„Ja nie rozumiem samobójców, bo żeby żyć, trzeba mieć odwagę, a samobójcy to tchórze. Tchórze i narcystyczni egoiści, którzy myślą, że wszystko kręci się wokół nich. Jak można odebrać sobie najcenniejszy dar, jaki się ma? Jak można zrobić sobie to najbliższym? Ja tego nie rozumiem i nie chcę tego rozumieć.”
W każdy piątek, po treningu, około godziny 21 wracam pociągiem do domu. Podróż nie należy do przyjemnych, robi się już ciemno, jest mało ludzi, a Ci, którzy chodzą po mieście budzą we mnie strach.
Tym razem było inaczej.
Wsiadłam do pociągu, odnalazłam mój przedział, siedział w nim chłopak. Powiedziałam cześć, odpowiedział uśmiechem. Nie był to szczery uśmiech, ten w którym kąciki oczu unoszą się ku górze, a policzki lekko się zaokrąglają, był smutny…Nie każdy musi uśmiechać się szczerze na mój widok – pomyślałam. Usiadłam na swoim miejscu, nałożyłam słuchawki i zaczęłam sporządzać listę rzeczy do załatwienia na weekend. Priorytetem było napisanie pracy na miniatury literackie. Temat „woda”, wydawał się prosty, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Zaczęłam przyglądać się krajobrazom za oknem, mijałam lasy, wsie, pola, kątem oka spoglądałam na mojego towarzysza, nie podnosił głowy znad telefonu, obok niego leżał włączony laptop. Typowy nastolatek, żyjący w świecie przyjaźni na facebooku, który nie potrafi nawiązywać kontaktów z rzeczywistością, wyobcowany introwertyk -pomyślałam.
Ale on był jakiś inny… smutny, zmartwiony, widać było, że gnębi go duży problem. Jego oczy były czarne, a w nich widziałam głęboko ukryty ból.
Wzbudził moje współczucie mimo, że nie znałam jego historii. Bardzo pragnęłam poznać przyczynę smutku, pomóc mu, ale zabrakło mi odwagi, aby zagadać, zapytać się co się dzieje. Przecież na pewno kazałby mi się odczepić.
Dałam sobie spokój.
„Film, który zainspirował Ciebie do refleksji o człowieczeństwie” – tak brzmi mój temat.
-Nikola! Skup się.
Nie, nie lubię oglądać filmów, nienawidzę reklam, efektów specjalnych ani tego całego sztucznego teatru. Wolę książki, gdzie tworzę własną wizję świata, bohaterów.
Ale… muszę przecież coś wybrać. Przypominam sobie filmy, które widziałam w kinie, polecane, komentowane, krytykowane.
Jest, już wiem! „Życie za życie”. Po jego obejrzeniu nie mogłam zasnąć. Targały mną różne emocje, począwszy od nienawiści, kończąc na chęci niesienia pomocy innym, ratowaniu świata.
Ale co może zrobić taki człowiek jak ja, jeden jedyny…Ale bzdura! Może wiele. David Gale też był sam, mimo to walczył do samego końca i nigdy się nie poddawał. Udowodnił, że kara śmierci jest jedną, wielką pomyłką, wyroki są często niesprawiedliwe, sprawy źle prowadzone.
