starwars_epi2_019fa851d8a29f.jpg

Dla mnie Gwiezdne Wojny to świetna produkcja. Ma swoje wady i zalety i za to je cenię. Zaskakuje nas w najmniej oczekiwanym momencie. Powoduje śmiech i smutek u fanów. W moim przypadku, też miało to miejsce. Dziś, chciałbym pokrótce przedstawić kolejny epizod, czyli Atak Klonów.

Atak klonów to kolejny film wytwórni Lucasfilm wydany 3 lata po Mrocznym widmie. Fabuła jest jedną z mocniejszych stron produkcji. Toczy się 22 lata przed bitwą o Yavin (Nowa nadzieja) w podzielonej przez Federacje Handlową i Republikę, galaktyce. Do kadry aktorskiej doszedł Hayden Christensen, grający Anakina Skywalkera w dorosłym życiu. W tym przypadku również muzyką urzekł nas wspaniały kompozytor John Williams. Reżyser, George Lucas w tej części filmu mógł pozwolić sobie na więcej wymyślnych postaci, gdyż można było je wywołać komputerowo. W filmie zostało wdrożone wiele poprawek, które drażniły fanów. Produkcja, jak i poprzednik, została nominowana do Oscara. Zdobyła również nagrody w kategoriach Najlepsza Scena Akcji (Walka na arenie) i Najlepsza Rola Wirtualna, czyli mistrz Yoda.

Film ciągnie treść galaktycznej wojny. Republika idzie złą drogą. Kolejne układy traciły do niej zaufanie i zaczęły się odłączać. W związku z coraz poważniejszym stanem wojny, senat postanawia stworzyć armię klonów, która ma stawić czoło separatystom. Senator Padmé Amidala zostaje celem nieudanego zamachu. Rada Jedi wyznacza Obi-Wana Kenobiego i Anakina Skywalkera, na jej ochroniarzy. Służba naprowadza Jedi na ślady spisku, któremu winna jest Federacja. W trosce o życie Senator Padme, Rada wysyła ją z Anakinem na Naboo, gdzie rozkwita ich miłość.

Epizod II to spadkobierca Mrocznego widma i tłumaczy wiele zdarzeń. Jest bardzo dobrze wykonany i robi wielkie wrażenie. Mam o nim bardzo dobrą opinię. Jest jeszcze lepszą odsłoną zakonu Jedi i zgromadzenia Sith.