Wrocławski rynek i inne Wrocławski atrakcje, to nie wszystko, co można zobaczyć w tym niezwykłym mieście. 22 września wyruszyliśmy na dwudniową wycieczkę szlakiem doświadczeń i eksperymentów.
Pierwszego dnia zwiedziliśmy takie miejsca jak Hydropolis, ZOO i Afrykarium, które było częścią ZOO.
Hydropolis: Napotkaliśmy w Hydropolis piękną fontannę (w sumie to kurtynę wodną), która zmieniała kształty – raz tworzyło się z wody serce, a raz linie. Po przejściu przez tę fontannę byliśmy cali mokrzy (niektórzy przebiegli kilka razy!), lecz nie mogliśmy sobie pozwolić na to, by się spóźnić. Od razu pobiegliśmy do pomieszczenia, w którym miała się zacząć nasza wycieczka po wielkim doświadczalnym muzeum wody. Na początku, gdy weszliśmy do muzeum, pierwszą naszą atrakcją było kino. Po skończonym filmie weszliśmy do pokoju, w którym widzieliśmy pierwszy eksponat – była to łudź podwodna. A na końcu były tuby, w które jak uderzyłeś to wydawały odgłosy różnych zjawisk atmosferycznych takich jak burza, wichura i śnieżyca.
Zoo i Afrykarium: Po długich dwóch godzinach poznawania historii o wodzie pojechaliśmy do ZOO. Każdy się cieszył, zwłaszcza że niektórzy nasi koledzy pierwszy raz byli w takim miejscu. Na samym początku, gdy przeszliśmy przez punkt kontrolny, gdzie pani popodbijała nam nasze bilety, ruszyliśmy dróżką, by zobaczyć żyrafy, zebry, nosorożce, lwy, tygrysy, niedźwiedzie, wilki i małpy. Idąc tą ścieżką, doszliśmy do miejsca, w którym mieliśmy zjeść obiad, lecz mieliśmy jeszcze trochę czasu, dlatego podzieliliśmy się na klasy i grupa szóstoklasistów (wśród nich i ja) ruszyła w stronę Afrykarium. Jest to miejsce, w którym widzieliśmy różne zwierzęta wodne, takie jak hipopotamy, małe rekiny, płaszczki, piranie i zwykłe rybki. Wkraczając do Afrykarium, poszliśmy drogą, która poprowadziła nas do basenów, w których pływały ryby i hipopotamy. Idąc dalej, oglądaliśmy foki, później piranie i małe foczki. Na tym zakończyła się nasza wędrówka po Afrykarium. Następnie powędrowaliśmy na miejsce, w którym mieliśmy zjeść obiad, po którym ruszyliśmy na mały spacer po całym ZOO. Po naszym mrożącym krew w żyłach spacerze (o, tak, widzieliśmy Hedwigę i rysia) udaliśmy się do punktu wyjścia, wsiedliśmy wszyscy do autokaru i pojechaliśmy do Hotelu, w którym zatrzymaliśmy się na noc. 22 września są to akurat moje urodziny, dlatego zaprosiłem całą klasę do naszego pokoju i poczęstowałem wszystkich ciasteczkami. Następnie świętowaliśmy tak długo, jak tylko się dało.
Drugiego dnia zwiedzaliśmy takie miejsca, jak Fabrykę Cukierków i Humanitarium.
Fabryka Cukierków: Na samym początku podzieliliśmy się na grupy, które po kolei wchodziły, by produkować cukierki. Gdy już byliśmy tam w środku, patrzyliśmy, jak pani przygotowuje masę cukierkową, później po kolei prosiła nas do stołu, na którym zwijaliśmy tę przygotowaną masę w ślimaka. W tym czasie druga grupa zwiedzała Wrocławski rynek, na którym odbywał się pokaz polskich sił wojennych. Oprócz pokazu interesowały nas również krasnale, które były gdzieś ukryte na rynku.
Humanitarium: W Humanitarium było mnóstwo zabawy i śmiechu, były tam umieszczone różne eksponaty, które dawały nam dużo frajdy, takie jak tęcza, krzywy pokój, laserowe pianino, zwalniająca ruch skrzynia i armata z pociskami powietrznymi.
Tęcza: to eksponat z kolorowymi, plastikowymi paskami, przez które jak się przejdzie to kopie prąd.
Krzywy pokój: jak sama nazwa wskazuje, to po prostu krzywy pokój. Lecz ja nie zgodzę się z tym, że to nie ma w tym nic interesującego, ponieważ jak wejdziesz do tego pokoju, to wystarczą tylko dwie sekundy i tracisz równowagę.
Laserowe pianino: działało w ten sposób, że podstawiasz ręce pod lasery i laser, czując ciepło z dłoni, odgrywa wgrany mu dźwięk.
Zwalniająca ruch skrzynia: działanie eksponatu polegało to na tym, że podstawiałeś tam rękę i gdy zrobiłeś jakikolwiek ruch, skrzynia wyłapywała go i spowalniała. Możliwe to było dzięki światłu i wodzie, które zostały w odpowiedni sposób umieszczone właśnie w tej skrzyni.
Armata z pociskami na powietrze: było to właśnie takie coś na kształt armaty, tylko że w tym zbierało się powietrze, które uderzane było przez gumkę z skórą. Tworzyło to właśnie kulę powietrza, która mogła być wyrzucana i na przykład dawała radę zbić jakieś lekkie przeszkody.
Mam nadzieję, że kolejna wycieczka będzie również pełna niesamowitych eksponatów. Wszyscy lubimy uczyć się w ten sposób.