Najgorszym sposobem niszczenia siebie jest tłumienie przykrych uczuć dla dobra innych.
Możliwe, że każdy z was przynajmniej raz w życiu poznał osobę, której twarz jest zawsze uśmiechnięta, lecz w jej oczach nie ma nic poza smutkiem.
Możliwe, że poznaliście, ale prawdopodobnie nie zauważyliście.
Osoby tłumiące swój niepokój w sobie mają zazwyczaj wrażliwą duszę. W większości przypadków są to introwertycy, czyli osoby o skłonnościach izolacyjnych.
Ludzie nie są tak skomplikowani jak się niektórzy upierają, sama twarz może kryć prawdziwe emocje, ale oczy… one nigdy nie kłamią.
“Jeśli będę non stop smutna, to w końcu mama zacznie się martwić, a przecież ma tyle problemów na głowie… Nie mogę na to pozwolić. Pewnie i tak prędzej czy później mi przejdzie”
“Nie wiem co robić, chce płakać, ale nie mogę. Może powinnam porozmawiać z przyjaciółką? Ale jeśli mnie wyśmieje? Albo zignoruje? Przecież to tak naprawdę nic poważnego, lepiej to przemilczeć”.
Nie mają w zwyczaju dzielić się swoimi przeżyciami. Co nie zmienia faktu, że widzą więcej, czują, zauważają, współczują, przeżywają…cierpią.
Tłumienie w sobie wszystkiego nikomu nie wyjdzie na dobre. Myśli, które w sobie ukryją z czasem zaczną gnić i zatruwać ich. Niszczenie siebie w ten sposób jest najbrutalniejszą formą samobójstwa. Umrzesz za życia, ciało będzie funkcjonować, ale nic już nie będzie czuć.
Jak tak dalej pójdzie-utoniesz w poczuciu samotności i pustki.
Na początku będziesz silny, potem smutny, będziesz próbował powstrzymywać łzy, a gdy opanujesz to do perfekcji-z czasem przestaniesz czuć.
Więc proszę, każdy kto tak myśli lub czuje niech szuka pomocy. Gdzie się tylko da. Za to do osób, które zauważyły takie objawy u kogoś znajomego wznoszę prośbę aby nie byli na to obojętni. Spróbujcie pomóc. Spróbujcie, inaczej, pozostając ślepym na środowisko, kiedyś możecie tego żałować.