To połączenie “Dziewczynki z Szóstego Księżyca i Sherlocka Holmesa obsadzone w XVII wieku.

Alchemicy, aptekarze i zaszyfrowane szyfry. Właśnie z tym musi zmierzyć się Christopher. Kiedy podczas serii zabójstw aptekarzy ginie mistrz chłopca, nie jest łatwo. Tracąc przybranego ojca, domu i wszystkie swoje rzeczy zostaje tylko z zaszyfrowane wiadomości od zmarłego mistrza. W przygodzie towarzyszy mu jedynie najlepszy (i jedyny) przyjaciel Tom i gołębica Bridget. Na pogodzenie się ze śmiercią najbliższej osoby, uciekanie przed strażą króla, odkrycie zagadki, kilka efektownych ucieczek przed śmiercią i złapanie zdrajcy Korony Christopherowi wystarczył tydzień. To czas, kiedy osoby, którym ufamy okazują się zdrajcami. A wszystko zaczęło się od jednego zdania: “Zbudujemy armatę.”. Czy jednak dwójce dzieci i gołębicy uda się ocalić Londyn i cały świat w obliczu  zagrożenia? Kto tworzy Kult Archanioła? Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Czym jest Ogień Archanioła i dlaczego nikt nie dowiedzieć się o nim? Debiut Kevina Sandsa przenosi nas w Londyn 1665 roku. Zapoznaje tam z mniejszymi i większymi eliksirami i ostrzega przed nimi. To one psują plany i ratują życia. Nie trzeba lubić starych klimatów, można wręcz nie znosić dawnego czasu akcji, aby pokochać “Klucz Bloackthotna”.

Moim zdaniem w książce brakuje jednak czegoś. Nie jestem do końca pewna czym jest to “coś”, ale po zakończeniu lektury czułam spory niedosyt. Jednakże wcale nie chodzi o kontynuacje historii. W pewien sposób nie mogę wyobrazić sobie jej. Jak gdyby autor nie wiedział‚ do końca jak zakończyć większość wątków lub nieudolnie starał się owiać je tajemnicą. Może chodzi też o zbyt zwięzłe przedstawienie relacji Christophera i mistrza Benedicta. Trzeba jedna przyznać, że Kevin Sands pokazał, że dobra książka nie potrzebuje żadnych wzmianek o miłości romantycznej i może koncentrować się na tej rodzicielskiej i braterskiej.