Każdy ma swojego idola. Dla większości nastolatków są to piosenkarze, aktorzy, modele… A moim jest Bohdan Smoleń.
Tego człowieka znałam od najmłodszych lat. Nie osobiście, lecz poprzez seriale i kabarety, w których występował. W tamtym czasie nie zwracałam większej uwagi na jego osobę. Miałam swoje problemy, zajęcia. Obcy ludzie nie zajmowali moich myśli. Aż do tego roku. Z pewnych przyczyn zaczęłam poszukiwać ludzi, którzy byliby idealnym wzorem do naśladowania, a mimo to nadal zdają się ludźmi. Takimi, z którymi bez poczucia niższości i onieśmielenia można przystąpić do rozmowy.
Jego żartobliwe podejście do problemów i nieszczęść, które go spotkały spowodowały, że nie bałam się go podziwiać. Wiedziałam, że nie miałby mi tego za złe, nie musiałabym spełniać z tego powodu żadnych jego oczekiwań.
Niesamowity talent, świetna osobowość, wielkie serce, przyjemna powierzchowność. Człowiek, który był dla mnie jedynie postacią z telewizora, teraz jest kimś kogo kocham i podziwiam – pomimo, że nie miałam okazji spotkać go ani razu. A mimo to czuję co czuję.
Bolesna strata syna, w rok później żony… Choroby, udary, a do tego jego wszystkie inne problemy, o których wie tylko on…
Był w stanie podnieść się po tych ciosach i ruszyć dalej. A nawet pomagać innym. W końcu to on jest założycielem “Fundacji Stworzenia Pana Smolenia”.
Wątpię by kiedykolwiek coś mogło go złamać. I, niestety, pewnie nigdy mnie nie pozna, nie dowie się o mnie, nie przeczyta tych słów. Ale i tak to zapiszę, bo zawsze istnieje szansa, że jakoś do tego dojdzie.
Panie Bohdanie mam nadzieję, że będzie pan żył jeszcze długo, a ludzie wokół będą ogrzewani ciepłem, które pan roztacza.
Proszę dalej wspierać świat swoją siłą
Komentarze ( )