„Dziś golizna okołobrzuszna w teatrze nikogo nie dziwi. Reżyserom chyba znudziło się wystawiać Fredrę po bożemu i uparcie go z salonów i zamków wyprowadzają. Czasem do toalety, czasem do kurnika. Ale to, co stało się z „Zemstą” w białostockim teatrze, przechodzi wszelkie ludzkie pojęcie.”
W sobotę tj. 3 marca odwiedziłam białostocki Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki,aby obejrzeć nowoczesną, awangardową wersję słynnej komedii Aleksandra Fredry “Zemsty”
Sztuka rozpoczęła się dość nietypowo, tuż po trzecim dzwonku usłyszeliśmy komunikat, że sztuka niestety zostanie odwołana z przyczyny choroby jednej z głównych aktorek. Po czym nastała cisza, która trwała może dwie minuty, ja, jak i wszyscy obecni na tej sali byli nieco zdezorientowani, niektórzy nawet zaczęli wstawać z zamiarem wyjścia z sali.
Następnie przez głośniki słychać było szamotaninę, wreszcie odezwał się kobiecy głos informujący, że to nieprawda, że to właśnie mężczyźni odmówili grani, ale nic nie szkodzi, bo one zagrają same.
Chociaż to wciąż była ta sama sztuka, to ten duch nowoczesności tchnięty w historię nadawał jej drugiego dna. Nowoczesne kostiumy, starodawne kwestie i prawie same kobiety w obsadzie ( jedynym mężczyzną w obsadzie był pan który grał Wacława, z tym wiążę się ciekawa historia, ponieważ został on wyrwany z widowni, ale oczywiście było to ustawione).
Najbardziej w mojej pamięci zapadnie postać Papkina, była tak świetnie odwzorowana, to właśnie on wywoływał największe salwy śmiechu na sali, te jego czy raczej jej miny, gesty oraz sposób mówienia czy poruszania jest niesamowite.
Kolejną nietypową rzeczą było to, że zapraszali osoby z widowni do wspólnego grania.
Według mnie ta sztuka była fenomenalna, czułam podekscytowanie jeszcze przez wiele godzin. A i tak będę wspominać postać Papkina, bo był rewelacyjny i niepowtarzalny.
Zachęcam wszystkich do obejrzenia tej innej “Zemsty” a na pewno nie będziecie się nudzili.