Właśnie. Do napisania tego artykułu zachęciła mnie scena z popularnego polskiego serialu “Rodzinka.pl”,w której mały Kacper podczas rodzinnego obiadu zadaje ojcu pytanie o… poligamię.
Tata zmieszany próbuje wytłumaczyć synowi różnice kulturowe między cywilizacjami i że nie zawsze mąż ma tylko jedną żonę. Dociekliwy Kacper wymusza na ojcu sprecyzowanie problemu. Po chwili tata daje upust emocjom i zdenerwowany pyta, po co dziecku ta informacja, na co Kacper spokojnie odpowiada, że na lekcję muzyki. Żart raczej niskich lotów, ale (możecie mi nie wierzyć) sam kiedyś, prowadząc zajęcia umuzykalniające z dziećmi, usłyszałem podobne pytanie.
No dobrze. Już wiemy. POLIFONIA. Poli- wiele, Fonus,-a,-um- znaczy głos. Wiele głosów. WIELOGŁOSOWOŚĆ. Tylko po co? Jako osoba zajmująca się muzycznym barokiem mógłbym przekonywać Was, że ta epoka jest najlepsza, najważniejsza, najbogatsza et cetera (bo to prawda:). Jednak jako człowiek powiem, że muzyka barokowa da się lubić. Na pewno kiedyś spotkaliście się z podejściem do muzyki klasycznej w sposób, można powiedzieć sztywny. Całkowitym bezsensem jest nazywanie muzyki klasycznej poważną. To prawda, dużo ludzi tak mówi. Ale czy to nie jest tak, jakbyśmy okleinę nazywali drewnem, bo przecież tak wygląda? A muzyka klasyczna pod tą szarą okleiną “poważnej” kryje w sobie nie odpadki zlepione w płycie pilśniowej, ale fascynującą przygodę odkrywania nowych melodii i rytmów, harmonii czy brzmień.
Tak, wiem, łatwo mi mówić. Ale jeśli na muzykę popatrzy się nie z perspektywy nudnej teorii, ale włączy wyobraźnię i pomyśli się o epoce,w której powstawała, staje się ona czymś bardziej interesującym. Podaję przykład. ( Tylko nie mówcie o tym na lekcjach muzyki!) W epoce baroku do dzieł Bacha, Haendla czy Vivaldiego podchodzono podobnie, jak my dzisiaj odbieramy nowe hity muzyki popularnej. Te menuety, gawoty, sarabandy mają swego rodzaju odpowiedniki w muzyce disco polo. Są to drobne formy muzyczne, bardzo powszechne, tańczone zarówno na dworach królewskich i książęcych, jak i na zabawach miejskich w oberżach.
Jak już wspomniałem (a przynajmniej chciałem wspomnieć), rozwój muzyki klasycznej się nie zakończył. Jako dowód polecam wysłuchać ( na youtubie jest mało, warto poszukać na “chomikuj”) opracowań przebojów The Beatles dla orkiestry i “przerobionych” na styl barokowy. Dokonał tego niejaki Peter Breiner, który wraz ze swoją orkiestrą podróżuje po świecie i wykonuje kolejne adaptacje utworów Beatlesów. Osobiście polecam adaptację “Yellow Submarine” – napisaną w stylu concerto grosso. Załączam linki i serdecznie polecam zainteresować się muzyką barokową a gwarantuję, że zwykły utwór z radia RMF Classic czy Radiowej Dwójki będzie okazją do refleksji o epoce powstania tego dzieła, o tym, jak wyglądały realia komponowania muzyki w XII i XIII wieku, czy rozmyślania o losach barokowych kompozytorów-jak im się żyło?… A jak im się żyło, napiszę następnym razem,bo, wybaczcie, boli mnie głowa i nie mogę spać… a właściwie chce mi się spać, i to bardzo, więc żegnam Was i mam nadzieję, że artykuł przyda Wam się do czegoś, chociażby do pracy dodatkowej na lekcję muzyki. A, i jeszcze jedno: Nic, co zamieszczam (mówię o moim tekście lub zdjęciu) nie jest objęte prawami autorskimi. Korzystajcie z czego chcecie i niech Wam dobrze służy.
W stylu Vivaldiego
W stylu Bacha
(fot. Klawesyn – instrument niezwykle popularny w epoce baroku
Napis głosi dawnym zwyczajem: “Fred Bettenhausen mnie stworzył Haarlem 2010”)
Komentarze ( )