IMG_6356.PNG
Na spacerze z pieskiem.

Moje koleżanki i koledzy wyjeżdżali w różne fajne miejsca. Ja w tym roku spędzałam wakacje w domu. Okazało się, że wcale się nie nudziłam i były one naprawdę fajne i niepowtarzalne. Jednym z moich ulubionych rozrywek były spotkania z psem.

Pies, z którym spędziłam wakacje wcale nie jest mój. Jest to pies mojej siedmioletniej siostrzenicy Oli. Obecnie ma cztery miesiące. Przyszedł na świat w Wielką Sobotę. Ma na imię Kiwi. Wybranie właśnie tego imienia przez Olę było wręcz oczywiste, ponieważ tak nazywał się jej ulubiony pluszak.

Kiwi to bardzo rozbrykany piesek. Skacze po stole, fotelach, krzesłach i łóżkach. Wszędzie go pełno. Najbardziej cieszy się, kiedy do nich przychodzę. Biega i gryzie. Nie umie on jeszcze szczekać, chociaż zdarzyło się pewnego wieczoru, kiedy byłam z nim i z Olą na spacerze, że zaczął szczekać niewiadomą na co. Ta czynność powtarzała się przez kilka wieczorów. Kiwi wychodził na balkon i bez przyczyny zaczynał szczekać. Ola śmiała się, że wyje do księżyca.

Szczeniaczek ma czarnobrązową sierść, chociaż zaczyna siwieć. Tak już jest, że yorki są zazwyczaj szare. Nie wyobrażam sobie jednak go w takim kolorze sierści. Ma duże, czarne oczy i wilgotny nosek. Jego uszy sterczą.

Mój każdy dzień wakacji zaczynał się praktycznie tak samo. Wstałam, wyszykowałam się i szłam do Oli i do Kiwi. Chwilę pobawiłyśmy się z nim w domu, następnie wychodziłyśmy pod blok lub na spacer. Kiedy byliśmy na dworze, Kiwi mógł się porządnie wybiegać. Pewnego razu nawet spuściłyśmy go ze smyczy, ale to był pierwszy i ostatni raz, ponieważ potem nie mogłyśmy go złapać. Czasami jeździliśmy na moją działkę, ale raczej bez Kiwi, ponieważ chciałyśmy od niego odpocząć. Często było tak, że Ola płakała, bo Kiwi ją pogryzł. Gryzie ją po nogach, rękach  a nawet włosach. Ola ma wbrew pozorom poważny problem. Pogryzione buty, skarpety, ubrania.

Te wakacje były wyjątkowe.Zrozumiałam coś bardzo ważnego, że nie trzeba wyjeżdżać daleko w piękne miejsca, żeby były właśnie takie.