„ Jak się zabija kogoś, to się okrada jego rodzinę. Nie tylko tą kochaną, ale też tą ludzką. Napełnia się ich serca nienawiścią. Odbiera się im możliwość zachowania cywilizowanej obiektywności. Skazuje się ich na zemstę. To okrutna i nieludzka rzecz. Ale folgując tej nienawiści, nigdy nie pomożemy! Bo zniszczenie się dokonało. Ale mimo że, nakarmiliśmy nasze ciała, nadal jesteśmy głodni! Pozwalamy strażnikowi, na zgodny z prawem zastrzyk, który ma być dla nich dobrem. I ostatecznie cywilizowane społeczeństwo musi żyć z tą ciężką prawdą. Ten, kto szuka zemsty, kopie dwa groby. (…) Tylko spójrzcie, |spójrzcie na tych nieudaczników! Przestępcy, alfonsi, narkomani, schizofrenicy! To są mordercy i kogo obchodzi, że oni umierają? Kogo to obchodzi? Skoro wszystko to trwa nadal i nadal. Kogo to obchodzi…”
Właśnie tak wygląda nasze życie, ludzi XXI wieku, przepełnione okrucieństwem, złem, oszustwem, krzywdą, przemocą, na którą nie reagujemy. Wybieramy najprostszą z możliwych opcji – obojętność. Zamykamy się w swoim świecie, z własnymi najważniejszymi problemami,
z własnym kawałkiem podłogi… mówiąc, że oczywiście jesteśmy przeciwko złu i okrucieństwu całego świata i należy coś z tym zrobić , ale nie kiwając palcem, czekamy aby inni się zajęli tą sprawą, bo my mamy swoje problemy.
Zapala mi się czerwone światełko. Przecież przed sobą widzę chłopaka, smutnego, zagubionego, samotnego. Wtopionego w świat wirtualny…i nie reaguję.
Nikt, nigdy nie reaguje…
…przypominam sobie moment, kiedy pierwszy raz w życiu obejrzałam „Salę samobójców”.
Gimnazjum i liceum nie jest najlepszym okresem w życiu nastolatka. Publiczne szkoły są okropne, jeśli sobie sam nie poradzisz, nie możesz liczyć na pomoc z zewnątrz. Najlepiej jest się nie odzywać albo potrafić się bić, bronić, walczyć. Zastraszanie, mobbing, wyśmiewanie, bójki, kradzieże są na każdej przerwie. Jeśli nie chcesz oberwać, najlepiej spędź przerwę w szkolnej bibliotece, bądź w sali z nauczycielem, ale potem licz się z tym, że jesteś prześladowany i wyśmiewany.
Motto, które należy pamiętać wchodząc w mury szkoły to – „Jeśli nie jesteś twardy, zginiesz.” Młodzież potrafi zabijać słowami.
Siedząc w sali kinowej, czułam się jak uczestnik filmu. Szkoła – jak moja, ludzie, którym trzeba pomóc – niezauważani.
Życie nastolatka – z naszej perspektywy – jest ciężkie, ciągłe przypodobanie się, oceny, szkoła, poszukiwanie akceptacji, przyjaciół, ambicje rodziców i gdzieś w tym wszystkim my. Szukający czasem spokoju, czasem wsparcia, czasem po prostu drugiej osoby, która nas wysłucha.
Dominik – bohater filmu, nie jest wcale inny. Rodzice – osoby wykształcone, majętne, mające nad wszystkim władzę, autorytet, żyjące głównie pracą, a dziecko jest tylko przykrym obowiązkiem, który muszą spełniać.
Dominik z pozoru jest osobą, która posiada wszystko, pieniądze, wolność, najładniejszą dziewczynę, niezależność, gadżety. Tak jak każdy poszukuje miłości i ciepła…Kiedy okazuje się, że jest homoseksualistą zostaje odtrącony przez mamę i tatę, znienawidzony przez klasę, przyjaciół.
W rodzicach nie znajduje wsparcia, akceptacji, zrozumienia, dlatego poszukuje „leku” w Internecie. Sylwia, dziewczyna którą poznaje, wciąga go w niebezpieczną grę – „Salę samobójców”, doprowadza do tego, że chłopak wpada w depresję, a rozwiązaniem jego problemów są łzy, samotność i żyletki.
Ten film skłania do refleksji. My-dzisiejsza młodzież- nie potrafimy rozmawiać, ani między sobą, ani na tematy trudne, nie potrafimy ufać, nie potrafimy spędzać czasu bez używania techniki, internetu. Szukamy zapomnienia i pomocy w alkoholu, narkotykach, Internecie, ale nie w drugim człowieku. Problemy rozwiązuje „wujek google”, nie rodzina czy przyjaciele.
