W ubiegły weekend wybrałam się wraz z przyjaciółmi na zwiedzanie fortyfikacji wybudowanej w 1884 roku. Są to trzy potężne forty połączone systemem wałów i fos. Pierwotnie bunkry były oznaczone cyframi 1, 2 i 3 a następnie przemianowano je zgodnie z rosyjskim alfabetem na A, B, W. Niestety nie udało nam się zwiedzić wszystkich, ponieważ były zamknięte, ale udało nam się wejść do dwóch. W pierwszym forcie szliśmy bardzo długim i schodzącym w dół korytarzem, który doprowadził nas na schody w do innego korytarzu. Gdy zeszliśmy nimi, okazało się ze ziemia cała jest pokryta lodem, ale nasz przyjaciel był dobrze przygotowany i najpierw sprawdził czy lód jest wystarczająco gruby.Gdy byliśmy już pewni,że lód jest stabilny i z pewnością nas utrzyma, poszliśmy dalej, aby sprawdzić, co tam jest. Jak się okazało, był tam kolejny długi korytarz prowadzący do wyjścia. Po wejściu do drugiego fortu pierwsze, co rzuciło nam się w oczy to duże prostokątne dziury w podłodze przy ścianach. Przy jednej z takich dziur była drewniana drabina, więc postanowiliśmy zejść po niej i sprawdzić, co tam jest jednak po zejściu natknęliśmy się znowu na lód, więc wróciliśmy na zewnątrz. Następnie postanowiliśmy wspiąć się na wał, aby sprawdzić czy gdzieś dalej nie ma innych bunkrów, nie zawiedliśmy się, w oddali dostrzegliśmy kolejne budynki ,więc ruszyliśmy w ich stronę. Gdy doszliśmy do nich, spostrzegliśmy, że wszystkie budynki są bardzo podobnie zbudowane od zewnątrz jak i od wewnątrz, ale nie przeszkodziło nam to w dalszym zwiedzaniu. Za każdym razem wychodząc z jednego fortu, dostrzegaliśmy kolejny i korciło nas, aby iść coraz dalej i zwiedzać jeszcze więcej, takim sposobem zwiedziliśmy ok. 5 budynków obronnych. Gdy doszliśmy do ostatniego bunkra, postanowiliśmy chwile odpocząć. Podziwiając krajobrazy ,spostrzegliśmy że odeszliśmy bardzo daleko od naszych samochodów i trzeba wracać, bo robi się późno. Kiedy wracaliśmy okazało się, że kolega pomylił drogę i musieliśmy iść dwa razy dłużej.Wszyscy byli pod wpływem emocji po tym, co udało nam się zwiedzić i nikomu to nie przeszkadzało. Dopiero w domu poczuliśmy ból po przejściu tylu kilometrów i okropne zmęczenie, lecz nikt nie żałował i uznaliśmy, że z wielką chęcią wybierzemy się jeszcze raz na taką wyprawę.