Największym niebezpieczeństwem czyhającym na człowieka jest jego własna głupota. Tę najgorszego sortu jest wywołująca niesnaski międzyludzkie, które prowadzą do konfliktu na skalę globalną.

Wojna wcale nie przeminęła. To, że u nas się zakończyła nie oznacza, że nie rozpoczęła się gdzie indziej… I że nie powróci.

Na wojnie panuje zasada - posłuszeństwo albo śmierć.

Ludzie, którzy przeżyli II wojnę światową, choć nieliczni, nadal żyją.

Nie byli świadkami całej wojny. Ale widzieli wystarczająco dużo by zrozumieć jak przerażające żniwo zbiera za sobą wojna.

 

Tracili bliskich, wolność, dom...

Śmierć zbyt często uczestniczyła w ich życiu. Dzięki temu pokój stał się dla nich najcenniejszym skarbem, dzięki któremu mogli zacząć wieść szczęśliwe życie bez obawy o zniewolenie.

Wojna trwała nie tylko na lądzie...

Znam człowieka, który uczestniczył w wojnie. Jest już staruszkiem, chorowitym, ale zarazem pełnym werwy. Nie opowiadał o wojnie, o walkach, śmierci. A ja nie mam zamiaru go naciskać. Wycierpiał się wystarczająco dużo. A nawet nie jestem pewna czy chce znać prawdziwe znaczenie wojny. Ani tej kiedyś, ani takiej która może nadejść.

Nie mam zamiaru snuć domysłów z jakiego powodu do tych wojen dochodzi. Ani troche nie mam ochoty zagłębiać się w takie szczegóły… Choć wolałabym, żeby kolejne się nie pojawiły. Na świecie i tak jest już wystarczająco dużo cierpienia, którego starczy dla każdego człowieka.