(z listopadowego numeru “Echa Szkoły”)
Pięć, dziesięć, a nawet piętnaście minut przerwy między lekcjami to dla uczniów cudowne, wolne chwile. Różne mamy metody na ich spędzanie.
Niektórzy, ośmielę się powiedzieć – „osoby mniej ambitne, dość nudne i zwyczajne”, po prostu banalnie uczą się lub delektują drugim śniadaniem, niekiedy odzywając się do koleżanek i kolegów. Ale są uczniowie, którzy wolą spędzić ten czas aktywnie, wyjątkowo i baaardzo kreatywnie.
Po pierwsze, wspaniała zabawa w wyścigi. Najbardziej nasila się ona w czasie długich przerw. Wtedy celem biegu staje się kolejka do stołówki i zajęcie w niej jak najbardziej dogodnego miejsca lub – jeśli już o kolejkach mówimy, do szkolnego automatu. I tak spędzony czas podobno wcale nie jest nudny! Przypomina raczej walkę. Walczymy z automatem, który nie chce przyjmować naszych drobnych, walczymy z innymi ludźmi, którzy twierdzą, że stali przed nami, walczymy z zatrzymującym się w połowie drogi naszym zakupem, który w końcu nie trafia do naszych rąk. Nie wiem, która walka jest najbardziej zacięta, ale największe straty przynosi nam najczęściej ta ostatnia.
Kolejną metodą spędzania czasu wolnego w szkole są wszelkiego rodzaju gry i zabawy. Zaczynają się od zawodów, kto kogo przekrzyczy i czyj wrzask będzie słychać na drugim końcu korytarza, przez granie na telefonie i równoczesne obserwowanie gry kolegi, który siedzi obok, do odbijania „piłki”, którą tworzy zmięta kartkówka z matematyki.
Niektórzy mają stałe miejsca spędzania przerw i nawet na najkrótszej, tej pięciominutowej odwiedzają je (np. toaleta). Inni są tam, gdzie im w danej chwili wygodnie. Ale nieważne jak i gdzie spędzamy przerwę. Ważne, że znajdujemy chwilę WYTCHNIENIA pomiędzy lekcjami i spędzamy ten czas przyjemnie. Prawda, że trudno się ze mną nie zgodzić?
Agata Żyra