“Film jest dobry wtedy, kiedy nikt z publiczności nie jest wstanie odwrócić wzroku od ekranu.”
Od września 2016 roku w kinach mogliśmy oglądać remake hitu z 1960 roku-“Siedmiu Wspaniałych”, którego reżyserem jest Antoine Fuqua. Produkcja należy do filmów z gatunku western. Opowiada o niewielkim miasteczku położonych nieopodal kopalni. Zamieszkują go zwykli ludzie-rolnicy. Prowadzą spokojne i poukładane życie (oczywiście każdy człowiek ma tam rewolwer przy pasku, ale to Dziki Zachód, czyli norma w tamtych rejonach). Kiedy wioskę nawiedza pewien bezlitosny bogacz Bogue i żąda poddania się miasta, mieszkańcy są całkowicie bezradni. Bogue pali kościół i zabija na środku ulicy niewinnych ludzi. Wszystko się zmienia, kiedy do miasteczka przyjeżdża samotny kowboj Chisolm-przedstawiciel tamtejszego rządu. Mieszkańcy proszą mężczyznę o pomoc. Chisolm zgadza się i zaczyna zbierać swoją armię. W ten sposób połączył się z bezczelnym hazardzistą, skrzywdzonym przez wojnę strzelcem wyborowym, azjatyckim nożownikiem, poszukiwanym bandytą, zdziwaczałym tropicielem i odrzuconym przez plemię Indianinem. Mężczyźni stają przed szansą zrobienia czegoś dobrego. Na początku traktują sprawę jako czysty biznes, ale z czasem zaczynają kierować się moralnymi zasadami.
Film pokazuje, że nawet banda wyrzutków może zostać bohaterami i nieważne jest to jacy byliśmy, a to jacy możemy się stać. Spektakl urzekł mnie nie tylko pokazanymi wartościami i przesłaniem, ale również niezwykłymi krajobrazami galopujących koni w stronę zachodzącego słońca. Myślę, że obsada aktorska, niezwykła sceneria i świetny scenariusz wyniosły film na światowy poziom. Produkcję mogę polecić nie tylko miłośnikom westernów, ale także tym, którzy lubią po prostu świetne filmy i genialne widowiska.