No nie! Znowu się przeprowadzamy, ale w sumie nie wiem czemu mnie to dziwić, zawsze gdy poznam nowych przyjaciół i zaczynam się dobrze czuć w nowej szkole to się kolejny raz się wyprowadzamy. Niby moi rodzice to słynni to słynni architekci i gdy skończą jeden projekt, zbieramy wszystkie swoje pudła i jedziemy tam gdzie dostaną kolejne zlecenie.
Myślałam, że tym razem będzie tak samo, a przeżyłam przygodę, która zmieniła moje życie.
Patrzyłam na budynki, które mijałam, jadąc do Bostonu ,gdzie teraz mieliśmy zamieszkać. Gdy po 15 godzinach jazdy wreszcie podjechaliśmy pod nasz nowy dom, lecz trafniejszym określeniem byłoby mały pałac. Naprawdę ten dom jest wielki 50 pokoi w tym :5 łazienek, 30 sypialni, basen i boisko, no przynajmniej nie będę się tu nudzić.
Kiedy już zabrałam wszystkie swoje pudła, zaczęłam zwiedzać swój dom, przecież będę mieszkać tu mieszkać przez najbliższe miesiące. Gdy już zwiedziłam wszystkie sypialnie, dotarłam do jedynego pokoju zamkniętego na klucz, co wydało mi się dość dziwne, bo niby czemu akurat ten jeden pokój miał być zamknięty, a inne nie, zastanawiałam się, co cennego może tam znajduje, musiałam się tego dowiedzieć, postanowiłam znaleźć klucz. W nocy kiedy wszyscy już spali, poszłam do kuchni, gdzie w szafce wisiały wszystkie kluczyki.
Lecz niestety nie wiedziałam, który może to być, więc postanowiłam zdać się na mój (jak do tej pory) niezawodny instynkt, sięgnęłam po ten, który wyglądał na najstarszy i najczęściej używany.
Zakradłam się z powrotem na górę, aby spróbować otworzyć te tajemnicze drzwi, i jak zawsze, nie pomyliłam się, klucz pasował, nareszcie się dowiem, co się skrywało w tym pokoju. Weszłam i aż nie mogłam w to uwierzyć, w pokoju oprócz wielkiej, starej szafy nie było nic, nie mogłam w to uwierzyć, tyle trudu, aby ukryć jedną nic niewartą szafę. Ale może coś cennego znajdowało się w niej, a więc pełna nowej energii, poszłam zobaczyć, co skrywa się w środku, otworzyłam a tam leżała tylko jedna pożółkła kartka. Zawiedziona podniosłam ją, znajdowało się tam tylko jedno zdanie ,,Twoja przygoda właśnie się zaczęła.”.
Wtedy zaczęło strasznie mi się kręcić w głowie i chyba zemdlałam. Kiedy się obudziłam, leżałam na zimnej ulicy, o ile można by było ją tak nazwać ,wszędzie były dziury, jakby wybuchła tu jakaś bomba. Rozejrzałam się i zauważyłam kolejną żółtą kartkę, odwróciłam ją i zobaczyłam kolejne zdanie ,,Wrócisz do domu ,gdy poznasz kogoś, kto odmieni twój los” To było dziwne a jeszcze dziwniejsza była data w rogu kartki 2 maj 1945.
No nie, czy to jest jakiś żart! Jeśli tak to wcale nie jest śmieszne, wtedy nad moją głową przeleciał samolot, a kilka ulic dalej rozległ się straszny huk i widać było wielką chmurę dymu i wtedy uwierzyłam ,co tu tak naprawdę się dzieje. Kiedy już miałam się ruszyć i coś zrobić ,wtedy jakiś chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął do najbliższego budynku. Zaczął na mnie krzyczeć, co ja sobie myślałam, jest środek wojny a ja jak gdyby nigdy nic stoję na środku ulicy, wtedy na mnie spojrzał a mnie zabrakło tchu, jego oczy były tak nienaturalnie niebieskie i tak głębokie, że można byłoby się w nich utopić. Wtem nad naszymi głowami znowu rozległ się huk, a z sufitu zaczął się sypać gruz. Dotarło do mnie, że nasza kryjówka nie jest już bezpieczna, wiedziałam, że trzeba będzie uciekać. Nagle poczułam, że już wiem, co mam zrobić, jakbym już od wielu lat brała udział w wojnie. Zaczęliśmy uciekać, ten przystojny chłopak zaczął mnie prowadzić do kwatery, gdzie znajdują się inni żołnierze, sabotażyści oraz szpiedzy. To, co widziałam po drodze,nie mieściło mi się w głowie: te wszystkie przerażające widoki, zniszczone budynki, samoloty ranni albo martwi ludzie, aż chciało mi się płakać ,gdy to wszystko widziałam, byłam tu dopiero od kilku godzin a już miałam dość, a ludzie musieli to znosić latami, czasem uważali, że lepiej zginąć niż żyć w tym piekle. Po ok. 30 minutach dotarliśmy do kryjówki tych rebeliantów (oni mówią tak o sobie ). Myślałam, że gorzej już być nie może, ale jak się okazało to był dopiero początek. Mieszkałam z tymi ludźmi od jakiegoś tygodnia a już się do nich tak bardzo przywiązałam, między mną a tym chłopakiem (jak się dowiedziałam, jest to Miłosz chociaż wszyscy mówili na niego Wilko) zaczęło się tworzyć jakieś uczucie, i nawet nauczyłam się strzelać z pistoletu. Wydawałoby się, że wszystko zaczynało się układać, walki przycichły, wtem naszą kryjówkę zaatakowali żołnierze. Rozpoczęła się prawdziwa krwawa bitwa, walczyli wszyscy, nawet ja. Zaczęliśmy wygrywać ,wtem poczułam rozrywający ból w okolicach klatki piersiowej, zobaczyłam krew. O Boże! Chyba mnie postrzelili, wszystko zaczęło rozmazywać mi się przed oczami, wtedy zamglonym wzrokiem zobaczyłam, jak biegnie do mnie Miłosz, krzyczał strasznie, myślałam, że mu się coś stało. Lecz on tylko usiadł przy mnie i zaczął coś do mnie mówić , a ja tylko resztkami sił zdołałam powiedzieć ,,Kocham cię, żegnaj” i wtedy zalała mnie ciemność, i nagle obudziłam się. Czyli ta wspaniałą przygoda to był tylko sen, wiedziałam, że to zbyt cudowne, aby mogło być tak piękne. Minął miesiąc, pogodziłam się z tym, że to był tylko sen. Pewnego sobotniego poranka, jak co tydzień biegałam po parku, gdy wpadłam na jakiegoś chłopaka, przeprosiłam,ale gdy spojrzał na mnie, zobaczyłam jego oczy. Te oczy, poznaje je, takie błękitne, ale przecież nie może to być on. Spytałam go, czy my się przypadkiem nie znamy, lecz on się tylko uśmiechnął i odszedł. Jednak te oczy nie dają mi spokoju, to znak, że nasza historia jeszcze się nie skończyła.