„Sala samobójców” pokazuje jak ważną rolę w naszym życiu pełnią rodzice, to ich kochamy najmocniej, to oni całują każdego naszego siniaka, spełniają nasze marzenia, wspierają, bezapelacyjnie kochają …(chociaż…coraz rzadziej).
Rodzice to ludzie, nie tak dawno nastolatkowie, teraz dorośli, pędzący za pieniędzmi i wyłącznie w ich dostatku upatrujący szczęścia.
Dzieci zostają same, wychowują się same, rozwiązuje swoje problemy same, …same…same…same pozostawione w tym okrutnym świecie. Nastolatkowie żyją swoim życiem, obok mamy i taty, albo mama i tata żyją obok swoich dzieci. Tragedia dziecka rozgrywa się pod nosem rodziców, a oni twierdzą, że dziecko ma swoje humorki, że znowu pewnie chce wymusić zakup jakiegoś gadżetu albo że fajny film dziś w telewizji, że szef dziś ich wkurzył i mają prawo do relaksu….. Miliony, miliardy wytłumaczeń, ważnych wytłumaczeń, byleby tylko nie skupić się na dziecku…
W dzisiejszym świecie relacje międzyludzkie traktowane są jak przedmiot, popsuł się – wyrzucam. Wydaje nam się, że w internecie wśród miliardów ludzi jesteśmy w stanie znaleźć taką osobę, która nas zrozumie. Dołączamy się do grup, o podobnych poglądach, marzeniach czy myślach. Manipulujemy i dajemy sobą manipulować. Jesteśmy okrutni dla samych siebie, nie dajemy sobie szansy.
Społeczeństwo także potrafi wyniszczyć, ludzka psychika jest bardzo krucha, często wydaje się, że to już koniec, że nie damy rady. Najczęściej poddajemy się, kiedy jesteśmy sami…
Co dziecko musi zrobić, żeby zwrócić na siebie uwagę rodziców? Czy to jest normalne, że właśnie SAMOBÓJSTWO jest najgłośniejszym krzykiem? Czy dopiero tak dramatyczne wydarzenie jest w stanie zmienić ludzi? Otworzyć im oczy?
Dominik, gdy otrzymał pomoc od swojej mamy oraz taty było już za późno, nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji, z tego, że młody człowiek może także być na skraju wytrzymałości emocjonalnej.
„Najłatwiej powiedzieć – kłamiesz
Najprościej – przestań
Najwygodniej – nie błaznuj
Najdelikatniej – nie chrzań
Najtrudniej – rozumiem.”
Nic nas tak nie rani, jak drugi człowiek i jego obojętność.
Ten film w sposób okrutny, prosty i bezpośredni pokazuje aktualne relacje w szkole i w większości rodzin.
Przerażający ( i jakże prawdziwy) jest sposób pokazania samotności, jaką coraz częściej spotykamy w tłumie i w rodzinie. Czy aby mieć przyjaciół w szkole, musimy być tacy jak inni?
Gdy widzimy, że ktoś ma problem, nie czekajmy. Najwspanialsze rzeczy w życiu są za darmo – miłość, przyjaźń, wsparcie, dlatego wyciągnijmy dłoń, spójrzmy w oczy, bo w ten sposób możemy uratować komuś życie.
„Zrozumcie, że język może ukryć prawdę, ale oczy – nigdy! Ktoś wam zadaje niespodziewane pytanie, nie zdradzacie się nawet drgnieniem, błyskawicznie bierzecie się w garść i wiecie, co należy powiedzieć, żeby ukryć prawdę, i wygłaszacie to niezmiernie przekonywająco, i nie drgnie na waszej twarzy żaden muskuł, ale – niestety – spłoszona pytaniem prawda na okamgnienie skacze z dna duszy w oczy i już wszystko stracone.”
Nie potrafię sobie wyobrazić, jak strasznie musi czuć się człowiek mający świadomość, że umiera, z własnej woli, że jest już za późno…za późno na wycofanie się…za późno na pomoc…za późno na wszystko…
Spoglądam na chłopaka z naprzeciwka. Próbuję.
Przepraszam, czy może mogę Ci jakoś pomóc?