Dla ludzi pragnących nowych znajomości, jak i tych, którzy nie wiedzą, że tego pragną…
Mimo wszystko Facebook jest dobrym miejscem na rozpoczęcie znajomości. W internecie nie krępuje nas nasza nieśmiałość oraz inni ludzie, po prostu napisać jest łatwiej niż po prostu podejść, a ponadto raczej nie podejdziemy do osoby, która mieszka sobie na drugim końcu Polski. No ale w końcu napisaliśmy, okazało się, że ta osoba jest fajna, ekscytujemy się nową znajomością, a po trzech miesiącach nagle się orientujemy, że znajomość umarła śmiercią naturalną, rozmowy toczące się raz na jakiś czas są suche, bez tego polotu, który był kiedyś.
Nie mówię, że wszystkie Facebookowe znajomości skazane są na ten los, sporo osób nadal pisze ze sobą, jednak sporo również zamiera. Zanim przejdę dalej, trzeba postawić pytanie – dlaczego tak jest? W sumie zastanawiałam się nad tym i powiedzieć muszę tak – samo ograniczenie formy chatu. Dobre jest na tzw. “gadki-szmatki”, można się wyżalić, ale przecież rozmowa nie ogranicza się do krótkich wypowiedzi! Owszem, da się rozpisać na takim czacie, ale powiedzmy sobie – komu się chce? Nawet, jeśli się przeczytało jakąś książkę i chce się podzielić wrażeniami z lektury, to przecież nikt raczej zbytnio rozpisywał się nie będzie, a dyskusje też nie tak łatwo prowadzić. Brakuje tego, co ma zwyczajna rozmowa – elementu wymiany poglądów na poziomie bardziej zaawansowanym.
No dobra, bo na razie z tego, co piszę, wychodzi, że żadna forma komunikowania się poza zwykłą rozmową nie jest w pełni wartościowa. Ale jest rzecz, która ma inne plusy i ma swoją magię – list. I o tym właśnie chciałam napisać. Tutaj też niby jest element “martwoty”, ale jest jedna rzecz, która przesądza o wartości – fakt, że trzeba długo czekać, czasami trochę mniej, ale jednak to nie tak, jak na “fejsie “. Trzeba pomyśleć nad słowami, ułożyć wszystko tak, żeby dać od siebie jak najwięcej i otrzymać również tyle.
Wielu osobom pisanie listów wydaje się nudne i kojarzy się z kaligrafowaniem każdego słowa. A wcale tak nie jest, jest przyjemnie i “czuć” ducha innej osoby. To nie tylko nieznany anonim zza ekranu.
Wszystko w porządku, ale pojawia się parę dylematów…
Po pierwsze: Z kim pisać?
Sama poznałam osobę, z którą teraz piszę listy za pomocą… aska. Tak, tego głupiego portalu, na którym nie logowałam się od wieków, ale postanowiłam, że wpadnę. I pierwsze pytanie “Kto byłby chętny pisać ze mną listy? Zapraszam na gg, jest w opisie.”. Napisałam na gadu-gadu, ustaliłyśmy, kto zaczyna, dziewczyna dała mi swój adres. I od teraz piszemy. Po prostu trzeba kogoś spytać, czy to poznanego za pomocą Facebooka, czy czegokolwiek innego. Można też poznać na jakimkolwiek wyjeździe, obozie tanecznym, harcerskim – na tym ostatnim poznałam drugą osobę “do pisania”. Przyjechała z Częstochowy, mimo, że nie była w harcerstwie. Polubiłyśmy się, a dla przedłużenia znajomości piszemy razem. Jest też trzeci sposób. Są różne strony, na których można znaleźć osobę, do której da się napisać. Nie wiem ,czy są polskie, większość z nich jest jednak międzynarodowych. Nie korzystałam z tej opcji, nie wiem :) Ale i na tym Facebooku się znajdzie – grupa “Przyjaciele z listów – Akcja promująca pisanie listów w XXI wieku” jest otwarta dla wszystkich.
Po drugie: A czy to nie umrze śmiercią naturalną?
To zależy już chyba tylko i wyłącznie od nas i od tego, jak nam na znajomości zależy, jak na razie mi idzie. A parę miesięcy już piszę.
Po trzecie: Czym jest taka znajomość?
Myślę, że po pisaniu przez dłuższy czas spokojnie przyjaźń się może wywiązać. Ponadto po powierzeniu takiemu przyjacielowi z listów sekretu nie wygada na pewno, bo komu? A zresztą, osoby które chcą pisać listy zazwyczaj puste nie są.
Warto więc pisać. Nawet jak nie ma teoretycznie z kim – dołączyć do grupy na “fejsie”, spytać się interesującej osoby na asku, cokolwiek. I znajdzie się nowe osoby, i czas poświęcony na buszowanie po internecie spędzimy na pisaniu.
Komentarze ( )