1050 – właśnie tyle lat minęło, od kiedy Mieszko I przyjął chrzest z rąk czeskich duchownych i włączył swe państwo w zachodnie kręgi kultury chrześcijańskiej. Z tej właśnie okazji nauczyciele i uczniowie Gimnazjum Publicznego im. Arkadego Fiedlera w Dębnie postanowili uczcić owe wydarzenie w postaci przedstawienia. Postaram się wam je nieco przybliżyć, jak wyglądało to z perspektywy księcia Polski….
Jak już mówiłem od chrztu naszego kraju minęło już całe 1050 lat. Z tego właśnie powodu 3 maja bieżącego roku podczas mszy na godz. 11.00 w kościele Św. Ap. Piotra i Pawła odbyło się przedstawienie, mające upamiętnić to- jakże ważne dla naszego kraju- wydarzenie.
Za cały scenariusz odpowiedzialne były panie Wioletta Rafałowicz i Magdalena Umińska, pan Klaudiusz Kazimierczak zajął się nagłośnieniem, natomiast strojami zajęli się pan Andrzej Ferkaluk i pani Elżbieta Kościukiewicz, tymczasem przygotowanie akcesoriów do strojów takich jak krzyże, miecze, czy tarcza przypadły dla pana Waldemara Kościukiewicza.
Mimo iż wszystko zaczynało się o godzinie 11.00, to my – uczniowie oraz rzecz jasna nauczyciele, zjawić się musieliśmy o 10.30, by wszystko przygotować – oczywiście nie napotkaliśmy przy tym żadnych problemów. Krótką chwilę później wszyscy udaliśmy się do zakrystii, by poczekać na odpowiedni moment na nasze wejście – czas, gdy na zwyczajnych mszach mówione jest kazanie.
Nadchodzi ta chwila, zostajemy zapowiedzenie przez ks. proboszcza Jacka Jaszewskiego. Głos zabiera wtedy narrator (Katarzyna Azarkiewicz), czyta powoli i spokojnie, wszystko zgodnie z planem, następnie usłyszeć możemy średniowiecznego kronikarza (Jakub Grondowski), który zapowiada wejście Mieszka – czyli moje. Zgodnie ze scenariuszem idę tuż przed ołtarz, a moim oczom ukazują się najróżniejsze poczty sztandarowe z Dębna i okolic, widzę tu burmistrza i wiele innych ważnych osobistości przybyłych na uroczystość. Widząc ogrom tego wszystkiego odczułem stres, naprawdę duży stres, gdy przykładałem mikrofon do ust, moja ręka drżała niemiłosiernie, na tyle mocno, że nie mogłem jej opanować, jednak myśl, że przez jeden głupi błąd mogę zmarnować pracę, do której przyłożyło się tyle osób. Starałem się mówić głosem niskim i potężnym, zachowując przy tym dumną postawę – mawiają, że nie dałem po sobie poznać, że zżerał mnie stres…Wracając jednak do przedstawienia, następne wchodzą Słowianki, wyglądają tak wiarygodnie, że śmiało mógłbym rzec, że nie pochodzą z czasów obecnych, one- w przeciwieństwie do mnie- nie stresują się, wszystko przebiega nadspodziewanie dobrze. Następna przychodzi księżniczka Dobrawa (Agata Kościukiewicz), swoje kwestie wypowiada z wielką pasją i przejęciem, mimo tego, że są trudniejsze i bardziej zawiłe od moich. Po niedługim czasie nadchodzi czas na punkt kulminacyjny występu – przyjęcie chrztu przez księcia, któremu towarzyszyć będą jego rycerz, a także chłop oraz oczywiście biskup. Po tym oczytane zostają słowa w języku łacińskim informujące, że Mieszko został pierwszym władcą Polski, a wiara chrześcijańska została przyjęta. To już koniec. Razem z resztą występujących idę, by się ukłonić. Za wszystko dostajemy podziękowanie w postaci gromkich braw.
Z tego, co mi wiadomo, wszyscy będący obecni wtedy na mszy ludzie docenili nasz występ. Personalnie uważam, iż przedstawienie to było doskonałym pomysłem, by uczcić najważniejsze wydarzenie w dziejach naszego kraju – przyjęcie wiary chrześcijańskiej.
Komentarze ( )