1.PNG

“Spieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą”- słowa księdza Jana Twardowskiego są tak często cytowane w listopadzie, miesiącu zadumy.”

Zawsze wracam do tego spotkania, gdy przychodzą Zaduszki, albo kiedy jest mi smutno. Otwieram wtedy tomik wierszy “Zgoda na świat” księdza z dedykacją zapisaną drżącą ręką i czytam. Jest tam wstęp, w którym sobie zaznaczyłam zdanie” Cokolwiek się stanie, nie wolno pozostawać w rozpaczy.Rozpacz jest grzechem- tak mówił sam  poeta.                                                                                                                                       Nie pamiętam, jaki to był miesiąc, kiedy wybraliśmy się z młodzieżą  z naszego gimnazjum na spotkanie z księdzem Twardowskim. wiem, że to był rok 2004. Udało się nam, bo pani , która opiekowała się księdzem, pochodziła  tutaj z naszych stron z Treblinki. Koleżance udało się do niej dotrzeć i to dzięki niej mogliśmy spotkać się w mieszkaniu na Krakowskim Przedmieściu ze wspaniałym poeta i księdzem, który kochał przyrodę i ludzi.  Pamiętam, jak szliśmy po drewnianych schodach do małego mieszkanka. Do tej pory nie mogę sobie wyobrazić, jak 40 osób zmieściło się w maleńkim mieszkaniu księdza Jana Twardowskiego.  czekaliśmy parę chwil, zanim się pojawił w specjalnym balkoniku. Byliśmy prawie całą godzinę.Uczniowie opowiadali o naszej miejscowości,  szkole.Ksiądz mówił mało, już wtedy miał trudności z mówieniem. Opowiadał o nowym tomiku wierszy, który chciał wydać , o swojej pracy.Wiem, że ten tomik został wydany jeszcze przed śmiercią. Potrafił zainteresować wszystkich, nawet tych, którzy nie lubią poezji.

W tym malutkim mieszkanku pełno było aniołków: stały, wisiały, w oknach, na ścianach, leżały. Powiedział, ze dostał  je od czytelników, przyjaciół i wszystkich, którzy go odwiedzają. Kiedy zadaliśmy pytanie, dlaczego zbiera aniołki, odpowiedział, że ten kto je zaprasza do swojego domu, jest szczęśliwy.                                                                                     Większość z nas zaopatrzyła się w tomiki poezji księdza Jana Twardowskiego, gdzie poeta drżącą ręką pisał krótką dedykację.    Pamiętam jeszcze jeden przedmiot z mieszkania to biały piec kaflowy. Ksiądz poprosił nas, żebyśmy się tam właśnie wpisali. Prawie nie było miejsca, ale dziewczęta znalazły mały kawałek i napisały : Byliśmy tutaj- uczniowie z Małkini Górnej. Kiedy po śmierci księdza oglądałam program w telewizji, gdzie pokazywano skromne mieszkanie księdza i   zapisany piec, widziałam między innymi i nasz wpis. Dostaliśmy zaproszenie do kolejnego odwiedzenia… Już nie pojechaliśmy ze względu na stan zdrowia księdza Jana Twardowskiego.                                   W styczniu 2006 r. zmarł.  Trochę byłam zdziwiona, że nie pochowano go na Powązkach, jak napisał w swoim testamencie, wśród drzew i śpiewu ptaków tylko w Świątyni Opatrzności w Panteonie Zasłużonych w Wilanowie. Niedługo dołączył do niego drugi zasłużony Polak ksiądz Z. Peszkowski. Dzisiaj, gdy odwiedzam grób księdza Twardowskiego, widzę dookoła dużo znanych osób, które tam znalazły swoje miejsce pochówku. Może na Powązkach nie byłoby tylu młodych ludzi , którzy odwiedzają grób  poety.