Opowiadanie.
Leżałam na podłodze. Na policzkach czułam chłód posadzki, a ciało owiewał lekki wiatr. Nie wiem, gdzie byłam i skąd się tam wzięłam. Próbowałam wstać, ale ból głowy mnie zatrzymał. Rozejrzałam się, a dokoła była tylko ciemność, rozświetlania jedynie blaskiem księżyca. Kiedy wzrok się przyzwyczaił, a w głowie przestało mi pulsować, chwiejnie wstałam. Zawiał mocny wiatr i przeszył chłodem całe moje ciało. Stałam zziębnięta i zauważyłam, że miałam na sobie tylko sukienkę, a włosy opadały na moje odkryte ramiona. Dopiero wtedy poczułam, że po policzku spływały mi łzy. – Co tu się dzieje?! – krzyknęłam, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo w rzeczywistości wydałam z siebie tylko cichy dźwięk. Gdy sobie to uświadomiłam, wybuchłam płaczem. Nagle poczułam ciepłą rękę na ramieniu. Odwróciłam się.
Miał niebieskie oczy i jasnobrązowe włosy. Miał białe ubranie, a twarz wydała mi się dziwnie znajoma.
Nie płacz, już wszystko dobrze.- powiedział i przytulił do siebie – Wreszcie cię znalazłem.
Tezeuszu, co się stało? Co ja tu robię? Gdzie jestem? – pytałam przerażona, ale on tylko się uśmiechnął i powiedział:
Chodź, pójdziemy do domu, a po drodze wszystko ci opowiem, dobrze?
Okazało się, iż wczoraj były moje piętnaste urodziny i miała się odbyć ceremonia zaślubin z Herofilosem, bratem Tezeusza. Już od rana cały Olimp szykował dla nas ucztę. Mnie nie pozwolono przy tym pomóc, abym się przemęczała za bardzo przed tak ważnym wydarzeniem. Tezeusz poszedł ze mną do ogrodu. Tam rozmawialiśmy i graliśmy. Potem Tezeusz podarował mi prezent, nie była to zwykła rzecz, bowiem podarował mi przepiękną pieśń, ale powiedział, że teraz tylko ją zanuci, a słowa zaśpiewa na ceremonii. Zachwycona jej melodią prosiłam, aby nie przestawał. Przerwał dopiero wtedy, gdy zaszło słońce. Następnie weszliśmy do środka, gdzie uczta była prawie gotowa.
Poszłam się przygotować. Ubrałam białą, sięgającą kolan, zwiewną suknię na ramiączkach. Rozpuściłam swoje długie blond włosy. Na nogi nie nałożyłam butów.
Kiedy weszłam na salę, zabrzmiała muzyka i wszyscy zebrani spojrzeli na mnie. Herofilos włożył mi na głowę diadem. Nie spodobało mi się to, ponieważ nie lubiłam nosić niczego na głowie, a w szczególności diademów i koron. Mimo to nie zdjęłam go i poszliśmy do mego ojca, który miał dać nam błogosławieństwo. Jednak zaraz po rozpoczęciu ceremonii, usłyszałam przepiękną melodię, tę, którą nucił mi Tezeusz, w pewnym momencie zaczął śpiewać…
Zamarłam. Słowa, które mnie uszczęśliwiały, jednocześnie wprowadzały w rozpacz.
Tezeusz wyznał mi miłość.
Nie wiedząc, co zrobić, rozpłakałam się i wybiegłam z sali. Biegłam tak długo, aż padłam ze zmęczenia.
Obudził mnie chłód wiatru…