Sprawa byłego dyrektora szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio jest obecna w mediach od daty zwolnienia go z tego stanowiska, czyli 21 lipca 2014. Pan Bogdan Chazan stał się swego rodzaju autorytetem środowisk katolickiej prawicy oraz aktywistów pro-life. Przypomnijmy, lekarz ten odmówił dokonania aborcji swojej pacjentce, mimo iż u jej dziecka wykryto tak poważne wady wrodzone (m. in. wodogłowie i defekty twarzy), iż na pewno umarłoby zaraz po narodzinach. Oczywiście, wolność sumienia zagwarantowana jest w konstytucji, jednak p. Chazan nie wskazał innego lekarza, który mógłby usunąć ciążę, mimo że był to jego obowiązek. Temat wałkowany od lat, budzący liczne kontrowersje, powraca więc w nowej odsłonie. Prawica nie odpuszcza jednak, ostatnio apel o przywrócenie na stanowisko dyrketora placówki Pana Bogdana Chazana wystosował ksiądz profesor Stanisław Warzeszak, krajowy duszpasterz służby zdrowia. Prezydent Warszawy, p. Hanna Gronkiewicz-Waltz została poddana fali krytyki po swojej decyzji o pozbawieniu ginekologa stanowiska. Zastanawia mnie jednak, jak, używając terminologii środowisk pro-life, morderca 500 dzieci(do tylu aborcji przyznał się p. Chazan) mógł zostać autorytetem prawej strony sceny politycznej? Czyżby p. Mariusz Trynkiewicz (4 morderstwa) także mógłby zostać kimś podobnym, gdyby się nawrócił ? Oczywiście, warto tu docenić przemianę p. Chazana, mam jednak pewne wątpliwości odnośnie szczerości jej pobudek.

Przyglądając się tej dyskusji, wydaje mi się iż uczestniczące w niej strony zapomniały o dwóch kluczowych słowach: SŁUŻBA zdrowia. Tak, to pacjent jest w uprzywilejowanej pozycji, przynajmniej w teorii powinien stać wyżej niż lekarz, jednak w Polsce niestety bardzo rzadko mamy do czynienia z taką postawą pracowników medycznych. Każdy, kto musiał zmagać się ze schorzeniami poważniejszymi niż przeziębienie wie, jak kształtuje się sytuacja w publicznej służbie zdrowia w naszym kraju(jeśli chodzi o gabinety prywatne, jest oczywiście krańcowo inaczej). Terminy zabiegów za pół roku, obsługa jest często niekulturalna (nie dziwię się, że w szpitalach pojawiają się ostrzeżenia typu „obrażanie personelu medycznego to obraza funkcjonariuszy publicznych i jest zagrożona karą więzienia”- bo postępowanie niektórych pielęgniarek może doprowadzić do szewskiej pasji), wszechobecna „spychologia”- lekarze najchętniej unikają odpowiedzialności i aktywności, kierując na inne oddziały itd. I biorąc pod uwagę te wszystkie haniebne okoliczności, czymś w istocie bezczelnym wydaje się być skazywanie pacjentów na dalsze borykanie się z ich problemem, czy odmawianie wyznaczenia kolegi gotowego dokonać zabiegu! Oczywiście, rozumiem niechęć do przeprowadzania aborcji, bo jest to, jakiej nowomowy by tu nie używać, zabójstwo. Gdyby mnie samemu przyszło trudnić się profesją eskulapa, pewnie nie podjąłbym się przeprowadzenia tego zabiegu- nie mógłbym żyć ze świadomością w czym brałem udział. Niestety, co by nie mówić, zwłaszcza w Polsce, lekarz ma OBOWIĄZEK zrobić wszystko, aby pomóc pacjentowi w rozwiązaniu problemu, jeśli sam nie chce brać na siebie tej odpowiedzialności. Tak to już jest, że zawód Hipokratesa to posługa, decydując się na taką drogę trzeba mieć świadomość konieczności brania udziału w zabiegach które mogą kłócić się z naszą moralnością. Wygłaszając tylko „uroczystą odmowę” skazuje się przecież niczemu niewinną kobietę nie tylko na męczarnie, jaką jest świadomość noszenia w swym łonie dziecka, którego dni są policzone, ale też na dalszą tułaczkę po szpitalach, które jak pisałem wyżej nie są najbardziej sympatycznym środowiskiem.

Jednocześnie obserwuje się intensywną nagonkę ideologiczną, prowadzoną głównie przez środowiska chrześcijańskie. Lansowana jest wizja swoistego „monopolu na moralność” jaki rzekomo posiada to wyznanie. Mylą się, pojęcie wewnętrznego głosu- dajmonionu, wprowadził już Sokrates. W tym czasie Biblia była mniej więcej na poziomie maksymy „oko za oko, ząb za ząb”.Klauzula sumienia uznaje wyższość prawa boskiego nad ludzkim. I tak, arogancka, zupełnie niechrześcijańska odmowa profesora Chazana jest hołubiona we wszystkich mediach bliskich prawej stronie sceny politycznej. Oczywiście pierwsi do zabrania głosu są królowie pruderii, ultrakatolicy tacy jak p. Cejrowski czy p. Terlikowski. A przecież taki ortodoksyjny sprzeciw wobec aborcji naraża nierzadko życie kobiety, która nosi w sobie wadliwy płód. Jej życie jest mniej ważne ? Redaktor naczelny Frondy stwierdził nawet na Twitterze, że aborcja dokonana 11-latce(wątpilwe, czy przeżyłaby poród) to zbrodnia. Nic nie mówi się, o problemach psychicznych lekarzy, którzy przeprowadzali aborcje, problemach matek, które usunęły ciąże, czy wreszcie jakim ciężarem dla rodziców zwykle okazuje się opieka nad kalekim dzieckiem. „Niech dźwigają swój krzyż, tak mówi Bóg”- wypowiadają się pobożne matki w telewizji, przy okazji chwaląc się, że same posiadają piątkę dzieci, których wychowywanie sprawia im wiele radości, a najmłodsze właśnie idzie do komunii św. Nie przyjmują one prawa o samostanowieniu o swoim życiu kobiet, mimo iż tak wygodna dla nich jest zagwarantowana wolność sumienia.

Całe zamieszanie z klauzulami sumienia osiąga już bardzo abstrakcyjny wymiar. Spotykane są przypadki odmowy sprzedaży środków antykoncepcyjnych przez farmaceutki. No cóż, nie warto tego komentować, miejmy nadzieje że wolny rynek wymierzy stosowną karę, i takie apteki po prostu będą miały mniejszy obrót. Niektórzy lekarze odmawiają nawet kierowania na badania prenatalne- tak rozległa jest fobia przed aborcją . Zdają się nie zauważać, że nóż nie zawsze jest narzędziem do zabijania, można go wykorzystać także do wielu pożytecznych czynności. Postępowanie profesora Chazana jednak jest karygodne. Jako dyrektor uczynił on bowiem ze swojej placówki miejsce niezapewniające pacjentom realizacji ich podstawowych praw. W jego prywatną moralność oczywiście nie wnikam, po prostu obowiązkiem jego jako zarządcy szpitala jest zadbanie o to, by zabieg mógł zostać w nim wykonany, nawet jeśli sam nie chce tego robić.

 

Maksymilian Majchrzak