Opowiadanie napisane przez Sandrę Ambrozińską, uczennicę kl. Ic Gimnazjum nr 2 w Mławie
Za klasowym oknem szalał wiatr, a po szybach spływały krople deszczu. Pogoda nie zwiastowała nic ciekawego tak samo jak zaczynająca się lekcja języka polskiego. Pani Fields weszła do klasy z promiennym uśmiechem i stertą papierów, które odłożyła na swoim biurku. Klasa momentalnie ucichła, kiedy niska blondynka zaczęła rozdawać puste kartki.
– Nie zapowiadała pani kartkówki. – szepnęła Luiza, opierając się na krześle. Nauczycielka przystała na chwilę patrząc na rudowłosą nastolatkę i zaraz potem powróciła do rozdawania kartek.
– To nie kartkówka. – uśmiechnęła się serdecznie, stając na środku klasy. – Na tej kartce opiszcie czas i zdarzenei, w których chcielibyście się znaleźć. – powiedziała i zasiadła na swym czarnym fotelu za biurkiem. Zastanawiałam się chwilę gdzie chciałabym być i co zobaczyć. Przez moją głowę przeleciała masa pomysłów, lecz tylko jeden naprawdę mnie zadowolił. Zabrałam się za pisanie i już po chwili poczułam wibracje. Zdezorientowana patrzyłam jak wszystko dookoła znika.
Stałam przed bramą obozu koncentracyjnego, ubrana w białą, podartą tkaninę. Miałam bose stopy i włosy ścięte do uszu. Rozejrzałam się i zobaczyłam idącego w moją stronę blondyna ubranego w mundur, był bardzo wysoki, na oko dwa metry. Podążał szybkim krokiem w moją stronę, chciałam uciekać, ale blondyn złapał mnie zaciskając boleśnie palce na moim nagim ramieniu.
– Co ty tu robisz? – krzyknął tak, że tylko ja mogłam go usłyszeć. Już miałam mu odpowiedzieć, ale mężczyzna zmierzył mnie od stóp do głów wzrokiem pełnym zdziwienia. – kim ty w ogóle jesteś? – zapytał.
– Jestem uczennicą liceum. Rose. – powiedziałam dumnie patrząc w niebieskie oczy chłopaka, który zdawał się nie dowierzać w to co mówię. Spojrzałam na niego wymownie oczekując, że mi się przedstawi.
– Luke. – szepnął. – i wiem, że kłamiesz. – powiedział, a jego mięśnie automatycznie się napięły. Pociągnął mnie do obozu nie czekając na moje wyjaśnienia. Prychnęłam pod nosem, próbując dotrzymać kroku Lukowi. Zostałam zaprowadzona do jakiegoś ciemnego pomieszczenia i rzucona na niewygodne, drewniane łóżko, na którym siedziało kilka osób. Wszyscy byli w fatalnym stanie, wychudzeni aż do samych kości, brudni i bez włosów, ich oczy były pogrążone w smutku, moje zaś zaszły łzami. Wybiegłam z pomieszczenia doganiając Luka. Szarpnęłam jego nadgarstki usiłując go odwrócić.
– Jestem z przyszłości i wiem, że i tak ten obóz nie przetrwa! Jesteście potworami, wiesz?! Jak tak można?! – łkałam, patrząc w oczy blondyna, wydawały się puste choć ja zauważyłam w nich skaczącą iskierkę.
– Gdyby to ode mnie zależało… – westchnął. – ale nie zależy. – dodał znowu ściskając moje ramię. Syknęłam z bólu zaciskając oczy. – nawet jeśli mówisz prawdę to i tak przeszłości nie zmienisz, Rosie, więc nie próbuj dla swjego dobra. – powiedział patrząc na mnie smutno.
– Chcę już wrócić. – zapłakałam wtulajac się w tors blondyna. Znowu poczułam wibracje, a wszystko zniknęło.
Znowu siedziałam w swojej ławce obok mojej przyjaciółki. Ubrana byłam w swoje ubrania, a kartka leżąca przede mną była wciąż pusta. Zmieniłam wydarzenie, bo wiem, że już nigdy nie chcę wracać do tego co było w czasie wojny.