Przerwa wakacyjna to czas w którym młodzi ludzie powinni wypocząć i nabrać siły na kolejny, pracowity rok nauki. Jak się okazuje coraz więcej młodych ludzi rezygnuje ze swojego wolnego czasu na rzecz pracy (sezonowej).
Statystyki departamentu Rynku Pracy wykazują, że stopa bezrobocia w naszym państwie jest wysoka – 25,9 % (młodzież w wieku 15-25 lat). Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że ta liczba dotyczy tylko osób zarejestrowanych. Pracodawcy w większości nie chcą zatrudniać do swoich firm, instytucji, przedsiębiorstw osób bez doświadczenia. Najlepiej żeby osiemnastolatek miał wysokie kwalifikacje, wyższe wykształcenie i duże doświadczenie w pracy.
Mimo przedstawionych statystyk, uważam, że zaangażowanie ludzi młodych w pracę sezonową jest dużo wyższe. Uczniowie szukają pracy dorywczej na określony czas (np. jeden-dwa miesiące). Jakie są tego powody? Jedni chcą mieć oszczędności na przyszłość, inni zbierają pieniądze na wakacyjną podróż, jeszcze inni chcą po prostu spełnić swoje marzenie, które bez wystarczającej ilości gotówki byłoby nie do zrealizowania. Powody są różne i odmienne w zależności od naszych potrzeb egzystencji, sytuacji materialnej. Są też takie osoby, które chcą usamodzielnić się na tyle, żeby odciążyć swoich rodziców finansowo. Jedni pracę wakacyjną traktują jako przygodę, wejście w zupełnie nowe środowisko, poznawanie nowych osób. Dla drugich zaś praca jest koniecznością.
W większości przypadków jest tak, że osoby młode są wykorzystywane w pracy. Składa się na to wiele czynników, m.in.:
– to, że młodzi ludzie nie mają jako takiego doświadczenia. Pracodawca usiłuje im wytłumaczyć, że muszą pracować więcej lub mieć więcej obowiązków do wykonywania od innych (doświadczonych pracowników), po to żeby mogli się doszkolić i mieć większe pojęcie o wykonywanej przez nich pracy,
– młodzież jest pełna energii, gotowa do działania, zmotywowana,
– dla wielu młodych wykonywana praca jest jedną z ich pierwszych. Chcą się w niej wykazać i udowodnić pracodawcy, że mimo młodego wieku są wartościowi i potrafią dobrze wykonywać swoje obowiązki.
Jedne z najpopularniejszych prac sezonowych to:
– zbieranie owoców,
– pomaganie w gospodarstwie rolnym,
– opieka nad dziećmi,
– ratownik,
– praca hostessy i promotora,
– gastronomia (np. kelnerstwo, praca w kuchni, sprzedawanie lodów, gofrów, fastfoodów)
– praca nad morzem (np. w sklepach z pamiątkami, “fotobudki”, tatuaże z henny, robinie warkoczyków i inne).
Jedną z prac sezonowych, która według mnie wzbudza największe kontrowersje jest praca w gastronomii. To praca fizyczna, wymagająca dużego poświęcenia uwagi na każdy detal oraz dużej podzielności uwagi. Przez pewien czas przyglądałam się jak wygląda taka praca. Ci, którzy tutaj przyjechali i myśleli, że będą mieć chwilę czasu na godny wypoczynek po ciężkim dniu, zostali szybko wyprowadzeni z błędu.
Pyszne, tanie i domowe obiady przyciągały tłumy do pewnego bistro, usytuowanego niedaleko morza. Krążyła tutaj opinia o bardzo smacznym i dobrym jedzeniu. Ten, kto raz skosztował tam posiłek, zawsze powracał i zachwalał innym turystom. To miejsce zawsze pełne było ludzi, toczyło się w nim intensywne życie.
Zatem, jak wyglądało życie pracowników?
Pracownicy dostawali swoje pokoje. Brzmi to całkiem nieźle, jednak standard mieszkania z trzema lub czterema osobami w jednym małym pokoju był dość niski. Każdy spał na cienkim materacu, dostał jedną kołdrę. Osoby które nie zmieściły się do pokoju zostały przydzielone do przyczepy z lat 70-tych. Były to warunki bardzo prowizoryczne. W zimne noce wszyscy pracownicy marzli (zwłaszcza podczas burz i deszczy). Najwięcej strachu przysparzała pracownikom łazienka, do której trzeba było iść parę metrów (znajdowała się w drugim budynku). Obok niej umieszczony był “obierak”, w którym zalęgły się szczury. Wieczorową porą biegały w okolicach łazienki i w obrębie całego bistro.
