Uniwersum filmów fantastycznych ciągle się rozwija. To nie tylko galaktyczne wojny i czarodzieje z różdżkami, ale i superbohaterowie Marvel’a czy DC. Podczas wakacji miałem okazję być na najnowszej produkcji wytwórni Marvel Studios, opowiadający dalszą historię człowieka-mrówki. Dziś chciałbym zrecenzować ten film i przedstawić swoją opinię na jego temat.
Na początek trochę o obsadzie filmu. Z nowych twarzy Ant Mana na ekranie mogliśmy zobaczyć Waltona Gogginsa (Sonny Burch- prezes mafii), oraz Randalla Parka (Jimmy Woo- komisarz FBI). Rolę głównych bohaterów dzierżą dalej znani aktorzy, m.in. Paul Rudd (Scott Lang [Ant-Man]), Michael Douglas (Hank Pym naukowiec wynalazca) czy też Evangeline Lilly (Hope Van Dyne- córka Hanka, tytułowa Osa).
Film rozpoczyna się wizją Hope, w której widzi swoją matkę. Jej los zakończył się u boku męża podczas misji militarnej, kiedy to została uwięziona w wymiarze kwantowym. Odwiecznym pragnieniem dziewczyny, jest odnalezienie matki. Wraz z dawnym współpracownikiem, Scottem Langiem, odbywającym obecnie areszt domowy, postanawiają podjąć się misji jej uratowania.
W drogę prócz wydziału policyjnego, FBI oraz szefa lokalnej mafii, Sonego Burcha, w drogę bohaterom wchodzi Ghost, rozszczepiona między wymiarami bohaterka która sabotuje ich misję. Ciekawa postać z mocno zdeterminowanym celem uratowania samej siebie przed efektami rozszczepienia. Sceny walki z jej udziałem są bardzo efektowne i podnoszą atrakcyjność i dynamikę filmu. Scott i Hope ostatecznie stawiają czoła rywalce staczając z nią pojedynek w laboratorium jej ojca.
Ant-Man od początku istnienia na ekranie cieszył ciekawymi bohaterami i żywą akcją. W drugiej części filmu postacie drugoplanowe są napisane szkicowo a ich historia jest dosyć płytka. Widz jest wrzucony w sam środek historii życia Hope, bez prologu ani wyjaśnienia.Warto wcześniej zobaczyć jedynkę, bo filmy są mocno powiązane w wielu wątkach. Na szczęście wszystkie niedociągnięcia rekompensują świetne efekty specjalne i spora dawka lekkiego humoru.