image.jpeg

     Mam na imię Maciej i jestem kamieniem. Usadowiony obok moich większych braci – głazów, na polnej dróżce obok średniej wielkości wioski codziennie jestem świadkiem przeróżnych wydarzeń.

Przez całe swoje życie usłyszałem wiele przeróżnych historii. Gdyby ktoś chciał je wszystkie spisać, wyszłaby całkiem spora książka. Wiem wszystko o mieszkańcach tej wioski, w końcu jesteśmy prawie tacy sami, i oni i ja jesteśmy zrobieni z atomów. Jak już mówiłem, ci ludzie nie mają przede mną sekretów. Kiedy przychodzą na polanę – nieważne czy to dzieci grające w berka, starzy ludzie wspominający najlepsze chwile swojego życia, czy może zakochani – patrzący na zachód słońca w nadziei, że nowy dzień przyniesie im nowe chwile spędzone razem.                    Żyję już bardzo długo – przeliczając na ludzkie lata mam ich około pięćset. Widziałem wiele w moim życiu: ludzi w kwiecie wieku, przemijanie życia, nowe życie, smutek, radość, złość. Nigdy nie myślałem, że to również i ja będę mógł się jakoś przysłużyć tym dobrym ludziom. Aż do pewnego dnia, w którym wszystko się zmieniło.
Był to bardzo ciepły poranek. Mężczyzna przyszedł ze swoim małym synkiem na polanę, żeby pokazać mu piękno wody obmywającej klif poniżej. Tego dnia, w pobliżu znajdowało się wiele orłów – może miały jakiś swego rodzaju sezon, podczas którego żerowały, tego nie wiem. Mężczyzna na chwilę stracił kontrolę nad swoim synem, ponieważ jego uwagę odwrócił świergot słowika na drzewie obok. W tym samym momencie jedno z żerujących ptaszysk podleciało i chwyciło chłopca w swoje szpony. Zdesperowany ojciec chwycił mnie i cisnął prosto w głodnego orła. Nienawidziłem tego ptaka za to, co zrobił, więc zdenerwowany, całą swoją masą uderzyłem go w głowę. Ptak wypuścił dziecko ze szponów, a ja bezwładnie poleciałem do wody. Ostatnią sceną, jaką zobaczyłem, był płaczący ze szczęścia mężczyzna trzymający w rękach swojego syna, któremu nic się nie stało.

Zadowolony ze swojego czynu począłem spadać na dno, ponieważ moja waga uniemożliwiała mi unoszenie się na powierzchni, więc tonąłem… i tonąłem…
Mam na imię Maciej i jestem kamieniem, jestem tylko kamieniem, ale jestem dumny z mojego kamieniowego życia