Uwaga, nowe odkrycie amerykańskich naukowców! Doba ma 24 godziny! Uczniowie naszego LO nadal się z tym nie pogodzili i po nocach szukają zaginionych sześciu godzin.
Ciężkie jest życie licealisty… Po rozkosznie słodkich trzech latach w gimnazjum przyszedł czas na liceum. Toż to prawdziwa szkoła przetrwania! Licealista to człowiek-orkiestra- musi pogodzić dom ze szkołą, szkołę z życiem towarzyskim i znajomych z domem… I oto w niewyspanym, bladym ciałku znajduje się organ dla takiego delikwenta najważniejszy- mózg. O jego wydajności decyduje wiele czynników, bez większych trudności możemy odróżnić, który osobnik posiada więcej tkanki mózgowej, a który mniej. Abstrahując od ilorazu inteligencji, każdy licealista jest na swój sposób bohaterem. Wymęczony młody osobnik gatunku Homo sapiens ma codziennie jedynie 24 godziny na wypełnienie 300% normy, po 100% w każdym wszechświecie. Jak tego dokonać?
Pierwszy wszechświat to szkoła. Wśród licealistów możemy wyróżnić dwie postawy wobec tej instytucji: ambitną i ignorancką. Postawa ambitna jest dość rzadka wśród młodzieży. Tacy uczniowie odwiedzają szkołę równie często jak dziadków chętnie dzielących się z wnuczkiem emeryturą. Ambitni licealiści chodzą (i do szkoły, i do dziadków), ponieważ widzą w tym korzyści. Może i ogólniak nie zapewnia fotelu prezesa ani służbowego auta w drugiej klasie, ale myśląc przyszłościowo, można mieć nadzieję na spełnienie swoich marzeń. Do tego jednak potrzebna jest chęć i wysiłek. I tu zgrabnie przejdźmy do przyjrzenia się drugiej grupie uczniów. Ignoranci według niepotwierdzonych danych stanowią 70% tkanki uczniowskiej. Traktują oni szkołę jako instytucję zbędną, której jedynym celem jest uprzykrzenie życia młodemu, żywotnemu obywatelowi, który przecież kiedyś musi się wyszumieć, a jak nie w ogólniaku, to kiedy? Jak dotąd nie ustalono, dlaczego ignoranci wybierają liceum zamiast zakończenia swojej edukacji na chwalebnym poziomie gimnazjum. Ignoranci czas spędzony w szkole potrafią zredukować do zera, przeciętny uczeń spędza na lekcjach 8 godzin, co stanowi 33% doby. Co z pozostałymi 66%?
Równoległym do pierwszej rzeczywistości wszechświatem jest dom. W szkole przez osiem godzin podejmowane są próby przekazania półprzytomnemu licealiście wiedzy. Ale to w domu zaczyna się najlepsza impreza. Po powrocie ze szkoły istnieją dwa uogólnione scenariusze postępowania. Scenariusz A: obiad-spanie-nauka- spanie. Scenariusz B: spanie-obiad-spanie-nauka. Wybór scenariusza zależy od osobistych preferencji ucznia. Nie warto pomijać jakiegokolwiek etapu. Wyrzucenie obiadu z planu może być opłakane w skutkach tak samo jak wyeliminowanie spania. Z tego powodu licealiści najczęściej rezygnują z nauki, ponieważ niesie to za sobą najmniej dotkliwe konsekwencje. Jednak uczniowie należący do 30% grupy “ambitnych” do etapu nauki przywiązują dużą wagę. Ale.. zaraz, zaraz… Zalecany czas snu wynosi 8 godzin, w domu spędzamy około 14… Gdzie czas na naukę? Cóż- ci “ambitni” to nie ludzie- to dryfujące na granicy snu i jawy nadludzkie istoty. Dzięki tylko im znanym sposobom potrafią zredukować czas potrzebny na sen z 8 godzin do 4 lub 3. Kofeina i relaksujące światło energooszczędnej żarówki działa cuda (dla własnego dobra, jeżeli nie jesteś uczniem liceum, nie próbuj tego w domu). Takim oto sposobem licealista zyskuje 4 godziny na studiowanie chwalebnych dyscyplin (jako przedstawiciel profilu bio-chem polecam pana Pazdro- nic tak nie nadaje życiu smaku jak dzienna, a raczej nocna, porcja zadań z chemii). Oczywiście istnieją wyjątkowe przypadki, kiedy nawet “ambitniak” złote cztery godziny ze swojej doby przeznacza na coś zupełnie innego niż nauka…
I oto trzeci równoległy wszechświat licealisty – “social life”, czyli życie towarzyskie. Gdy już główna, przypadająca na czas gimnazjum, burza hormonów minęła czas się ustatkować. Liceum to etap utrwalania przyjaźni i pozyskiwania nowych, czas pierwszych miłości. Oczywiście w szkole mamy kontakt ze znajomymi, ale nic tak bardzo nie scala grupy jak wspólne wypady na miasto. Imprezy uczniowskie bywają mniej lub bardziej zakrapiane, żadna szkoła i żadne środowisko nie stanowi tu wyjątku. Imprezowanie ze znajomymi to jednak weekendowy rarytas, który pochłania czas tylko okazjonalnie. Gorzej, jeżeli wpadliśmy w licealną miłość. Jest to wydarzenie baaardzo czasochłonne, baaardzo pracochłonne i niekiedy kosztowne (szczególnie dla płci męskiej). Według szacunkowych danych związek może zabrać aż dwie do trzech godzin z doby! Wtedy pozostaje tradycja nocnego wkuwania. Jednak, jak wiadomo, szczęśliwi czasu nie liczą (a Pazdro sam się nie zrobi).
Marny żywot licealisty, oj marny. Jednak między narzekaniem na rodziców i szkołę, warto przypomnieć sobie, że mimo wszystko te trzy lata spędzone w ogólniaku to jeden z najpiękniejszych okresów w naszym życiu :)
Mam nadzieję, że dzisiejszy artykuł przypadł Wam do gustu :) Już niedługo relacja ze spotkania Towarzystwa Nauk Ścisłych.
Komentarze ( )