Wszyscy wiemy jak przetrwać w szkole. To bardzo proste – wystarczy się dużo uczyć, odrabiać lekcje, być pilnym uczniem, nie spóźniać się do szkoły i parę jeszcze innych drobiazgów. Łatwizna :) Ale jak przetrwać np. w lesie?
Wraz z moją klasą VIc pojechaliśmy na wycieczkę do Księżej Góry niedaleko Bytomia. Tam spotkaliśmy pana Wincenta, doświadczonego surwiwalowca i uczestnika wielu wypraw przetrwania. Występował nawet w telewizji więc można śmiało powiedzieć, że to prawdziwy ekspert.
No i teraz taki scenariusz… gubimy się w lesie, skończyły się kanapki i ciasteczka a oranżadę wypił kolega. Aaa… dla podniesienia dramaturgii rozładował się nam smartfon. Czyli funkcje życiowe w zaniku. Sytuacja KRYTYCZNA!!!
I tu się okazuje, że niekoniecznie.
Mając kawałek folii, w którą mama zapakowała nam kanapki, możemy zdobyć wodę. Kopiemy niewielki dołek, nad nim rozkładamy folię, do niego dajemy jakiś zbiorniczek, woda paruje z ziemi, osadza się na folii, z folii skrapla się do naczynia w dołki i … gotowe. W ramach zdrowego żywienia, do którego przymusza nas nawet Ministerstwo Edukacji, zajadamy się znalezionym szczawiem, czeremchą, głogiem i pokrzywą. Na deser czarny bez, róża i rokitnik. Zdrowo, odżywczo, beztłuszczowo i w pięknych okolicznościach przyrody:)
Proste prawda? Owszem jeśli znamy te rośliny i wiemy, które ich części możemy zjeść. Okazuje się, że nie trzeba wyjeżdżać do dżungli żeby poznać zasady przetrwania w trudnych i niespodziewanych warunkach.
Ja i moja klasa już to wiemy, a Was zachęcam do znalezienia w waszej okolicy podobnych panów Wincentów.
Komentarze ( )