Każdy pracownik dostawał umowę, na której stawka wynagrodzenia była co najmniej dwa razy niższa od umawianej kwoty wypłaty. Wszystko po to aby zleceniodawca płacił mniejsze podatki do urzędu. Traktowanie zleceniobiorców było skandaliczne. Codziennie szefostwo krzyczało na pracowników, wymyślając nowe argumenty, dodając nowe obowiązki, wymagając z dnia na dzień coraz więcej. Osoby pracujące na kuchni zaczynały pracę o 6 rano, a kończyły o 20 wieczorem. Obsługa kelnerska pracowała od 7.40 do 21.00, z jedną, godzinną przerwą. Zleceniobiorcy pracowali codziennie, dzień w dzień, bez dnia przerwy, od rana do wieczora. Ich jedynym domem stała się kuchnia i całe bistro. Szefostwo obgadywało nawzajem pracowników, często kpiąc i drwiąc z nich.
Wiele osób miało momenty załamania psychicznego, a nawet fizycznego. Na ludziach spoczywała duża odpowiedzialność. Wszyscy tworzyli nierozerwalny zespół, działający niczym jeden organizm. Kłótnia kogokolwiek z kimkolwiek powodowała poważne komplikacje, które odbijały się na każdym. Pracownicy byli zastraszani: -“Jeśli nie zrobisz tego…, lub tego… to odbiorę Ci z pensji”. Takie słowa często słyszeli kelnerzy podczas pracy. Za chwilę musieli wrócić do swojej rzeczywistości, czyli serdecznego obsługiwania i uśmiechania się do klientów.
Ingerowano w życie pracowników. Teoretycznie po pracy człowiek jest wolny i może robić na co ma ochotę. W tej pracy nie tak było. Czasem pracodawca dokładał tyle obowiązków, że człowiek musiał pracować do nocy, a za kilka godzin znowu wstać i być produktywnym przez kolejny dzień.
W tym bistro 70% pracowników stanowili młodzi ludzie – licealiści, “świeży studenci”, ludzie, którzy mieli wielkie perspektywy na przyszłość, ale potrzebowali zarobić sobie trochę pieniędzy. Większość z nich już po trzech dniach chciała zrezygnować, jednak dzięki wzajemnemu wsparciu wszyscy dzielnie wytrwali do końca. Były momenty, kiedy siły fizyczne zawodziły, psychika była wyczerpana, a pracować trzeba było dalej, Jak to się stało, że wszyscy dawali dalej radę?
Sama nie mogę tego jednoznacznie stwierdzić, jednak przypuszczam, że człowiek jest tak silną istotą, że może przetrwać wszystko – nawet pracę ponad ludzkie siły.
Warto zwrócić uwagę na fatalną sytuację kobiet z Ukrainy, które również pracowały w tym miejscu. Były uznawane za “tanią siłę roboczą”. Za 12-13 godzin pracy zarabiały około dwudziestu złotych. Szefostwo wielokrotnie je obrażało nazywając “tłumokami” lub osobami upośledzonymi. Niewiarygodny brak szacunku do drugiego człowieka i bardzo ciężkiej pracy, którą wykonywał.
Żyjemy w XXI wieku. Wydawałoby się, że wszędzie przestrzegany jest Kodeks Pracy, że stajemy się coraz bardziej tolerancyjni. Niestety wciąż wiele osób żeruje na pracy innych, po to, żeby za wszelką cenę się bogacić. Nie patrząc na uczucia, zdrowie, prawo do wypoczynku drugiego człowieka. Ten obraz pracy nad morzem nie należał do najgorszych. W innych miejscach pracownicy musieli opłacać każdy obiad (w opisywanym przeze mnie miejscu posiłki były zapewnione) oraz płacić za swoje prowizoryczne warunki mieszkalne. “Co nas nie zabije, to nas wzmocni” – uważam, że nawet taki obóz pracy może nam dodać motywacji do działania i sprawić, że docenimy to co mamy, takie jakie jest. Człowiek po takim “survivalu” zmienia swoje nastawienie do życia i łatwiej mu jest docenić każdą chwilę i moment spędzony na ziemi.
Komentarze ( )