji kolorów, jakimi były czerń, biel i czerwień.
Na wystawie pokazano także trzy rzeźby Dalego: „Minotaur”, „Carmen” i „Nosorożec ubrany w koronki”. Najbardziej spodobała mi się trzecia rzeźba, ponieważ zawiera mnóstwo detali, zdobień i jest po prostu niesamowita.
Na koniec zezwolono nam na zwiedzanie na własną rękę. Jeszcze raz dokładnie przyjrzeliśmy się wszystkim pracom i znaleźliśmy bardzo ciekawą rzecz, o której wcześniej wspomniała pani przewodnik. Chodziło o znak wodny w kształcie głowy byka, który Picasso umieszczał w rogu niektórych swoich prac. Zdążyliśmy tylko zerknąć na witraże, gdyż czas nas naglił i musieliśmy wracać do szkoły.
Wycieczkę oceniam bardzo pozytywnie, bo naprawdę zainteresowało mnie to, o czym nam mówiono. Niektóre prace są genialne.  Wyrażam swój podziw dla autorów  tych szkiców. Wystawa z pewnością zmusiła niejednego do refleksji nad krwawym rytuałem znanym jako corrida. Wszystko dostarcza mieszanych emocji. Oglądając szkice poszczególnych autorów, naprawdę trzeba chwilę pomyśleć, aby zrozumieć, czy artysta chciał przekazać coś więcej niż zniesmaczenie poprzez często bardzo drastyczne sceny. A corrida? To bezmyślność ludzka i dręczenie zwierząt czy może warte obejrzenia widowisko? Opinie chyba na zawsze pozostaną podzielone…

MAGDA ZAŁÓG – 2 e