eb93258e7d85c6470f7aa83e2518aeba_original.jpg

Media łączą czy dzielą pokolenia?

Na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat nietrudno zaobserwować konsekwencje błyskawicznego rozwoju mediów i komputeryzacji społeczeństwa.
W roczniku „Neodidagmata” z przełomu lat 1994 i 1995 w artykule pt. „Społeczne skutki komputeryzacji” Aurelia Bartoszek i Bolesław Suchocki wyrażają swoje obawy względem konsekwencji jakie niesie za sobą gwałtowny wzrost udziału technologii komputerowej w życiu codziennym społeczeństwa. Opisywane przez nich, wówczas jako nowe niepokojące zjawiska, dzisiaj są znane i zupełnie powszechne. Niczym nadzwyczajnym nie jest uzależnienie od gier komputerowych, czy też od samych urządzeń teraz już mobilnych, oraz wynikająca z tego izolacja społeczna. Antidotum miały stanowić światowe sieci komputerowe ułatwiające szerokie kontakty. Niestety. Choć faktycznie globalna wioska zwiększa nasze możliwości w kontaktowaniu się z ludźmi, których bez niej zapewne nigdy byśmy nie poznali, jednak nie zapobiega izolacji społecznej. Izolacji, która co gorsza nie jest postrzegana jako problem w dzisiejszych czasach. Jak napisał Krzysztof Teodor Toeplitz w książce „Wszystko dla wszystkich” dzisiejsze kontakty cechuje przelotność i powierzchowność. W przeciwieństwie do tradycyjnych polskich ceremonii towarzyskich, kiedy to ludzi poznawało się w mniejszych ilościach za to głębiej i intensywniej współczesne relacje są liczne ale pozbawione znaczenia. Bez problemu błyskawicznie poznajemy nowe osoby na portalach społecznościowych oraz rozmaitych forach tematycznych. Posiadamy setki internetowych znajomych, ale ilu z nich moglibyśmy nazwać przyjaciółmi?
To samo dotyczy współczesnej rodziny. Zwierzamy się osobom, których nigdy nie spotkaliśmy twarzą w twarz, a z najbliższymi wymieniamy jedynie zdawkowe „dzień dobry”. Pamiętamy o urodzinach obcych ludzi, ponieważ przypomina nam o tym komputer, ale jeśli babcia nie ma konta na portalu społecznościowym, zdarza nam się zapomnieć nawet o złożeniu życzeń (o ironio!) przez telefon, a co dopiero o odwiedzinach.
Znana jest opinia, jakoby to młodzież alienowała się od społeczeństwa za pomocą komputera, telefonu, czy innych urządzeń elektronicznych. Wynika to z faktu, że to właśnie młodzi ludzie szybciej przyswajają nowości. Jednakże wśród osób dojrzałych również można zaobserwować odcinanie się od świata rzeczywistego i ucieczkę w świat mediów. Wielu ludzi w wieku ok. 30-40 lat nie potrafi uwolnić się od bycia przez cały czas „w kontakcie”, do dyspozycji szefa czy klientów. Osoby starsze natomiast zatapiają się w wyidealizowany (i prostszy) świat telewizyjnych seriali. Lecz czy to jedyny model? I czy media tylko w taki sposób wpływają na rodzinę? Sęk w tym, że nie.
Rodzina entuzjastycznie przedstawiana jest w jednym z najpopularniejszych mediów – telewizji, w jej najczęściej, choć teoretycznie niechętnie oglądanej odsłonie, czyli reklamie. Włoski fotograf Oliviero Toscani swoją książkę, o jakże wymownym tytule „Reklama – uśmiechnięte ścierwo” rozpoczyna silnie zabarwionym ironią zdaniem „Hurra, wstąpcie do najlepszego ze światów, do raju na ziemi, do państwa szczęścia, murowanego sukcesu i wiecznej młodości!”. W tym groteskowym klimacie jest napisany cały, pełniący funkcję wstępu, pierwszy rozdział, w którym autor opisuje wyidealizowany świat bez problemów, gdzie cała rodzina jest zdrowa, szczęśliwa, piękna i pławi się w dostatku. Rozdział ten kończy puenta: „Jak z pewnością zauważyliście, ten idylliczny świat to sztuczny i jałowy świat reklamy, która ogłupia nas od niemal trzydziestu [czterdziestu] lat”.
I rzeczywiście, trudno nie zauważyć, w jaki sposób jesteśmy traktowani przez autorów reklam. Prezentują nam miałką papkę radosnych mam gotujących równie rozradowanym dzieciom zupę z paczki, którą następnie mąż o uśmiechu modela chwali, że jest lepsza niż u mamy. Przepiękny obraz, który w umiejętnie zawoalowany sposób sugeruje, że seniorowie rodu są zbędni, skoro nawet zupa z proszku potrafi zastąpić tradycyjne potrawy przyrządzane przez babcię. Ciekawe, czy babciną miłość tez nauczono się liofilizować?
Jednakże propagowanie modelu młodej rodziny nie jest jeszcze niczym niepokojącym. To naturalne, że młodzi ludzie preferują założenie rodziny i ustatkowanie się na własną rękę, zamiast ciągłego mieszkania z rodzicami. Zwłaszcza że w czasie świąt, na przykład Bożego Narodzenia, pojawiają się i takowe reklamy, w których przy choince zasiada nadal piękna i szczęśliwa, ale już trzypokoleniowa rodzina. Krzepki dziadek bez bólu pleców lepi z wnukiem bałwana, a babcia dzięki idealnej protezie chrupie jabłka a nawet orzechy. Tym bardziej niestosowne, a wręcz okrutne jest to, że równocześnie tuż obok, kolejny spot informuje starszych ludzi niemalże wprost, że już wkrótce będą ciężarem dla swojej rodziny. I powinni cos z tym zrobić…
Jednak wciąż zapominamy o właściwej funkcji mediów wynikającej z samej ich definicji. Termin „media” pochodzi od łacińskiego przymiotnika „medius” który oznacza m.in. coś pośredniczącego. Dlatego powinniśmy pamiętać, że to od ludzi zależy w jaki sposób wykorzystują tego pośrednika. Jest na to wiele przykładów. Może to być sytuacja, w której wnuki poznają historie z młodości dziadków przy okazji pomocy w przeniesieniu zdjęć na o wiele trwalszy niż papier dysk komputera, kiedy dziadkowie dzięki umiejętnościom swoich latorośli odnajdują znajomych z czasów, gdy utrzymanie kontaktu nie było jeszcze tak proste, lub gdy rodzic pracujący za granicą, dzięki komunikatorom internetowym, może co wieczór przeczytać lub opowiedzieć bajkę na dobranoc swojemu dziecku.
Wniosek nasuwa się oczywisty – najlepiej będzie, kiedy sami zadecydujemy, czy w naszej rodzinie media będą łączyć czy dzielić pokolenia.