Niedawno sprawa tak zwanego “Net neutrality” poruszyła cały internet. Wylała się masa hejtu, a fora internetowe odnotowały największy ruch od lat. Mówi o tym cała Ameryka, od Vermontu do Kaliforni, od Teksasu do Alaski. Czym jednak jest “Neutralność sieci” i dlaczego jej tak bardzo potrzebujemy?
Zgodnie z wikipedią, “Net neutrality” to zasada, dzięki której dostawcy internetu muszą traktować wszystkich swoich klientów jednakowo, bez względu na zamożność czy narodowość. Dodatkowo, za dostęp do sieci płacimy tylko raz, nie musimy wykupywać pakietów pozwalających na oglądanie filmików na Youtubie albo zamawianie krzeseł z Allegro. Wszystko jest wliczone w cenę. Dostawcy internetu nie mają także wpływu na to, czy np. strona konkurencji będzie ładowała się szybciej niż ich.
Zasady te zostały wprowadzone w życie 12 czerwca 2015 roku. Przyczyną tego były różne skandale wywołane przez amerykańską firmę AT&T. Pomimo ustalenia wyraźnych zasad, usługodawcy internetowi wzburzyli się i zaczęli próbować je usunąć. Poczynili w tym pierwszy krok, gdy w styczniu Donald Trump mianował Ajita Varadaja Paiego na stanowisko członka komisji FCC (Federalna Komisja Łączności). Planował on ją “zmodernizować” i “dostosować do realiów współczesnego rynku”. Cztery miesiące później okazało się, co tak naprawdę miał przez to na myśli. Według niego, pozwolenie dostawcom internetu na spowalnianie ładowania stron konkurencji to coś normalnego, a bardziej należy się skupić na “ulepszaniu” prawa “Net neutrality”. W maju udało mu się unieważnić to, co zostało ustalone 2 lata wcześniej, a 21 listopada ujawnił już swoje pełne plany na temat “Neutralności”. Mniej niż godzinę później, prokuratorzy generalni stanów Nowy Jork i Waszyngton oświadczyli, że jeżeli ta ustawa wejdzie w życie, pozwą FCC.
Skoro znamy już definicję i historię “Net neutrality”, zajmijmy się wydarzeniami z 14 grudnia 2017 z godziny 16.30 czasu polskiego. Wtedy rozpoczęła się debata i głosowanie w sprawie ustawienia praw stworzonych przez Ajita Paiego. Oglądanie tego wydarzenia było bardzo bolesne. Przeciwnicy “Neutralności sieci” posługiwali się zmyślonymi argumentami i kłamstwami, dzięki czemu ustawa została przegłosowana. Tak zakończył się internet, jaki znamy. Internet wolny, równy i sprawiedliwy. Wszystko przez człowieka, który opublikował filmik, na którym kręci fidget spinnerem w koszulce świętego mikołaja.
Przyszłość jest nieznana. Podobno jest jeszcze możliwość zatrzymania FCC przed wprowadzeniem reform, ale będzie to bardzo trudne i – jak twierdzą niektórzy – niewykonalne. Co do Polski, Unia Europejska ma na szczęście przepisy dotyczące “Net neutrality”, jednak może wziąć przykład ze Stanów Zjednoczonych. Pozostaje nam trzymanie kciuków i ewentualne pogodzenie się z przyszłością.